Eddie Vedder nadal nie może się pogodzić ze śmiercią Chrisa Cornella

Wokalista Pearl Jam był niedawno gościem legendarnego dziennikarza Howarda Sterna. Prawie 3-godzinna rozmowa zawierała wiele elementów humorystycznych, ale też przykry fragment o Chrisie Cornellu, wieloletnim przyjacielu Veddera.
W poniedziałek 2 listopada wokalista Pearl Jam przez trzy godziny rozmawiał z Howardem Sternem, w trakcie których przeszli przez niemalże wszystkie tematy tego świata - od tych przyjemnych i rozweselających, aż po te najtrudniejsze, czyli śmierć bliskich. Stern skupił się w tej ostatniej części na Chrisie Cornellu, zmarłym wokaliście Soundgarden i Audioslave.
Eddie Vedder nie może się pogodzić ze śmiercią Chrisa Cornella
Vedder wyznał Sternowi, że nadal nie potrafi sobie poradzić z zaakceptowaniem tej prawdy:
Nie mogłem tego zaakceptować. Ale nie sądzę, że miałem w ogóle wybór. Byłem przerażony tym, gdzie mógłbym pójść, jeśli faktycznie zacząłbym czuć, to co chciałem czuć albo gdyby okazało się, że moje emocje są mroczniejsze, niż myślałem. Nie widziałem go w ciągu ostatnich 10 lat zbyt często - z 4, może 5 razy i w większości na koncertach, ale... Nadal sobie z tym nie poradziłem.
Dodał też:
Będę mocniejszy, ale byliśmy blisko. Nie tylko przez muzykę. Byliśmy sąsiadami. Widziałem się z nim częściej, niż z moimi kumplami z zespołu, bo nie znałem zbyt wielu osób w Seattle. Chodziliśmy więc razem na wyprawy górskie, jeździliśmy razem na motocyklach, albo ganialiśmy psy w deszczu, popijając tanie browarki. To było super, bo nie musieliśmy być poważni, czy zachowywać się jak gwiazdy z Los Angeles.
Następnie Stern zapytał Veddera, czy ten kiedykolwiek myślał o samobójstwie. Wokalista kategorycznie zaprzeczył i wyjaśnił:
Nie. Nie. To nawet sprawiło, że kategorycznie to wykluczyłem. I to mnie trochę w tym wszystkim wkurza. Powinienem się czuć bardzo źle, bo kochałem gościa... ale samobójstwo to pełen przemocy akt, który rani tyle osób. I mam wrażenie, że jest niesprawiedliwy.
Oceń artykuł