Co gdyby David Lynch wyreżyserował „Dirty Dancing”?

Największy surrealista kina amerykańskiego za kamerą klasycznego melodramatu muzycznego? To by było coś. Powstało wideo przybliżające tę wizję.
Oniryczne sceny balansujące na granicy logiki, które wymykają się jednoznacznej interpretacji. Do tego wszelkiej maści wynaturzenia - te fizyczne, ale zwłaszcza psychiczne. Dzięki temu właśnie David Lynch zaskarbił sobie uczucie widzów. Czy amerykański reżyser mógłby zrobić film o miłości? Jak najbardziej, przecież to czynił m.in. w „Dzikości serca”.
No tak, ale opowieść o zamiłowaniu do tańca chyba już nie mieści się w sferze zainteresowań Lyncha? Być może zbyt wielu kubańskich rytmów nie uświadczymy w jego dziełach, ale taneczne sekwencje jako takie są jak najbardziej obecne w jego dokonaniach. Tu sztandarowym przykładem jest „Twin Peaks”, choć w innych jego filmach również mogliśmy doświadczyć podobnych wstawek, patrz „Głowa do wycierania”.
Zapomnijmy jednak o pulsujących rytmach, a w ich miejsce podłóżmy narkotyczne brzmienia i senne tempo podkreślające wydarzenia rozgrywające się na granicy jawy i snu. Macie już obraz tego jak mogłoby wyglądać „Dirty Dancing” w reżyserii Davida Lyncha. A przed Wami wizja zaproponowana przez jednego z YouTuberów. Jeżeli znacie twórczość filmowego surrealisty, to natychmiastowo odnajdziecie tropy wiążące się z jego twórczością:
Ostatnim dokonaniem Davida Lyncha pozostaje 3. sezon „Twin Peaks”, który zadebiutował 21 maja 2017 roku. W jednym z odcinków pojawił się zespół Nine Inch Nails (Lynch i Reznor współpracują ze sobą od lat) wykonujący utwór „She’s Gone Away”, który pochodzi z najnowszej EP-ki grupy zatytułowanej „Not the Actual Events”.
Lynch wrócił do słynnego sennego miasteczka, ale na ekrany powróciło też „Dirty Dancing”, tyle że w serialowej odsłonie. Gwiazdami produkcji zostali Abigail Breslin oraz Colt Prattes.
Oceń artykuł