Hannibal Lecter spod Krakowa: Zabił ojca, zdjął skórę z jego twarzy i nosił niczym maskę

Nie ma wątpliwości, to jedna z najstraszniejszych zbrodni w historii polskiej i światowej kryminalistyki. Zwyrodnialec niczym Hannibal Lecter z filmu „Milczenie owiec” zabił ojca, zdjął skórę z jego twarzy i nosił jak maskę.
30 maja 1999 roku w Brzyczynie koło Skawiny doszło do jednej z najbardziej szokujących zbrodni w historii.
Dzień później w małym domku w gminie Mogilany pod Krakowem, naleziono rozkawałkowane zwłoki mężczyzny. Skóra z jego głowy była zdjęta - leżała obok zszyta nitką w maskę.
Szokująca zbrodnia w Krakowie.
Żeby lepiej przedstawić Wam tę historię, muszę napisać o dwóch faktach. Zbrodni dokonano w odległości niecałych trzech kilometrów od miejsca, w którym mieszkam. Pięć miesięcy wcześniej, 6 stycznia 1999 roku na wysokości stopnia wodnego Dąbie na Wiśle w Krakowie wyłowiono z wody wplątany w śrubę łódki płat ludzkiej skóry i nogę.
8 dni później na kracie, która zatrzymuje nieczystości na stopniu wodnym, znaleziono kolejny fragment ciała: ludzką nogę obciętą na wysokości kolana. Miejsca nacięć pasowały idealnie do fragmentów znalezionej wcześniej skóry.
W toku śledztwa ustalono, że szczątki należały do 23-letniej studentki religioznawstwa UJ. Zabójca uszył ze skóry dziewczyny kostium, który znaleziono w Wiśle.
Temat wywołał ogromne poruszenie zarówno mediów, jak i opinii publicznej. Sprawca przebywał na wolności, więc ludzie (a w szczególności kobiety) panicznie bały się chodzić same po zmroku. Pamiętam, że przez kilka miesięcy nie ruszałam się z domu bez mojego 50-kilogramowego psa.
Wszyscy z zapartym tchem śledziliśmy postępy w śledztwie i oczekiwaliśmy na zatrzymanie zwyrodnialca.
Powoływano najwybitniejszych polskich i zagranicznych biegłych różnych specjalności, a w sprawę zaangażowano szereg instytucji specjalistycznych, w tym m.in. Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie, Zakładów Medycyny Sądowej, Polskiej Akademii Nauk, Uniwersytetu Przyrodniczego, Instytutu Odlewnictwa w Krakowie.
Trwała akcja na szeroką skalę, lecz większość wyników utrzymywana była w głębokiej tajemnicy. A mieszkańcy Krakowa i okolic żyli w ciągłym strachu.
31 maja 1999 roku, trzy kilometry od mojego domu, odkryto zwłoki zmasakrowane w ten sam sposób jak ciało młodej krakowianki.
Oskórował ojca i zrobił z jego skóry maskę
Był poniedziałkowy wieczór. Na przystanku autobusowym w Libertowie policjanci zatrzymali 26-letniego studenta medycyny UJ.
No, to macie mnie
- stwierdził zatrzymany z radosnym uśmiechem i przyznał się do zabójstwa ojca.
Piętrowy dom z cegły, w którym doszło do przerażającej zbrodni, znajdował się na skraju wsi Brzyczyna niedaleko Skawiny. Pięć lat przed dokonaniem zbrodni wprowadziła się do niego rodzina repatriantów z Kaukazu.
Jako pierwszy przyjechał do Polski na studia medyczne przyszły morderca. Następnie jego ojciec kupił dom i ściągnął do Polski dziadka.
Dziadek i ojciec zwyrodnialca mieszkali samotnie, a przyszły morderca tylko ich odwiedzał. Trzy miesiące przed zbrodnią sprowadził się jednak na stałe - po tym, jak został wyrzucony ze studiów i z akademika.
Student był dziwny - nigdy nie ukłonił się, zawsze ze spuszczoną głową mijał ludzi. Nikt nigdy nie widział go z dziewczyną
- zeznawali w toku śledztwa sąsiedzi.
Paradował po wsi ze skalpem ojca na głowie
Przesłuchiwany w tej sprawie dziadek mordercy opowiedział całą historię z detalami.
W niedzielę bardzo późnym wieczorem 80-letni senior rodu szykował się do snu. Słyszał, jak wnuk woła ojca na podwórko. Gdy obudził się rano i wyszedł przed dom, zobaczył, siedzącego przed domem syna. Nawet nie przeszło mu przez myśl, że w rzeczywistości ma przed sobą wnuka, który założył na głowę skalp zamordowanego ojca. "Syn" miał na głowie słomiany kapelusz.
Staruszek zauważył jednak po chwili małe, czerwone plamy za uszami. Zapytany o to ukryty morderca odpowiedział, że pobrudził się farbą.
Poszedłem zrobić obrządek w kurniku. Gdy wróciłem, nie zastałem ani syna, ani wnuka. Dopiero około południa znalazłem martwe ciało syna w piwnicy. Natychmiast pobiegłem do przyjaciela do Libertowa i zadzwoniliśmy na policję.
- relacjonował dziadek zbrodniarza.
Przybyła na miejsce Policja stwierdziła na ciele ofiary ciosy zadane "tępokrawędzistym narzędziem". Mężczyzna miał obcięta głowę i ściągnięty z niej skalp.
Informacja o przerażającej zbrodni rozeszła się lotem błyskawicy.
Paradował po wsi ze skalpem ojca na głowie.
- relacjonowali przerażeni mieszkańcy Brzyczyny i Libertowa.
Wszyscy natychmiast powiązali makabryczny mord z zabójstwem młodziutkiej studentki.
Jednak w toku dalszego postępowania okazało się, że oba potworne oskórowania nie mają ze sobą nic wspólnego.
Dopiero 4 października 2017 aresztowano podejrzanego w sprawie brutalnego mordu Kasi z Krakowa. Jak się okazało, mężczyzna był znany z zamiłowania do męczenia zwierząt, trenował kulturystykę i sztuki walki, znał ofiarę, odbył służbę wojskową w szpitalu zakonnym (tam pomagał w działającym wówczas prosektorium), pracował w Instytucie Zoologii, gdzie zajmował się skórowaniem zwierząt.
Po morderstwie przeszedł religijną fascynację i regularnie odwiedzał grób ofiary. Morderstwo opisał w pamiętniku.
Zobacz również: Najokrutniejsi seryjni mordercy: Karl Denke - sprzedawca wyrobów z ludzkiego mięsa z Ziębic
Oceń artykuł