Przerażająca legenda miejska o potworze z toalety. Ludzie opowiadają ją od prawie dwóch tysięcy lat

Czy w kanalizacji żyją tajemnicze stworzenia czekające na łatwą ofiarę, zasiadającą na muszli klozetowej? Od setek lat krążą mrożące krew w żyłach historie o potworze z toalety. Czy są prawdziwe?
Toaleta zazwyczaj nie kojarzy się ze strachem. Wręcz przeciwnie - od początków ludzkości jest źródłem niedojrzałych i niesmacznych fekalnych żartów. Jednak jak każda sfera tabu, ma też mroczną stronę, o czym niejednokrotnie przekonali się miłośnicy horrorów. Okazuje się, że potwory z toalety są o wiele starsze niż kino grozy.
Potwór z toalety - przerażająca legenda miejsca, która ma setki lat
Jeśli zapytacie o potwory z toalety fanów horrorów, na poczekaniu rzucą najbardziej oczywistymi przykładami - Pennywisem z powieści "To", filmem "Ghoulies" oraz jednym z najstraszniejszych odcinków serialu "Z Archiwum X" zatytułowanym "The Host". Nawet osoby niebędące amatorami strasznych opowieści na pewno słyszały legendy miejskie o aligatorach zamieszkujących w kanałach Nowego Yorku.
Tego typ opowieści nie powinny nikogo dziwić. W końcu ciemny odpływ muszli klozetowej, prowadzący do niekończącej się plątaniny rur, mających swoje ujście w ciemnych, zimnych, wilgotnych i śmierdzących kanałach może działać na wyobraźnię. To idealne miejsce na domostwo jakiegoś stwora, o którym istnieniu, my mieszkańcy powierzchni nie mamy pojęcia. Poza tym ścieki, rury, kanalizacja - te wszystkie elementy wpisują się w archetypiczną otchłań, jaskinię drapieżnika, piekło, świat wewnętrzny, królestwo demonów - zakorzenione w naszej podświadomości miejsce, które od zawsze napawa ludzkość irracjonalnym lękiem.
Nic więc dziwnego, że co jakiś czas ludzie z całego świata donoszą, iż byli świadkami spotkań z czymś bliżej niezidentyfikowanym, co wyszło z ich muszli klozetowej. Bardzo często okazuje się, że przyczyną tych opowieści jest wybujała wyobraźnia, ale zdarza się, że do spotkań dochodzi rzeczywiście. Nieproszonymi gośćmi okazują się wówczas zwierzęta, które w jakiś znany tylko sobie sposób weszły do kanalizacji i szukały z niej wyjścia przez sedes. Najczęściej są to węże i szczury. Okazuje się, że problem mogą stanowić również inne stworzenia, a samo zjawisko nie jest niczym nowym.
Pierwszy tego typu przypadek zapisany w literaturze miał miejsce około 175 roku naszej ery. Opisał go rzymski pisarz Claudius Aelianus, znany również jako Aelian w swoim dziele "O właściwościach zwierząt". Aelian spisał historię jednego z bogatych kupców z miasta Puteoli (obecnie Pozzuoli). Co nocy mężczyzna miał do czynienia z potworem, który wychodził z jego toalety. Stworzeniem okazała się... wygłodniała ośmiornica.
Rzeczywiście słyszałem o ośmiornicy w Dicaearchii w Italii, której ciało było spuchnięte i która pogardzała jedzeniem z morza i morskich siedlisk, a więc wyszła na powierzchnię, by plądrował żywność, również na suchym lądzie. Poprzez pewien ukryty kanał ściekowy, który odprowadzał nieczystości z wyżej wymienionego miasta do morza, popłynęła do domu leżącego nad wodą, gdzie kupcy iberyjscy składowali na mocnych statkach swój ładunek - marynowane ryby z tego regionu. Zarzuciła więc mackami i chwyciła gliniane naczynia, tak że zostały one rozbite i zjadła marynowane ryby.
Gdy kupcy weszli i zobaczyli fragmenty ceramiki i zrozumieli, że zniknęła duża ilość ich ładunku, byli zdumieni i nie mogli zgadnąć, kto ich okradł, ponieważ drzwi były wolne od śladów włamania, dach nie był uszkodzony, a ściany nie zostały przekopane. Widzieli także resztki marynowanej ryby pozostawionej przez nieproszonego gościa. Zdecydowali, że jeden z ich sług, najodważniejszy, zostanie uzbrojony i zasadzi się w domu.
W nocy ośmiornica wkradła się na swój zwyczajowy posiłek i ściskała naczynia tak, jak wojownik dusi się swego nieprzyjaciela siłą i trzyma mocno. Ten, by tak rzec rabuś - ośmiornica, miażdżył ceramikę bardzo łatwo. Była pełnia księżyca, a dom był oświetlony i wszystko można było dostrzec na pierwszy rzut oka. Sługa nie zaatakował sam, bo bał się bestii (była to istota zbyt duża dla jednego człowieka), ale wcześnie rano wyjaśnił, co stało się z towarem. Nie wierzyli własnym uszom. Kiedy niektórzy przypomnieli sobie o wielkości swych strat, postanowili zaryzykować i chętnie spotkać się z wrogiem w bitwie; inni, spragnieni potwierdzenia tej powieści i chęci zobaczenia niesamowitego widoku, zamknęli się [w domu] jako dobrowolni sprzymierzeńcy tych pierwszych.
A potem wieczorem znów pojawił się złodziej i przyśpieszył swoją zwyczajową kolację. Jedni zablokowali kanał, inni zbroili się przeciwko wrogowi, a tasaki i zaostrzone brzytwy przecinały macki, jak narzędzia winiarzy i drwali ścinające młode pędy dębu. Po odcięciu kończyn, po długiej żmudnej walce i niemałym znoju, zabili stwora, a dziwne było to, że kupcy upolowali rybę na lądzie. Najwyraźniej cechą charakterystyczną tego zwierzęcia jest zmiłowanie do psot i zręczności.
Tak niemal dwa tysiące lat temu spotkanie z ośmiornicą opisywał rzymski pisarz. Trudno zweryfikować, czy historia jest prawdziwa, ale nie zmienia to faktu, że ośmiornice odznaczają się niezwykle dużą inteligencją i często potrafią pokonać przeszkody nie do sforsowania. Być może niektóre szczegóły zostały wyolbrzymione, ale istnieje duża szansa, że spotkanie ze sprytną ośmiornicą rzeczywiście mogło się wydarzyć. Powyższy przykład dobitnie udowadnia, że echa niektórych niesamowitych opowieści pozostają z ludźmi mimo upływającego czasu. Warto jednak podejść do z pozoru niewyjaśnionych zjawisk z dużą rezerwą racjonalizmu.
Zobacz też: Potwór z zamku Glamis. Mroczna tajemnica brytyjskiej rodziny królewskiej
Oceń artykuł