"Kosz pełen głów" - [RECENZJA]

"Kosz pełen głów" to komiks grozy Joe Hilla - syna Stephena Kinga, zaczynający imprint DC Hill House Comics. Właśnie trafił na polski rynek. Czy warto sięgnąć po tę pozycję?
Bycie dzieckiem sławnego rodzica nie jest łatwe, szczególnie kiedy idzie się w jego ślady. Tak właśnie było w przypadku Joe Hilla - amerykańskiego pisarza i scenarzysty komiksowego, który jest synem Stephena Kinga. Twórca dopiero po jakimś czasie po odniesionym sukcesie literackim przyznał się, że król horrorów to jego ojciec. Teraz już nikt nie kwestionuje umiejętności Hilla. Czy jednak "Kosz pełen głów" spełni oczekiwania miłośników komiksu z dreszczykiem?
Hill dał się poznać jako utalentowany autor literatury, ale także komiksów. Jego seria "Locke & Key" nie tylko została dobrze odebrana przez krytykę i czytelników, ale również przeniesiona na mały ekran dzięki serialowi Netfliksa. Jednak podbój komiksowego świata na tym tytule się nie skończył. W 2019 roku Hill dostał propozycję od DC Comics stworzenia własnego imprintu, który zawierałby historie grozy. I tak powstał Hill House Comics, którego debiutem jest "Kosz pełen głów".
Oryginalnie miniseria napisana przez Hilla i rysowana przez włoskiego rysownika znanego jako Leomacs, ukazywała się od końca roku 2019 do połowy 2020 i została rozłożona na siedem zeszytów. Polscy czytelnicy nie musieli długo czekać na rodzime wydanie komiksu. Wydawnictwo Egmont Polska wypuściło bowiem na rynek w styczniu 2021 roku dwie pozycje z Hill House Comics - "Rodzinę z domku dla lalek" i recenzowany dzisiaj "Kosz pełen głów".
Fabuła jest dość prosta i Hill od razu przechodzi do sedna sprawy. Akcja dzieje się w latach 80. XX wieku w sennym amerykańskim miasteczku w stanie Maine. Główną bohaterką jest młoda dziewczyna imieniem June Branch. Ma chłopaka, który dorabia jako pomocnik szeryfa. Końcówka spokojnego lata zmienia się w koszmar, kiedy okazuje się, że po okolicy grasują czterej uciekinierzy z więzienia Shawshank. W wyniku niespodziewanych wydarzeń June wchodzi w posiadanie mistycznego przedmiotu, który służy jej jako narzędzie obrony przed złoczyńcami, którym wkrótce polecą głowy.
Ważnym elementem "Kosza pełnego głów" jest fabuła rodem z bardzo wciągającego kryminału. Chociaż nad całością od początku wisi otoczka horroru, niespodziewane zwroty akcji i niewyjaśniona zagadka sprawiają, że od komiksu trudno się oderwać i czyta się go z zapartym tchem. W każdym numerze ciągle coś się dzieje, ale nie są to typowe dla komiksu superbohaterskiego efekciarskie sceny akcji. Dynamiczne zmiany wynikają z działań bohaterki, która musi sobie poradzić w nietypowych dla siebie okolicznościach.
Atmosfera kryminału to jednak tylko podstawa, na której Hill zbudował klimat "Kosza pełnego głów". Nie zapominajmy, że komiks jest przede wszystkim horrorem, chociaż nie jest to typowy horror, w którym atrakcyjna blondynka ucieka przed mordercą z ostrym narzędziem zbrodni. Twórca zdecydował się na interesujący twist, polegający na zamienieniu tego stereotypowego układu rolami. Mimo że to June wędruje po miasteczku z zabytkowym artefaktem i po kolei pozbawia wrogów głów, nie brakuje typowego dla wielu rodzajów horrorów poczucia zaszczucia głównej bohaterki. Dziewczyna wielokrotnie wpada bowiem w sytuacje pozornie bez wyjścia.
Warto zwrócić też uwagę na perfekcyjnie budowanie napięcia, które wynika nie tylko z dobrze napisanego scenariusza, ale również świetnej warstwy wizualnej. Obaj twórcy od początku wiedzą, co robią i czynią to bardzo dobrze. To właśnie wszechobecne, ale stopniowo dawkowane napięcie jest głównym czynnikiem strachogennym "Kosza pełnego głów". Wątek paranormalny jedynie dopełnia to, co dzieje się w sferze budowania klimatu.
Będąc już przy scenariuszu, nie sposób nie wspomnieć o świetnie zarysowanych postaciach, szczególnie jeśli chodzi o główną bohaterkę, z którą czytelnik spędza najwięcej czasu. June jest zaradna, odważna i pomysłowa, ale nie brakuje jej jednocześnie młodzieńczego uroku i nonszalancji. Jak na swój młody wiek jest odpowiedzialna i nieposkromiona, co sprawia, że czytelnik od samego początku lubi protagonistkę i kibicuje jej. Pozostali bohaterowie też są ciekawymi figurami, chociaż Hill bazuje w dużej mierze na stereotypach. Pod względem charakterologicznym postacie nie zaskakują, ale nie jest to zarzut w kierunku scenarzysty. Twórca postanowił podążać za pewną utartą konwencją, więc trudno dziwić się, że wykorzystał dobrze znane rysy charakterologiczne. Oczywiście sprawia to, że niektóre zwroty akcji można przewidzieć już na samym początku, ale komiks zaskakuje w tak wielu miejscach, że mimo to historia nie jest nużąca czy schematyczna.
