"Ultimate X-Men" Tom 1 - [RECENZJA]

Wydawnictwo Egmont wydało pierwszy tom zbiorczej wersji serii "Ultimate X-Men". Czy po niemal 20 latach od premiery nadal warto sięgnąć po ten komiks Marvela?
W roku 2000 ówcześni szefowie Marvel Comics zdecydowali się na odważny krok - reboot całego uniwersum. W kolejnych latach powstawały serie o superbohaterach Domu Pomysłów, ale opowiedziane zupełnie na nowo i całkowicie osadzone we współczesnych realiach. Jednym z komiksów z tamtej ery jest "Ultimate X-Men", który ponownie trafił na sklepowe półki w Polsce. Czy warto przeczytać ten tytuł?
Motywacją do stworzenia alternatywnego uniwersum znanego jako świat Ultimate, była próba uporządkowania informacji na temat superbohaterów Marvela. Prawda jest taka, że liczba postaci, ich powiązanie ze sobą, ogrom klasycznego świata i poziom jego skomplikowania może przytłoczyć kogoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z komiksem superbohaterskim. Z tego powodu włodarze Marvela u progu nowego tysiąclecia postanowili wystartować na nowo, przy okazji bawiąc się klasycznymi bohaterami i drużynami.
Oczywiście nie trzeba było czekać długo, żeby uniwersum Ultimate również się pogmatwało, tym bardziej że nowe serie poszły tą samą, co tytuły należące do świata Earth-616 - komiksy przenikały się, tworząc jedną wielką historię, której definitywny koniec nastąpił w 2015 roku. Alternatywne losy uwspółcześnionych herosów Marvela nie pozostały bez echa w popkulturze. Reboot okazał się kopalnią inspiracji podczas tworzenia kinowego świata Marvela. Niewykluczone, że debiut X-Men w MCU będzie wielokrotnie nawiązywał do serii "Ultimate X-Men".
Powstała ona w 2001 roku, by uzupełnić lukę w nowym świecie, budowanym jednak na starych fundamentach. Skoro twórcy opowiedzieli na nowo historię Spider-Mana, Fantastic Four czy Avengers, czemu by nie spróbować z X-Men? Być może wiele osób pamięta, że kilka lat po amerykańskim debiucie komiksu, seria pojawiła się również w naszym kraju za pośrednictwem wydawnictwa Dobry Komiks, które swego czasu wypuszczało popularne serie superbohaterskie w zeszytach, dostępnych w kioskach. "Ultimate X-Men" ukazało się jednak tylko w kilkunastu numerach, zanim Dobry Komiks zbankrutował, więc polscy czytelnicy nie mieli szansy dowiedzieć się, co było dalej z nastoletnimi mutantami.
Tę niszę postanowiło wypełnić wydawnictwo Egmont, które niemal 20 lat po debiucie "Ultimate X-Men", zaprezentowało swoim czytelnikom wydanie zbiorcze w ramach serii MARVEL CLASSIC, prezentującej komiksy, które przeszły już do historii opowieści obrazkowych. W tomie pierwszym stworzonym przez Marka Millara Adama Kuberta, Andy'ego Kuberta, Toma Raneya i Thomasa Derenicka, pojawiło się dwanaście pierwszych zeszytów "Ultimate X-Men", wzbogaconych komiksem "Ultimate X-Men 1/2". Sięgając po pierwszą część przygód nowego wcielenia X-Men, zapoznajemy się więc z pełną historią, czego zabrakło w przypadku wydania z Dobrego Komiksu.
Opowieść o odmłodzonych X-Men zaczyna się z przytupem. Sentinele - roboty stworzone do eksterminacji mutantów polują na homosuperior, tymczasem czytelnik powoli poznaje głównych bohaterów tytułowej drużyny, która zresztą dopiero się formuje, w pełnych akcji sekwencjach, prezentujących moce protagonistów. Młodych obdarzonych nadludzkimi zdolnościami mutantów grupuje tajemniczy profesor Charles Xavier, a do pierwszego składu wchodzą Marvel Girl, Cyclops, Iceman, Colossus, Storm i Beast. Ich zadaniem jest chronić ludzkość i innych mutantów, by doprowadzić do koegzystencji obu gatunków ludzkich.
Szybko dochodzi jednak do konfrontacji z przeciwnikami w postaci Bractwa Złych Mutantów prowadzonych przez Magneto, ukrywającego się na Savage Land. Mutanccy terroryści atakują różne miejsca świata, by zastraszyć i całkowicie zdominować homo sapiens. Drużynę dawnego przyjaciela Xaviera tworzą Quick Silver, Scarlet Witch, Blob, Mastermind i Toad. Eskalacja pomiędzy dwoma ugrupowaniami narasta, a sprawę komplikuje pojawienie się wśród X-Men enigmatycznego mutanta znanego jedynie jako Wolverine.
Chociaż zasady gry są zupełnie nowe, pionki pozostają takie same. Z tego powodu "Ultimate X-Men" to ciekawa lektura zarówno dla starych wyjadaczy, którzy pamiętają oryginalną drużynę X-Men, jak i kompletnych laików, zaczynających swoją przygodę z mutantami Marvela. Ci pierwsi mają okazję sprawdzić swoją wiedzę, bowiem komiks jest hołdem złożonym klasycznym historiom. Na każdym kroku pojawiają się różnego rodzaju odniesienia do opowieści o X-Men rozgrywających się na Earth-616. Czasami pewne wątki idą tym samym torem, czasem scenarzysta potrafi naprawdę zaskoczyć czytelnika, zmieniając pewne kluczowe elementy lub rozwijaąc niedopowiedzenia z oryginału.
