"X-Men. Czerwoni" - [RECENZJA KOMIKSU]

06.08.2021 15:54
X-Men. Czerwoni - okładka Fot. Egmont Polska/materiały prasowe

"X-Men. Czerwoni" to jeden z najnowszych na polskim rynku komiksu o mutantach Marvela. Czy warto sięgnąć o historię o drużynie dowodzonej przez Jean Grey?

X-Men są jedną z najpopularniejszych drużyn superbohaterskich Marvel Comics. Wydawnictwo Egmont Polska przygotowało rodzimą wersję historii stworzonej w roku 2018, zatytułowaną "X-Men. Czerwoni". Chociaż od amerykańskiej premiery tej dwunastozeszytowej serii minęły 3 lata, komiks jest jeszcze bardziej aktualny niż w momencie, w którym wszedł na rynek.

Scenarzystą nowych "X-Men" jest uznany twórca Tom Taylor. Za rysunki odpowiada czwórka artystów: Roge Antonio, Mahmud Asrar, Carmen Carnero oraz Pascal Alixe. W zbiorczym wydaniu zamieszczono 12 zeszytów oryginalnej serii oraz "X-Men Red Annual" #1, co daje czytelnikowi pełny wgląd w historię o drużynie mutantów prowadzoną przez dopiero co zmartwychwstałą Jean Grey.

Polecamy

Komiks jest swego rodzaju kontynuacją wydarzeń ukazanych w pięcioczęściowym evencie "Phoenix Resurrection: The Return Of Jean Grey", wydanym w Polsce jako "Phoenix: Zmartwychwstanie. Powrót Jean Grey". Poprzednia mini seria stanowiła prolog do "X-Men Red", ale nie jest lekturą konieczną do zrozumienia wydarzeń w opowieści o nowej grupie X-Men.

Zdarzenia na świecie, które rozegrały się pod nieobecność Jean, sprawiły, że współzałożycielka X-Men postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i nie tylko walczyć o dobre imię mutantów, ale również skończyć z chaosem informacyjnym, który zawładnął mieszkańcami Ziemi. Grey pozbawiona mocy Phoenix, ale wyposażona w większe zdolności telepatycznie niż kiedykolwiek wcześniej, postanawia wykorzystać swój altruizm do walki o lepszą przyszłość dla ludzi i mutantów, wznosząc ideę Charlesa Xaviera na nowy poziom.

Nie jest jednak w stanie zrobić tego sama, więc montuje grupę mutantów, którzy stają się jej własną drużyną X-Men. W składzie grupy pojawiają się dobrze znane twarze, jak i nowicjuszka, która idealnie pasuje do nowego teamu i opowiadanej przez Taylora historii. Główną bohaterką jest oczywiście Jean, ale u jej boku pojawiają się również Nightcrawler, Storm, Wolverine (Laura Kinney), Gabby (znana też jako Honey Badger), Namor, Gambit, Gentle oraz Trinary.

foto: Egmont Polska/materiały prasowe/X-Men. Czerwoni - okładka Fot. foto: Egmont Polska/materiały prasowe/X-Men. Czerwoni - okładka

Ta ostatnia bohaterka debiutuje w pierwszym numerze i jest pochodzącą z Indii Technopatką - mutantką, potrafiącą telepatycznie porozumiewać się ze wszelkiego rodzaju urządzeniami technologicznymi. Chociaż jej moc może wydawać się mało imponująca, dzięki niej udaje pokonać się nie tak znowu tajemniczego przeciwnika, który nie tylko próbuje dopaść Jean, ale również omotuje w swoją sieć bezbronnych ludzi. Postać jest też ciekawym dialogiem ze współczesną kulturą, w której technologia stała się czymś, bez czego ludzie przestają sobie radzić w codziennym życiu. 

Taylor postanowił wykorzystać medium, jakim jest komiks superbohaterski, by wygłosić swój komentarz na temat otaczającego nas świata - rzeczywistości, w której jest nadzwyczaj dużo przyzwolenia na nienawiść, dyskryminację, zakłamanie, gloryfikowanie głupoty i ignorancję. "X-Men. Czerwoni" są więc swego rodzaju komentarzem społeczno-politycznym. Wpisuje się to bezbłędnie w genezę oryginalnych X-Men, którzy przecież pierwotnie odnosili się do sytuacji czarnoskórych obywateli USA, a na przestrzeni lat reprezentowali również inne mniejszości. Taylor postanowił podejść do sprawy globalnie i Jean oraz jej drużyna stają się uosobieniem tego wszystkiego, co stoi w opozycji do negatywnych cech, które zdają się w ostatnim czasie dominować światowy dyskurs. 

