"Thanos" Tom 1 - [RECENZJA]

27.11.2020
Aktualizacja: 28.11.2020 10:16
Thanos Tom 1 - komiks Fot. Egmont Polska/materiały promocyjne

Do sprzedaży trafił "Thanos" Tom 1 - najnowszy komiks Marvela od wydawnictwa Egmont. Czy historia napisana przez Jeffa Lemire'a z rysunkami Mike'a Deodato Jr. i  Germána Peralty jest warta uwagi?

Dzięki filmom Marvel Studios do panteonu złoczyńców popkultury wdarł się Thanos. Postać była niesłychanie popularna wśród miłośników komiksów Marvela i widzów kreskówki "Silver Surfer" z lat 90., ale przez większą część swojego życia kompletnie nieznana przeciętnym odbiorcom popkultury. Na szczęście ten stan rzeczy zmieniły filmy o Avengers, które zaprezentowały światu naprawdę dobrze skonstruowany czarny charakter.

Prawdopodobnie  z tego powodu w 2017 roku postanowiono odświeżyć nieco Szalonego Tytana, bo od wielu lat to, co dzieje się na kinowym ekranie w pewien sposób idzie w parze z wydarzeniami komiksowymi, tworząc tym samym marketingowy ogień krzyżowy. Oba media czerpią od siebie nawzajem, często się przenikając, zyskując tym samym nowych fanów komiksowego i filmowego uniwersum. I tak przywrócono Thanosa na łono komiksów w jego własnej serii, która po kilku latach została wydana w naszym kraju dzięki wydawnictwu Egmont.

Polecamy

Thanos ma dość długą historię i z biegiem lat był stopniowo rozwijany przez kolejnych twórców. Od początku jednak przejawiał cechy, które są pewną stałą w multiwersum Marvela. W 2013 roku doczekał się jednak komiksu "Thanos Rising", który rzucał nowe światło na jego przeszłość. Twórcy nowych przygód Thanosa, postanowili pójść tropem wyznaczonym przez tę miniserię i kontynuować pewne wątki w niej zawarte.

Thanos. Tom 1 - kadr z komiksu Fot. foto: materiały prasowe/Egmont

Scenarzystą komiksu "Thanos" Tom 1 jest uznany w komiksowym świecie Jeff Lemire, kojarzony głównie dzięki takim pozycjom jak "Czarny Młot", "Moon Knight" czy "Old Man Logan". Historia nie jest zbyt skomplikowana. Rzecz dzieje się po "Civil War II", ale fabuła wielokrotnie nawiązuje również do wydarzeń ukazanych w evencie "Infinity". Thanos powraca do Czarnego Kwadrantu, by odzyskać dawną władzę. Pojawia się jednak pewien problem. Szalony Tytan cierpi na śmiertelną chorobę i za wszelką cenę, chce zdobyć na nią lekarstwo. Tymczasem jego syn Thane, zawarł sojusz z samą Śmiercią, by zemścić się na swoim ojcu. Żeby jednak dokonać zabójstwa niemal boskiej istoty, potrzebuje pomocy trójki kosmicznych antybohaterów.

Lemire postanowił podzielić całą historię na dwa główne wątki, które w mniejszym bądź większym stopniu się przeplatają, by połączyć się nierozerwalnie w finale. Tom 1 solowych przygód Thanosa składa się z dwunastu pierwszych numerów serii, która zamyka się w spójną historię. Widzimy w niej powrót Szalonego Tytana, który postanowił rozprawić się z własną przeszłością. Dzięki temu, podczas różnego rodzaju kosmicznych perypetii, poznajemy prawdziwe oblicze Thanosa.

To znaczy, poznają je ci, którzy kosmity wcześniej nie kojarzyli, albo znali tylko jego filmową wersję. W przeciwieństwie do postaci granej przez Josha Brolina komiksowy pierwowzór jest naprawdę bezwzględny i wyprany z jakichkolwiek uczuć. Tego Thanosa nie sposób polubić i zrozumieć, no, chyba że jest się podobnym mu socjopatą. Co nie zmienia faktu, że Lemire dokonał niemal niemożliwego. Postanowił bowiem zrzucić Thanosa z tronu na samo dno i przeczołgać go w rynsztoku. Dosłownie. Z tego powodu osłabiony chorobą złoczyńca momentami może więc budzić w czytelniku litość. I za to scenarzyście należą się ogromne brawa.

Lemire nie urozmaicił postaci, nie tchnął w nią za dużo świeżości, bo cały komiks jest raczej podsumowaniem przeszłości Szalonego Tytana i utwierdzeniem jego status quo. Zdołał jednak pokazać tytułowego bohatera z zupełnie nowej perspektywy, co do tej pory udało się jedynie Jasonowi Aaronowi we wcześniej wspomnianym "Thanos Rising". Warto też zwrócić uwagę, że chociaż tom pierwszy "Thanosa" dotyka poważnych, kosmicznych tematów, komiks nie jest pompatyczny. Lemire dość swobodnie podchodzi do tematu, posługując się często nonszalanckim poczuciem humoru. To też jest dużym plusem historii Thanosa, bo w poprzednich komiksach o tej postaci, humoru raczej brakowało.

Thanos. Tom 1 - kadr z komiksu Fot. foto: materiały prasowe/Egmont

Napięcie rozładowują głównie postacie poboczne, czyli trójka bohaterów, która wchodzi w drogę Thanosowi. Są to Tryco Slatterus znany też jako Champion of the Universe, Eros, czyli Starfox z Avengers i Nebula.  O ile wykorzystanie w komiksie brata i przybranej wnuczki Thanosa wydaje się w pełni zrozumiałe, użycie Championa jest dość zaskakujące, tym bardziej że trudno w nim poznać postać kojarzoną przez czytelników starszych komiksów. Lemire i rysownicy "Thanosa" zdecydowali się na lekkie odświeżenie Tryco, czyniąc z niego typ dobrotliwego siłacza, który nie grzeszy inteligencją, ale za to uzupełnia drużynę złożoną z cwaniakowatego uwodziciela i zbuntowanej, twardej wojowniczki.

