Broniący się łoś strącił helikopter, załodze udało się przeżyć
Łosie to prawdziwe kozaki – jednemu z nich, żyjącemu w amerykańskim stanie Utah, udało się unieszkodliwić polujący na niego helikopter. To się dopiero nazywa obrona terytorium!

Zwierzę nie walczyło co prawda o życie, gdyż zadaniem załogi śmigłowca było uśpienie łosia i założenie mu obroży śledzącej, poczucie zagrożenia musiało być jednak naprawdę duże – wystarczy przecież wyobrazić sobie unoszący się nad głową, głośny śmigłowiec, żeby poczuć się przynajmniej odrobinę nieswojo.
Zanim doszło do wypadku, sytuacja wyglądała na opanowaną – maszyna unosiła się 3 metry nad ziemią, a na łosia została zrzucona siatka mające krępować jego ruchy.
Łoś superktoś
Łoś to duże zwierzę – jego wysokość potrafi przekroczyć nawet 2 metry. Załoga śmigłowca przekonała się, że metr zapasu to zdecydowanie za mało – znajdujący się w podbramkowej sytuacji gigant postanowił zaatakować.
Podskoczył więc i pchnął rogami – udało mu się trafić w tylne śmigło, przez co helicopter stracił stabilność i spadł na ziemię.
W maszynie znajdowały się trzy osoby. Pierwsza z nich wyskoczyła na chwilę przed wypadkiem, żeby unieruchomić znajdującego się pod siatką łosia, dwójka załogi została w helikopterze. Z wypadku wyszli bez szwanku.
Niestety, nie da się tego powiedzieć o łosiu, który próbę obrony przypłacił życiem. Władze stanu Utah poinformowały, że prowadzą śledztwo w sprawie wypadku – do tej pory w taki sposób miało być schwytanych i oznakowanych około 1300 łosi – żadnemu z nich nie stała się krzywda.
Łosie potrafią dobitnie pokazywać swoją dezaprobatę dla znajdujących się w najbliższej odległości maszyn – jeden z nich brutalnie rozprawił się z autonomiczną kosiarką.