Nie bezpowodu zresztą większość grupy stanowią kobiety, a skład jest bardzo wielokulturowy. Nie jest to jednak żadna nowość do fanów X-Men, bo poza oryginalną drużyną, w grupie było zawsze o wiele więcej postaci żeńskich, i przedstawicieli różnych grup etnicznych oraz kultur niż w innych superbohaterskich drużynach. X-Men są więc pierwszorzędną platformą, głoszącą hasła o tolerancji, równości i braterstwie, które w dzisiejszym świecie wydają się być w odwrocie.

Polecamy

Najciekawszym elementem komiksu "X-Men. Czerwoni" jest to, że scenarzysta postanowił wykorzystać otaczającą go napiętą sytuację społeczno-polityczną i uczynić ją głównym przeciwnikiem X-Men. Chociaż w serii pojawia się bardzo namacalny i sprowadzony do jednej postaci wróg, w większości przypadków mutanci muszą walczyć z ignorancją, uprzedzeniami, nienawiścią i dezinformacją, która jest szerzona za pomocą nowych technologii.

To kolejny ciekawy aspekt, który nadaje serii bardzo poważnego tonu. Taylor przemyca wiele prawdziwych informacji na temat tego, jak wygląda współczesny świat i co sprawia, że ludzie zachowują się tak agresywnie wobec siebie. Oczywiście "X-Men. Czerwoni" to superbohaterski komiks Marvela, więc z czasem okazuje się, że całym hejtem stoi jedna zła postać, która manipuluje niczego niespodziewającymi się obywatelami różnych państw, ale komiks można odczytywać jako metaforę tego, jak politycy i inni wpływowi ludzie wykorzystują technologię i demagogię do szerzenia nienawistnych postaw.

Taylor posługuje się też bardzo dużą ilością przerażających faktów z prawdziwego życia, takich jak informacja na temat nierówności płac w Indiach, czy to, że smartfony bezprzerwy podsłuchują swoich użytkowników, zbierając dane, które następnie są wykorzystywane do targetowania reklam. Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że zdaniem autora jedynym rozwiązaniem jest zaprzestanie walki i podanie sobie dłoni. Nienawiść bierze się bowiem ze strachu i niezrozumienia, a sytuacja, w której uciśniona strona przechodzi do kontrataku, nie prowadzi do niczego dobrego.

foto: Egmont Polska/materiały prasowe/X-Men. Czerwoni - okładka Fot. foto: Egmont Polska/materiały prasowe/X-Men. Czerwoni - okładka

Nie oznacza to oczywiście, że Jean i jej drużyna pozostaje bierna. Mutanci pod przewodnictwem Grey wykorzystują jednak kłody rzucane im pod nogi przez przeciwników, by obrócić jej przeciwko swoim wrogom. Robią to w bardzo pacyfistyczny i defensywny sposób. Taylor pokazuje więc, że czasami najlepszą obroną jest kreatywność i tworzenie swoich własnych zasad, nie wchodząc przy tym w gierki adwersarzy.

W komiksie dzieje się to na każdym kroku, dzięki czemu nie ma zbyt wielu spektakularnych walk ani bezsensownej przemocy. Typowo superbohaterskie sytuacje się zdarzają, ale nie są esencją serii. Wręcz przeciwnie - sprawiają wrażenie dodatku, bez którego mainstreamowa seria o herosach nie może się obejść, ale nie na nie kładziony jest cały nacisk. Dzięki temu "X-Men. Czerwoni" to bardzo mądry komiks skierowany głównie w kierunku nienawistnej polityki między innymi Donalda Trumpa. Seria bez wątpienia jest komentarzem na temat tego byłego już prezydenta USA. Powstała bowiem, kiedy nadal rządził krajem. Taylor wychodzi jednak poza Stany Zjednoczone i obrywa się również idącej w prawdziwym życiu w niebezpiecznym kierunku Polsce. Jeden z zeszytów został w dużej części poświęcony naszemu krajowi, który jawi się jako nietolerancyjny i zmuszający mutantów do ucieczki poza jego granice. Niestety w roku 2021 historia napisana przez Taylora staje się bardziej prawdopodobna niż przed trzema laty.

