Call of Duty: Modern Warfare – inne oblicze wieloosobowego pola walki [RECENZJA]

Czasy się zmieniają, a Modern Warfare razem z nim. Wizyta na współczesnym polu walki jest prawdziwym szokiem, jako że czasem nie sposób jest odróżnić tych dobrych od złych. Kampania dla jednego gracza wróciła do CoD i na długo zapadnie wam w pamięci.
Twórcy Call of Duty starali się przygotować graczy do zmian, jakie wprowadzili w Modern Warfare. Na filmikach promocyjnych odpowiadali, jak to studiowali historię współczesnych konfliktów, rozmawiając o nich z uczestnikami, którym udało się przeżyć.
Zapowiadali skomplikowane sytuacje i wydarzenia, w których wybierać będzie można między mniejszym lub większym złem, pragmatycznie przekraczając w miarę potrzeby linię pomiędzy czernią, bielą, a szarością.
Takie zapowiedzi to nie nowość, jako że studia lubią w ten sposób podgrzewać atmosferę przed premierą. Z takim też podejściem podchodziłem do Call of Duty: Modern Warfare, dzięki czemu ogromnie się zaskoczyłem. Przyjemnie i nieprzyjemnie zarazem.
Call of Duty: Modern Warfare – kampania tak mocna, że zabroniona w Rosji
Historia opowiadana w kampanii fabularnej koncentruje się na odzyskaniu skradzionej przez terrorystów z Al-Quatali broń chemiczną. Wydarzenia poznajemy z trzech perspektyw, prowadząc różne postaci w bardzo zróżnicowanych typach misji.
Realność pokazywanych przez grę wydarzeń i podejmowanych przez wszystkie strony wyborów jest tą przyjemną i nieprzyjemną niespodzianka dla gracza. Bardzo dobrze, że odświeżono w ten sposób Modern Warfare, pokazując w grze akcje, których nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby zobaczyć w życiu. Straszne jest zaś to, że twórcy mieli materiał (misje często nawiązują do rzeczywistych wydarzeń), żeby móc zbudować z ich wykorzystaniem fikcję.
Prawda bywa tak niewygodna, że Rosja zbanowała Call of Duty: Modern Warfare nie chcąc, żeby jej obywatel widzieli, jakie okrucieństwa przypisywane są na świecie jej żołnierzom. MW daje nam okazję, żeby spojrzeć na wojnę i przemoc z nieco innej strony, pokazując przy tym jak zmieniły się zasady walki i jak niebezpiecznie jest czasem po prostu wyjść na ulicę.
Gracze, którzy mieli już do czynienia z serią Modern Warfare z radością przywitają kapitana Price’a oraz całkiem sporo nawiązań do filmów i poprzednich części cyklu.
Trwająca około 5 godzin przygoda nie jest prostą opowieścią o kolejnych wojskowych misjach przedzielanych zwrotami akcji. Modern Warfare wpisuje się w coraz wyraźniej rysujący się trend sprawiania, że gry są nie tylko rozrywką, lecz także niesie za sobą głębsze treści. Być może nowy CoD zmieni sposób, w jaki traktujecie strzelanie do innych ludzi w imię zasad, przy okazji w kilku kluczowych miejscach wyciskając z was tradycyjny polski okrzyk zdziwienia i szoku, zaczynający się na literę „k”.
Call of Duty: Modern Warfare – zmiana zasad wieloosobowej wojny
Fani Call of Duty przyzwyczaili się do popychania przez mechanikę gier wieloosobowych do nieustannego, nieprzerwanego ataku. Modern Warfare odchodzi częściowo od tej konwencji, oddając jako areny walki lokacje, które zachęcają (a czasem zmuszają) do asymetrycznego podejścia do potyczki.
Multiplayer w Modern Warfare stał się bardziej złożony i zróżnicowany, niż w poprzednich częściach CoD. Twórcy zmienili wyważenie siły i przydatności broni, przygotowali stanowiska dla snajperów, rzucając tym samym taktyczne wyzwanie dla graczy.
Nie można już bez zastanowienia przeć do przodu i szukać kontaktu z przeciwnikiem, co – tak jak w przypadku kampanii – urealnia prowadzoną „zabawę w wojnę”.
Call of Duty: Modern Warfare oferuje także możliwość grania w kooperacji. W jej ramach wspólnymi siłami realizuje się założenia przygotowanych przez twórców scenariuszy, w których postarano się, żeby nie było zbyt prosto.
W większości jest to zasługa rzucania graczy w teren z wyjątkowo gęstym zaludnieniem przez przeciwników. Chwilami można mieć wręcz wrażenie, że kilkuosobowy oddział walczy z całą armią, która na dodatek nieustannie otrzymuje posiłki. Sprawia to, ze nawet dla najbardziej zgranych osób współpraca może okazać się na dłuższą metę frustrująca.
Call of Duty: Modern Warfare – warto zagrać?
Współczesne pole walki, współczesna jakość opowiadania historii - Call of Duty: Modern Warfare może naprawdę się podobać. Kampania potrafi wgnieść w fotel, nie dając przy tym czasem wystarczająco długiego czasu na przetrawienie tego, co właśnie się zobaczyło, albo (co gorsza) zrobiło.
Jeśli chodzi o rozgrywkę wieloosobową, wprowadzone zmiany sprawiają, że nie jest to stare, dobre Call of Duty. To starszy dobry CoD, nawiązujący do czasów, gdy seria miała ambicję być w multi symulatorem pola walki, a nie jedynie dynamicznie wymuszaną przez mechanikę szarżą na linie wroga.
Obie zmiany to przyjemne i zarazem nieprzyjemne niespodzianki, zmuszające graczy do wyjścia ze strefy psychicznego komfortu. Modernizacja zasad rozgrywki ma zarazem dobre, jak i złe strony, jako że część map nie jest do końca przygotowana do nowej koncepcji i pozwala królować na niej nie tylko snajperom, lecz także camperom, którzy polują na respawnujących się, bezradnych przeciwników.
Mimo tych irytujących niedociągnięć Call of Duty: Modern Warfare pokazuje, że twórcy wciąż jeszcze wiedzą jaka magia przyciąga graczy przed ekrany i więzi ich tam przez długie godziny. Wyzwanie rzucone zmianami w trybie multi jest w MW trudniejsze, niż w było w przypadku zachowywania niezmienionych zasad, to jednak raczej plus niż minus. Dzięki temu grą będzie można cieszyć się dłużej: najpierw poznając nową sztukę wojny, później zaś stając się jej mistrzem.
Zobacz także: Call of Duty: Modern Warfare w 3 dni zarobiło dwa razy więcej niż „Joker”
Oceń artykuł