Inną ważną cechą są relacje pomiędzy bohaterami. Hill na kartach siedmiu zeszytów zdołał upchnąć cały wachlarz emocji, głównie okazywanych przez June. I to właśnie w wielu reakcjach bohaterów, scenarzysta zaskakuje czytelnika najczęściej. W "Koszu pełnym głów" pojawiają się małe detale, które dopełniają postacie i nadają im ludzki wymiar. Warto też podkreślić, że komiks mimo grozy wylewającej się z wielu scen, ma w sobie dużo lekkości i humoru, co też jest dość nietypową mieszanką. Bardzo często mamy do czynienia z sytuacjami wręcz śmiesznymi, więc Hill doskonale wie, jak rozładować ciężką atmosferę.
Ten zabieg łączy się perfekcyjnie z rysunkami Leomacsa, które są momentami bardzo kreskówkowe, przy jednoczesnym zachowaniu realizmu świata przedstawionego. Kreska rysownika jest bardzo lekka i przejrzysta, dzięki czemu idealnie pasuje do fabuły "Kosza pełnego głów". Leomacsowi udało się dopełnić fabułę Hilla w kwestii budowania grozy, atmosfery czy humoru tam, gdzie warstwa słowna jest zawodna. Artysta w przemyślany sposób wywołuje w czytelniku zamierzone emocje. Warto też podkreślić, że komiks jest dość krwawy, ale trudno określić rysunki z "Kosza pełnego głów" mianem gore. Chociaż nie brakuje brutalnych scen (w końcu to komiks o dziewczynie odcinającej głowy), są one ukazane w taki sposób, że podczas czytania raczej nie zbierze się nikomu na wymioty. Leomacs wielokrotnie odwołuje się w swoich rysunkach do przedstawień typowych dla horrorów, szczególnie tych starszych.
I tu również warstwa wizualna jest idealnie sprzężona z zamysłem scenarzysty. Joe Hill to dosłownie "syn swojego ojca". W bardzo podobny sposób ukazuje pewne elementy świata przedstawionego, wykorzystuje podobne chwyty formalne i perfekcyjnie odtwarza klimat minionej epoki, w tym popularne w niej horrory. U Kinga były to lata 50. i 60., które mocno odbiły się na jego twórczości. W przypadku Hilla, a przynajmniej w kontekście "Kosza pełnego głów" są to lata 80., więc pojawia się nie tylko klimat trochę jak ze "Stranger Things", ale również wiele odniesień do slasherów i produkcji wykorzystujących elementy body horroru, jak kultowy "Reanimator". I w sumie do tego filmu "Koszowi pełnego głów" najbliżej swoją stylistyką.
W komiksie pojawiają się też rozmaite Easter eggi dla fanów Stephena Kinga. Czasem w warstwie słownej, a czasem w wizualnej. Jedna z bohaterek w pewnym momencie wygląda jak Kathy Bates, która wcielała się w tytułową bohaterkę filmu "Misery". June ma na sobie żółty płaszcz przeciwdeszczowy, który jest już symbolem powieści i filmów "To". Tego typu niuansów nie ma byt dużo, ale ucieszą miłośników Króla horrorów, tym bardziej że akcja "Kosza pełnego głów" zdaje się rozgrywać w uniwersum Kinga.
W polskim zbiorczym wydaniu komiksu nie zabrakło oczywiście różnego rodzaju dodatków. Oprawiony w twardą okładkę tomik liczący 184 strony, zawiera zbiór alternatywnych okładek serii oraz krótkie wywiady z Hillem i Leomacsem, którzy opowiadają o procesie twórczym "Kosza pełnego głów". Zamieszczono nawet szkice rysownika, więc wszyscy czytelnicy interesujący się sferą wizualną komiksu, powinni być usatysfakcjonowani.
Słowem podsumowania - "Kosz pełen głów" nie jest przełomowym dziełem ani w twórczości Hilla, ani w obrębie komiksów grozy, ale powinien znaleźć się na półce każdego fana pisarza oraz miłośnika historii z dreszczykiem. Podczas lektury dobrze bawić będą się również osoby, które nie są fanatykami horroru, więc nie jest to tytuł zarezerwowany jedynie dla prawdziwych wyjadaczy. "Kosz pełen głów" można porównać do dobrego, komercyjnego horroru, w którym krew, przemoc i krzyki nie są najważniejszymi elementami. Liczy się stworzona atmosfera i odpowiednie budowane napięcie. Komiks nie jest też przesadnie straszny. Operuje raczej strachem silnie związanym z typową rozrywką, a więc po lekturze raczej nikt nie powinien mieć problemów z zaśnięciem. Z uwagi na brutalne sceny i wulgaryzmy "Kosz pełen głów" został oznaczony jednak znaczkiem "tylko dla dorosłych".
Komiks jest bardzo zachęcającym wstępem do imprintu Hill House Comics, więc nadaje się do przeczytania na początek przygody z tą serią, chociaż wydawca zapewnia, że kolejność nie ma żadnego znaczenia, ponieważ historie są w pełni autonomiczne. Warto więc sięgnąć po "Kosz pełen głów" i dać porwać się synowi Stephena Kinga w mroczny, ale momentami zabawny świat, w którym obcięte głowy zwyrodnialców, potrafią mówić.
Ocena: 8/10
Oceń artykuł