Tajemnicze zaginięcia turystów w Tatrach. Jakie zagadki skrywają polskie góry?

Magia gór co roku ściąga w Tatry tysiące turystów. Jednak nie wszyscy wracają ze szlaków. Niektórzy pozostają w nich na zawsze.
Mogłoby się wydawać, że Tatry, rok rocznie oblężone przez tysiące turystów, są już dokładnie poznane i opisane. Jednak jak się okazuje, wiele zagadek dotyczących śmierci w najwyższych polskich górach do dziś pozostaje niewyjaśnionych, a zaginione osoby nigdy nie zostały odnalezione.
Tajemnicze zaginięcia turystów w Tatrach: Pytania bez odpowiedzi
Pierwszy ze znanych przypadków miał miejsce w okolicach Giewontu w 1894 roku. 42-letni turysta, Władysław Białkowski, nagle jakby "rozpłynął się w powietrzu" i choć to wyjątkowo uczęszczany szlak, ciała nie odnaleziono do dzisiaj.
Latem 1906 roku, dokładnie w tym samym miejscu, ginie siedemnastolatek. Ciała również do dziś nie odnaleziono. Dwa lata później, w 1908 roku ginie bez wieści kolejna osoba. Antoni Nowak wyszedł ze schroniska przy Morskim Oku. Do dziś nie wiadomo, co się z nim stało.
W czerwcu 1909 roku ma miejsce kolejna nieprawdopodobna wręcz historia. Na trasie pomiędzy Popradzkim Stawem a Rysami ginie znawca i miłośnik Tatr, profesor Ernest Weiss. Poszukiwania nie przyniosły rezultatów. Cztery lata później, tuż przy drodze, którą przechodziły corocznie dziesiątki tysięcy ludzi, nagle pojawiło się ciało. Należało do Ernesta Weissa.
Karol Kozak zaginął latem 1921 roku. Wyruszył w góry w towarzystwie córki, syna i przyjaciela ze schroniska nad Popradzkim Stawem. Z relacji dzieci wynikało, że mężczyzna odłączył się od grupy, prawdopodobnie by pójść za potrzebą. Kilkanaście miesięcy później szczątki ofiary znaleziono w Dolinie Mięguszowieckiej.
W 1928 roku Romuald Dowgiałłowicz i Lola Hirszówna wyszli na wycieczkę w Tatry. Po kilku dniach poszukiwań odnaleziono zwłoki mężczyzny. Siedział w dziwnej, nienaturalnej pozycji a ciało nie posiadało żadnych obrażeń. Szczątki kobiety odkryto dopiero w 1957 roku pod Małym Lodowym Szczytem.
W pierwszym sezonie po zakończeniu II wojny światowej, na wycieczkę na Czerwone Wierchy wybrała się Antonina Kwiatkowska.
Mimo iż Pogotowie w wielodniowych wyprawach przeszukało cały teren, gdzie Kwiatkowską widziano po raz ostatni (Wielka Turnia ponad Doliną Małej Łąki), oraz całe gniazdo Czerwonych Wierchów żadnego śladu po zaginionej nie odnaleziono. Tatry skryły w sobie tajemnicę jej śmierci.
- czytamy w kronice TOPR.
Jednak to miejsce kryje więcej zagadek. 5 września 1971 roku bez śladu przepadła tu Teresa Kużel. Ciała do dziś nie odnaleziono.
W 1993 roku zaginęły również osiemnastoletnie Anna Semczuk i Ernestyna Wieruszewska. Zatrzymały się w Kościelisku. 26 stycznia wyszły i ślad po nich zaginął.
Tajemnicze zaginięcia turystów w Tatrach. Prawdopodobne przyczyny
Od lat rozważano wiele hipotez: od nieszczęśliwego wypadku po wątki kryminalne, zakładające morderstwo lub uprowadzenie. W okresie komunizmu rozważano również ucieczki z Polski lub działanie Służb Bezpieczeństwa. Bywały także mniej racjonalne podejrzenia: uprowadzenie przez UFO czy zaginięcie w próżni, która podobno tworzy się w górach po jednej stronie grani, gdy mocno wieje. Winą obarcza się również Widmo Brockenu. Jeden z 5 najsłynniejszych przypadków pojawienia się UFO miał miejsce w miejscowości Muszyna.
Naukowcy stworzyli również hipotezę zakładającą, iż zaginieni padli ofiarami systemu mikrojaskiń, trudnych do zauważenia otworów, do których wpadali niczym do wilczych dołów.
Winne może być także promieniowanie. W Dolinie Białego, w latach 50. XX wieku wydobywano rudę uranu. Wielu turystów zapuszczających się w ten rejon doświadczyło choroby popromiennej i umierało na skutek wysokiej promieniotwórczości.
Górale mówią również że:
Na Czerwonych Wierchach coś człowieka ciągnie w przepaść, na Iwaniackiej Przełęczy wodzi po ścieżce i nie chce wypuścić do świata, na Gołym Wierchu straszy.
Najdziwniejszy wydaje się jednak fakt, że wypadki rozegrały się na niewielkim obszarze, w terenie, w którym niełatwo cokolwiek ukryć. Przez lata przewędrowały tamtędy miliony turystów i trudno uwierzyć, że ludzkie zwłoki wraz z całym turystycznym ekwipunkiem mogłyby ujść ich uwagi.
Tajemnicze zaginięcia turystów w Tatrach. Polski Trójkąt Bermudzki
15 listopada 1979 roku, godzina 15:20, na wysokości 5800 metrów w rejonie Tatry-Pieniny pilot szybowca SP-3130 "Pirat" nadaje komunikat radiowy:
U mnie wszystko w porządku, czuję się dobrze, widoczność dobra. Bez odbioru.
Po tych słowach szybowiec rozpada się na kawałki, a Tadeusz Wajda cudem ewakuuje się z jego pokładu.
Kilka miesięcy później inny pilot szybowca stracił przytomność na 8 tysiącach, a w momencie, gdy się ocknął był już na 3 tysiącach metrów.
Specjaliści z dziedziny lotnictwa do dziś nie wiedzą, co przydarzyło się pilotom. Fala powietrza, w którą wpadły szybowce, wynosiła co najmniej 360 km na godzinę. Zjawisko przypominało wydarzenia notowane w Trójkącie Bermudzkim. Tam również odnotowano niesamowicie silne fale powietrza, które swoją siłą niszczyło samoloty.
Przeszłość kryje sporo takich przypadków. Ciał wielu ludzi pochłoniętych przez góry nigdy nie odnaleziono. Szczątki innych w zagadkowy sposób pojawiały się tam, gdzie ich wcześniej intensywnie szukano.
Coś rzeczywiście jest w tych naszych górach. Są miejsca w Tatrach, gdzie wodzi człowieka, miejsca o złej sławie. Są też, zapisane w księdze wyjść pogotowia, dziwne historie, do dziś niewyjaśnione, tajemnicze śmierci i zniknięcia, które na próżno człowiek by chciał tak na chłopski rozum wyjaśnić.
– mówił w jednym z wywiadów Kazimierz Gąsienica Byrcyn, długoletni ratownik TOPR i przewodnik tatrzański.
Wiele osób mówi do dziś: niezależnie od tego, co przydarzyło się pechowym turystom, nie ma wątpliwości, że odpowiedzialność za zaginięcia ponosi to niesamowite miejsce.
Zobacz również: Kamienne kręgi w Polsce i na świecie. Do czego je wykorzystywano?
Oceń artykuł