„Chcę wykopać Stanleya Kubricka i ponownie go zabić” – operator „Matriksa” w ostrych słowach o niepowodzeniu sequeli

14.07.2020 14:57
„Chcę wykopać Stanleya Kubricka i ponownie go zabić” – operator „Matriksa” w ostrych słowach o niepowodzeniu sequeli Fot. . materiały prasowe Warner Bros/East News

Trylogia „Matriksa” zarobiła na całym świecie ponad 1,6 mld dolarów. Pierwszy film jest dziełem kultowym i pod wieloma względami rewolucyjnym. Tego samego nie można jednak powiedzieć o jego dwóch sequelach. Teraz operator wszystkich trzech części, Bill Pope, wypowiedział się na temat pracy nad filmami sióstr Wachowskich. Mężczyzna nie przebierał w słowach.

Pierwszy „Matrix” ukazał się w 1999 roku. Z miejsca stał się dziełem, które zaskarbiło serca widzów i krytyków, którzy chwalili go za innowacyjne rozwiązania technologiczne oraz za ciekawą fabułę, która umiejętnie łączyła film akcji i science-fiction z rozważaniami na temat natury ludzkiej. Produkcja okazała się tak wielkim sukcesem, że niedługo później rozpoczęto prace nad dwoma sequelami.

Przeczytaj także

„Matrix” – sequele 

„Matrix Reaktywacja” i „Matrix Rewolucje” kręcono równocześnie, jeden po drugim. Całość procesu produkcji trwała aż 276 dni zdjęciowych. I właśnie w tym elemencie operator Bill Pope dopatruje się głównej zmiany przy pracy nad obydwiema częściami i zdecydowanie niższym poziomem obydwu dzieł.

"Jest coś w kręceniu filmu przez tak długi okres. Takie tempo pracy sprawia, że człowiek jest odrętwiały. Drętwieje głowa, dusza, a przede wszystkim sam film".

"Jak pomyślimy sobie o „Hobbicie” i fakcie, że nakręcili trzy części niemal równocześnie, to należy zauważyć, że one zwyczajnie odbierają człowiekowi czucie. Czytając książkę, tego się nie czuje, bo możemy ją odłożyć i wrócić. W filmie, tak długi proces zdjęciowy jest zwyczajnie za długi. Istnieje limit tego, co możemy wchłonąć".

Przeczytaj także

Bill Pope nieprzychylnie o pracy na planie sequeli

Wypowiedź pochodzi z podcastu „Team Deakins”. Operator był bowiem w ten weekend gościem podcastu operatora Rogera Deakinsa („Skyfall”, „Sicario”, „Blade Runner 2049”), który niedawno założył swój kanał, do którego zaprasza znane osobistości świata filmu. W trakcie rozmowy z Billem Popem, temat zszedł na trylogię „Matriksa”. Jak podaje portal IndieWire, Pope powiedział:

"Wszystko, co było dobre podczas kręcenia pierwszego filmu, było niedobre podczas pracy nad dwoma pozostałymi. Nie byliśmy już wolni. Ludzie ciągle na Ciebie patrzyli. Było niezwykle dużo presji. W moim sercu, nie lubiłem ich. Czułem, że powinniśmy iść w inną stronę".

Operator wspomina, że wprowadziło to nerwową atmosferę na planie i zaczęło dochodzić do różnego rodzaju starć i potyczek między członkami zespołu.

"[Na planie] było wyjątkowo dużo napięcia i personalnych starć, i mam wrażenie że było widać to nawet na ekranie. To nie był mój najbardziej wzniosły moment, tak jak w zasadzie nikogo innego z ekipy".

Przeczytaj także

Częścią problemu byli sami Wachowscy, którzy wydaje się celowo wprowadzili taką, a nie inną atmosferę na planie. Tak przynajmniej twierdzi Bill Pope. 

"Wachowscy przeczytali tę cholerną książkę Stanleya Kubricka, w której reżyser napisał: „Aktorzy nie grają w sposób naturalny, dopóki porządnie ich nie zmęczysz”. No więc mówili do ekipy: zaczynamy ujęcie 90. Mam ochotę wykopać Stanleya Kubricka z grobu i zabić go ponownie”.

Przeczytaj także

Powstaje „Matrix 4”

Co ciekawe – w przyszłym roku zobaczymy film „Matrix 4” z oryginalną obsadą oraz Laną Wachowski w postaci współscenarzystki oraz reżyserki dzieła. Na stołku operatora nie wróci jednak Pope. Słuchając jego ostatnich komentarzy, trudno się temu dziwić.

Czytaj także: Brutalna wojna z nowojorską mafią w nowym dokumencie Netfliksa. Zobaczcie zwiastun serialu.

 

Michał Kaczoń Redaktor antyradia
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.