"X-Men. Czerwoni" nie jest jednak nieudolnym dydaktycznym tworem, który usilnie stara się szerzyć protolerancyjne treści. Wszelkie sytuacje, w których krytykowane są postawy typowe dla hejterów, twardogłowych popleczników zamordyzmów czy przedstawicieli patoprawicy, wynikają bezpośrednio z fabuły komiksu i sprawiają wrażenie bardzo naturalnych. Warto też zwrócić uwagę, że mimo poważnych tematów, scenariusz ma dużo lekkich momentów. Marvel jak zwykle potrafi zrównoważyć klimat, rozładowując napięcie naprawdę zabawnymi wstawkami komediowymi.

Wspomnieć trzeba również o gratce dla wieloletnich fanów X-Men. Na każdym kroku pojawiają się różnego rodzaju odniesienia do przeszłości drużyny. Widać to już zresztą w tytule serii, która nawiązuje do okresu w latach 90., kiedy grupa rozbita została na dwa podzespoły odróżniane od siebie nazwami kolorów. Jest też próba kontynuacji tego, co na początku lat 2000 z X-Men zrobił Grant Morrison. Pojawiają się więc smaczki z klasycznych już historii sprzed kilkudziesięciu lat, zarówno te bezpośrednie, jak i takie, przywoływane w celach komediowych. Nie brakuje też występów gościnnych, między innymi członków Avengers.

Rysunkowo jest jak zwykle bardzo przyzwoicie i chociaż seria nie oferuje przekroju różnych stylów, każdy z rysowników ma swoje dystynktywne cechy, które pozwalają na zauważenie zmiany artysty. Najbardziej wyróżniają się rysunki Pascala Alixe, który odpowiada za zawarty w wydany zbiorczym Annual. Rysownik posługuje się bardzo realistycznym stylem, co podkreśla dość prywatną historię z numeru specjalnego. Kreska Asrara jest natomiast bardziej kreskówkowa i ekspresyjna, a prace Carnero i Antonio to już typowa superbohaterszczyzna z czystymi, liniami łączącymi karykaturę z realizmem.

Polskie wydanie zostało oprawione w miękką oprawę, co zmniejsza wagę tomiku i ułatwia jego czytanie. Na uwagę zasługuje tłumaczenie Weroniki Sztorc, która nie tylko uniknęła błędów, ale również dobrała słowa w taki sposób, że nie tylko świetnie łączą się charakterem postaci, ale również oddają zamierzenia scenarzysty. Jak zwykle w wydaniu pojawiły się okładki alternatywne poszczególnych numerów, za które odpowiadają artyści związani z Marvelem.

foto: Egmont Polska/materiały prasowe/X-Men. Czerwoni - okładka Fot. foto: Egmont Polska/materiały prasowe/X-Men. Czerwoni - okładka

Komiks "X-Men. Czerwoni" nie jest kamieniem milowym w historii X-Men, ale twórcy podeszli do tematu z szacunkiem dla poprzednich historii. Trudno się zresztą dziwić, skoro szacunek to jedno z kluczowych pojęć, stanowiących trzon tej może nieszczególnie spektakularnej, ale mimo wszystko pięknej i mądrej opowieści, która daje pocieszenie w świecie pełnym nienawiści. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów mutantów. Mimo że czytelnik jest od razu rzucany na głęboką wodę (i to dosłownie biorąc pod uwagę obecność w komiksie Namora), seria może być wprowadzeniem do nowożytnej mitologii X-Men, więc jest idealną lekturą nie tylko dla hardcorowych fanów, ale również osób, które zaczynają przygodę z mutantami. Pozycję pochłania się jednym tchem, kolejne zeszyty nie nudzą, a po skończeniu ostatniego zeszytu, pojawia się zawód, że nie ma ciągu dalszego. I to chyba powinna być najlepsza rekomendacja komiksu "X-Men. Czerwoni".

Ocena: 9/10

Sergiusz Kurczuk
Sergiusz Kurczuk Redaktor antyradia
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.