Nowości w podejściu do X-Men jest dużo, dzięki czemu odbiorca czuje, że ma do czynienia z innymi X-Men, niż ci, których przygody ukazują się od 1963 roku. Beast i Storm mają się ku sobie, Colossus jest gejem, a Wolverine wcale nie jest taki stary jak jego klasyczny odpowiednik. W przypadku Logana styuacja przypomina trochę filmy wytwórni Fox. Wielokrotnie przejmuje pierwsze skrzypce i wysuwa się na prowadzenie. Jest jednak zupełnie inną postacią - o wiele paskudniejszą w swoim charakterze, którą bardzo trudno polubić.
Obie drużyny są zróżnicowane, a poszczególni bohaterowie różnią się od siebie charakterami. Czasami typy ich osobowości idą w bardzo popularne stereotypy, ale należy pamiętać, że komiks nie jest pierwszej świeżości i w okresie, w którym się ukazał, dominowały inne wzorce tworzenia bohaterów i fabuł niż obecnie. Sam scenariusz jest naprawdę dobrze napisany i trzyma w napięciu. Pierwszy tom "Ultimate X-Men" można podzielić na dwie historie, które się zazębiają. Pierwsze sześć zeszytów stanowi jedną opowieść, a drugie sześć drugą. Natomiast "Ultimate X-Men 1/2" jest bardzo dobrym przejściem pomiędzy nimi, skupiającym się w dużej mierze na dzieciach Magneto.
"Ultimate X-Men" czyta się, jakby oglądało się dobre superbohaterskie kino akcji. Pojawiają się spektakularne pojedynki, moce głównych bohaterów zostały bardzo dobrze wykorzystane, by oddać ich charakter, nie brakuje zwrotów akcji i idealnie wplecionych w to wszystko wątków romantycznych, a nawet familijnych. Millarowi udało się również uchwycić coś, co jest esencją klasycznych X-Men - poczucie, że czytelnik ma do czynienia z dużą, patchworkową rodziną, dla której równie ważne jak ratowanie świata, są zwykłe, przyziemne sprawy. W komiksie nie brakuje też humoru, często cynicznego i dobrze pasującego do bohaterów.
O rysunkach trudno nie mówić w superlatywach, jeśli mamy do czynienia z rodzeństwem Kubertów - astystów, którzy stworzyli komiksy obecnie uznawane za klasykę historii o superbohaterach. Ich specyficzny styl idealnie wpisuje się w scenariusz Millara i podkreśla cechy osobowości bohaterów. W drugiej połowie tomu jednego z braci wspomagają dwaj inni rysownicy, ale ich kreski łączą się, tworząc spójną całość. Mamy więc do czynienia z typowymi rysunkami pojawiającymi się w komercyjnych komiksach, które cieszą oko i pozwalają wybrzmieć napisanej historii.
Nawet jeśli ktoś już jest posiadaczem "Ultimate X-Men" w wydaniu od Dobrego komiksu (ten tom stanowi znaczną część zeszytów wydanych u nas kilkanaście lat temu), to i tak warto sięgnąć po wersję od Egmontu. Niech chodzi już nawet o wyższą jakość papieru, twardą okładkę, lepszą prezencję na półce, czy zebranie dwóch historii w jeden wolumen. W nowym wydaniu pojawia się usunięta przez Dobry Komiks strona, bo wydawnictwu zdarzało się kilkukrotnie okrajać prezentowane przez siebie komiksy. Poza tym Egmont wzbogaca historię, nigdy niepublikowanym w Polsce zeszytem "Ultimate X-Men 1/2". Wraz z kolejnymi tomami dostaniemy więc pełną kolekcję alternatywnych losów X-Men. Nie oznacza to jednak, że uniknięto wpadki. Pod koniec historii z "Ultimate X-Men 1/2" pojawia się kilka błędów graficznych, wykładających jak przypadkowa kopia dymków i onomatopei z poprzedniej strony. Chochliki drukarskie zdarzają się jednak nawet najlepszym.
"Ultimate X-Men" Tom 1 to komiks idealny nie tylko dla nowicjuszy, którzy chcą dopiero wejść w świat Marvela, zaczynając na nieco płytszej wodzie, zanim wypłyną na pełne morze komiksowego uniwersum, ale również gratka dla kolekcjonerów, a także wyjadaczy, niemających okazji sięgnąć po przygody ulubionych herosów, osadzone w alternatywnym świecie. Natomiast te osoby, które pamiętają czasy Dobrego Komiksu, sięgając po pierwszy tom "Ultimate X-Men", poczują nostalgię, ponieważ seria nadal roztacza klimat początku lat 00., kiedy mimo wszechobecnego internetu, na każdym kroku stał kiosk, w którym regularnie można było nabywać przygody ulubionych superbohaterów.
Trzymająca w napięciu, wciągająca fabuła, stojąca na wysokim poziomie oprawa graficzna i przede wszystkim ciekawe i wciąż nowatorskie podejście do dobrze znanych bohaterów to największe plusy początku tej serii. Dobrze, że Egmont nie sięga jedynie po nowości Marvela, ale wypuszcza na naszym rynku również pozycje, które do najświeższych nie należą, ale zasługują na poznanie przez polskiego czytelnika.
Ocena: 7,5/10
Oceń artykuł