Lemire wyważył więc klimat "Thanosa" prezentując jednocześnie niezwykle poważną historię Thanosa, łącząc ją z wątkami zakrawającymi momentami o komedię w stylu "Strażników Galaktyki". Warto przy tym jednak zwrócić uwagę na zauważalną od jakiegoś czasu wulgaryzację postaci Thanosa. Z szalonego, brutalnego, ale jednak niezwykle inteligentnego i wnikliwego złoczyńcy, balansującego na granicy dobra i zła, stał się potężnym, nieunikającym walki wręcz watażką. Z jednej strony takie podejście urealnia Thanosa, który przestał wygłaszać momentami nudne niekończące się filozoficzne monologi pisane przez Jima Starlina, z drugiej odbiera klasycznego wydźwięku tej postaci, która jest obecnie jedynie wielkim, groźnym, stanowczym, ale trochę pozbawionym charakteru antagonistą.

Polecamy

Druga ważna zmiana w postaci Thanosa, która jednak nie jest nowatorskim pomysłem to stosunek Szalonego Tytana do Śmierci. Przez lata darzył ją rzeczywistym uczuciem. W komiksie "Thanos" tego wątku zabrakło. Lemire ponownie podążył drogą wyznaczoną przez Aarona i z metafizycznej, wiecznie milczącej postaci, zrobił bardzo ludzką w swojej naturze manipulantkę, która wykorzystuje potężne istoty do swoich własnych celów. Takie podejście trochę rozwadnia postać, jaką zawsze był Thanos, ale czytelnikom bez szerszego kontekstu biografii Szalonego Tytana nie powinno to przeszkadzać w lekturze. Co nie zmienia faktu, że scenarzysta przynajmniej częściowo odrobił pracę domową i gościnnie zobaczymy kilka mniej znanych kosmicznych postaci z komiksów Marvela, pokroju Trolla Pipa, Gladiatora czy Fanga. Odniesienia do klasyki Domu Pomysłów się więc pojawiają, ale nie ma ich też szczególnie dużo.

Sama historia nie jest szczególnie wybitna, raczej niczym nie zaskakuje, ani nie dokonuje przewrotów kopernikańskich w uniwersum Marvela i życiu głównych bohaterów. Komiks czyta się jednak bardzo dobrze, fabuła wciąga, a postacie zostały świetnie napisane i jeszcze lepiej narysowane. "Thanos" nie miał zadania zaskakiwać na każdym kroku. Wręcz przeciwnie. Czytając tom pierwszy trudno się oprzeć wrażeniu, że Lemire'owi narzucono taki sposób prowadzenia historii. Miał za zadanie jak najlepiej przywrócić chwałę Thanosowi. Biorąc pod uwagę klimat panujący w erze serii MARVEL NOW 2.0, udało mu się to znakomicie.

Polecamy

Pomogły w tym piękne rysunki Mike'a Deodato Jr., który narysował pierwsze sześć zeszytów, składających się na ten tom i Germána Peralty, odpowiadającego za oprawę wizualną drugiej połowy komiksu. Widać różnicę w warsztatach obu artystów, ale ich style nie różnią się drastycznie, więc czytając "Thanosa" ciągiem, oko czytelnika nie powinno przeżyć żadnego szoku estetycznego. Rysunkowo komiks stoi na bardzo wysokim poziomie i obaj artyści po raz kolejny udowodnili, że perfekcyjnie umieją oddać określone emocje w scenach rozmowy, jak i rysować spektakularne kosmiczne pojedynki, które z powodzeniem mógłby posłużyć jako inspiracja dla twórców filmowych blockbusterów. Będąc przy filmach, warto zwrócić uwagę, że miejscami pojawiają się wątki, które posłużyły za kanwę pewnych pomysłów wykorzystanych w "Avengers: Infinity War".

Thanos. Tom 1 - kadr z komiksu Fot. foto: materiały prasowe/Egmont

Chociaż "Thanos" nie jest arcydziełem, ani komiksem wywracającym daną postać do góry nogami, warto zaopatrzyć się w ten komiks, ponieważ nie często zdarza się, by głównymi bohaterami historii superbohaterskiej były postacie negatywne. Thanos bez wątpienia jest czarnym charakterem od początku do końca, więc nie łudźcie się, że w finale czeka go odkupienie i przeobrażenie w bohatera, chociaż ten pomysł w formie inteligentnego żartu się pojawia, będąc przy okazji miłym puszczeniem oka w kierunku fanów Avengers dowodzonych przez Sama Wilsona.

Tom pierwszy przygód Thanosa to zdecydowanie pozycja obowiązkowa dla fanów tej postaci, bo mimo wszystko stanowi ważny element jej biografii. Jest też dobrym wprowadzeniem do historii tego antagonisty w przypadku osób, które wcześniej nie miały z nim styczności. Przede wszystkim jednak stanowi świetne preludium do tego, co czytelników komiksów czeka za kilka miesięcy, czyli drugiego tomu serii, w którym zobaczymy zupełnie nowe wcielenie Thanosa, stworzone przez Donny'ego Catesa. Ale to już opowieść na inną okazję.

Ocena: 7,5/10

Sergiusz Kurczuk
Sergiusz Kurczuk Redaktor antyradia
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.