Wdowa po Chrisie Cornellu: Można było zapobiec jego śmierci

Vicky Cornell stara się uświadamiać ludzi, jak należy walczyć z uzależnieniem. Twierdzi, że można było pomóc wokaliście.
Wokalista popełnił samobójstwo 18 maja 2017 roku, zaś raport toksykologiczny wykazał, że w organizmie Cornella znajdowało się sporo substancji, które występują w lekach na receptę i mają pomagać w walce z uzależnieniem. Śmierć Chrisa Cornella była szokiem dla świata muzyki.
Wdowa po Cornellu twierdzi, że jego śmierć nie była nieunikniona
Vicky, wdowa po Cornellu, po śmierci swojego ukochanego postanowiła uświadamiać ludzi na temat uzależnienia od narkotyków i walczyć z błędnym wyobrażeniem na temat leczenia. Kobieta wzięła udział w panelu dyskusyjnym zorganizowanym przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości, podczas którego poruszono temat uzależnienia.
Podczas dyskusji Vicky wypowiedziała się na temat swojego męża i podkreśliła fakt, że Cornella można było uratować.
Straciłam męża, moje dzieci straciły wspaniałego ojca, zaś świat stracił talent z powodu choroby, która jest do wyleczenia. Chociaż wspierałam swojego męża, wiele rzeczy jednak nie wiedziałam. Od momentu jego tragicznej śmierci postanowiłam zrozumieć pracę mózgu i dowiedzieć się wielu rzeczy na temat leczenia. Żałuję, że wcześniej nie posiadałam takiej wiedzy.
Tuż po śmierci Chrisa Cornella, Vicky wyznała, że wokalista mógł przyjąć za dużą ilość leku powodującego myśli samobójcze. Podczas dyskusji wyjaśniła, że był chory, a nie "walczył z demonami", jak często mówi się w prasie:
Mój mąż miał nawrót choroby. Od 2003 roku był czysty, ale potem się pogorszyło. Chcę wyjaśnić, że jego śmierć nie była nieunikniona. Wiele razy ludzie będą mówić: "Tak, ale nic nie mogłaś zrobić". Nie mówię wcale o obwinianiu siebie, tylko o tym, że on nie powinien był umrzeć. Nie żył z żadnymi "demonami" i bardzo mnie to denerwuje, gdy rockowi dziennikarze piszą o jego "walce z demonami".
Zobacz także: >> Biografia Chrisa Cornella będzie gotowa w 2020 roku <<
Wdowa po Cornellu oświadczyła, że miał chorobę mózgu o nazwie uzależnienie i został źle zdiagnozowany:
Niestety nie miał szczęścia z lekarzem, który nie miał odpowiednich kompetencji w leczeniu uzależnień. Od momentu jego śmierci dowiedziałam się, że większość lekarzy nie wie, jak leczyć uzależnienie. Wszyscy ufamy lekarzom szczególnie, gdy mają dobrą renomę. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam, że benzodiazepiny mógł mu zaszkodzić.
Żona wyznała, że lek został mu niepotrzebnie przypisany, bo osobom walczącym z uzależnieniem nie powinno się w ogóle go przypisać.
Oceń artykuł