Gwiazdor "Teorii wielkiego podrywu" miał koronawirusa. Opowiedział o walce

Jim Parsons, który wcielał się w Sheldona Coopera w "Teorii wielkiego podrywu", zdradził niedawno, że był zarażony koronawirusem. Aktor opowiedział, jak według niego na pandemię zareagowałby bohater serialu.
Jim Parsons wyjawił, że wraz ze swoim mężem Toddem Spiewakiem zarazili się wirusem dość wcześnie w trakcie pandemii. Aktor był niedawno gościem programu Jimmy'ego Fallona, gdzie opowiedział o przebiegu choroby związanej z wirusem.
Jim Parsons miał koronawirusa
Na początku panowie myśleli, że jest to jedynie przeziębienie, jednak po kilku dniach stracili zmysł smaku i węchu, co utwierdziło ich w przekonaniu, że to jednak koronawirus. Parsons przyznał, że nigdy się tak nie czuł:
Tak, przeszliśmy przez to jakoś w połowie marca. Nie wiedzieliśmy, co to jest - na początku myśleliśmy, że to jedynie przeziębienie, ale potem straciliśmy zmysł smaku i węchu. Byliśmy kompletnie zaskoczeni. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że faktycznie można dosłownie stracić poczucie smaku i zapachu. A szkoda, bo w kwarantannie nie było zbyt dużo do roboty oprócz jedzenia. To było brutalne.
A jak na pandemię koronawirusa zareagowałby Sheldon Cooper, legendarna postać z "Teorii wielkiego podrywu", którą Parsons grał od 2007 roku? Aktor wierzy, że naukowiec byłby przygotowany na taką okazję i zniósłby sytuację bez problemu:
On był na to przygotowany. To byłby moment, na który czekał całe życie. Skonstruowałby coś w rodzaju Shel-bota, którego mógłby wysłać do interakcji z ludźmi, a on mógłby spokojnie siedzieć w swoim pokoju i czekać na koniec pandemii. Nie dotykajcie mnie, nie kichajcie na mnie. Moim zdaniem przeżyłby to bez problemu.
Oceń artykuł