"Cruella", reż. Craig Gillespie [RECENZJA]
!["Cruella", reż. Craig Gillespie [RECENZJA]](https://gfx.antyradio.pl/var/antyradio2/storage/images/filmy-i-seriale/filmy/cruella-rez-craig-gillespie-recenzja-47629/15586055-1-pol-PL/Cruella-rez.-Craig-Gillespie-RECENZJA_article.jpg)
Nie wszystko złoto, co się świeci. To niestety potwierdza nam "Cruella", bo chociaż Emma Stone, Emma Thompson, a także cały sztab ludzi odpowiedzialnych za kostiumy i scenografię absolutnie błyszczą, to cała reszta jest raczej średnia.
Cruella - recenzja najnowszego filmu Disneya
Disney kontynuuje swoją nową tradycję tworzenia aktorskich filmów o znanych i lubianych postaciach ze swoich bajek. W ciągu zaledwie ostatnich kilku lat mieliśmy okazję zobaczyć "Aladyna", "Króla Lwa", "Mulan", czy "Piękną i Bestię". Wiecie, co łączyło wszystkie te produkcje? Wysokie budżety, głośne nazwiska, a także przeciętny poziom efektu końcowego.
Dokładnie takimi słowami można opisać również "Cruellę", nowy film Disneya, który jest genezą tytułowej Cruelli De Mon, kryminalistki chorującej na niezdrową obsesję na punkcie dalmatyńczyków. Do produkcji zaangażowano Emmę Stone i Emmę Thompson, a teraz możemy ocenić efekt końcowy. Ten, jak już się pewnie domyśliliście, jest nieco rozczarowujący.
Zacznijmy od absolutnych pozytywów - to wspomniane aktorki. Obydwie błyszczą w swoich rolach, obydwie są przekonującymi socjopatkami z brakiem poszanowania dla innych osób, aczkolwiek przemiana Estelli w Cruellę jest nieco przesadzona i zrobiona bardzo na szybko, przez co trudno ją zaakceptować. Tu jednak wina leży po stronie scenariusza, aniżeli występu Emmy Stone.
Ta jest bowiem świetna w tytułowej roli, a jej monolog z końcówki filmu jest definitywnie najlepszą sceną w całej "Cruelli". Stone pokazuje wtedy, że jest laureatką Oscara i aż szkoda, że twórcy tak rzadko korzystają z jej ogromnych umiejętności dramatycznych. Z drugiej strony aktorka dobrze odnajduje się również w nieco lżejszym klimacie, więc oglądanie jej w komediowych sytuacjach także sprawia nam przyjemność. Natomiast Emma Thompson po prostu zwyczajnie zachwyca.
Na pochwały zasługują również kostiumografowie, wizażyści i absolutnie wszyscy, którzy pracowali nad warstwą wizualną filmu. Ten wygląda bowiem fantastycznie pod względem projektów strojów i odtworzenia Londynu z lat 70. Film opowiadający o dwóch projektantkach mody powinien mieć świetne i fantazyjne stroje, a te dokładnie takie są.
A co oprócz tego? W swojej roli dobry jest jeszcze Jack McCrea, którzy wciela się w krawca pomagającego młodej Cruelli w stworzeniu jej wczesnych projektów. Na tym lista plusów się kończy. Scenariusz jest bowiem odtwórczy - to standardowa opowieść o zemście z elementami heist movie, dialogi są bardzo nierówne (bo z jednej strony dostajemy bardzo dobre monologi Cruelli, czy dobre rozmowy między nią i Baronową Hellman, a z drugiej mamy mnóstwo suchych i nieśmiesznych żartów, czy niezręcznych one-linerów), a pod względem reżyserii film się niczym nie wyróżnia. Wręcz przeciwnie - momentami jest gloryfikowanym teledyskiem.
Twórcy nabyli bowiem licencje do kilkunastu znanych rockowych i popowych szlagierów z lat 70. W "Cruelli" słyszymy więc "Whole Lotta Love" Led Zeppelin, "Should I Stay or Should I Go?" The Clash, "Stone Cold Crazy" Queen, czy "Feeling Good" Niny Simone. Z tego powodu średnio co 5 minut zaczyna się jakiś znany kawałek, który teoretycznie powinien sprawiać, że się ekscytujemy, ale niestety szybko staje się to męczące. Do tego często te piosenki zwyczajnie nie pasują do tego, co widzimy na ekranie.
W pewnym momencie "The Wizard" Black Sabbath przechodzi zupełnie z czapy w "Sympathy for the Devil" The Rolling Stones, a dosłownie trzydzieści sekund później zaczynają się napisy końcowe i słyszymy "Call Me Cruella" Florence + The Machine. Skutkuje to kompletnym mindfuckiem, bo żaden z kawałków do siebie w żaden sposób nie pasuje. Może ten pomysł nie brzmi na papierze jakoś tragicznie, ale jego wykonanie woła dosłownie o pomstę do nieba.
Film zawiera jeszcze kilka wciśniętych na siłę scen akcji, które nie są ani ekscytujące, ani specjalnie pomysłowe i w gruncie rzeczy tylko niepotrzebnie przedłużają ten i tak już długi film (134 minuty z napisami końcowymi - spokojnie moglibyśmy wyciąć 15 minut materiału i film by na tym pewnie zyskał). Twórcy również nie wykorzystali za bardzo potencjału, który tkwił w pieskach należących do głównych bohaterów. To jest dość dziwne, biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo dużą rolę czworonogi odgrywają w przyszłości Cruelli (aczkolwiek oczywiście pojawia się sporo nawiązań do jej przyszłości).
W ogólnym rozrachunku "Cruella" jest niemal taka sama, jak cała reszta aktorskich adaptacji bajek Disneya - głośna, ładnie wyglądająca, ale w gruncie rzeczy średnia. W sumie najbardziej ciekawe w tym filmie jest to, jak przyjmą go widzowie. Jeśli ten okaże się bowiem "klęską finansową", to być może Imperium Myszki Miki zdecyduje się na zmianę swojej polityki wydawniczej, a w kinach pojawi się więcej oryginalnych projektów.
Jeśli "Cruella" będzie jednak sukcesem (a istnieją na to ogromne szanse), to trudno sobie wyobrazić, by Disney miał zrezygnować z tej maszynki do zarabiania pieniędzy.
Ocena: 5/10
Film "Cruella" zadebiutuje w polskich kinach już 28 maja 2021 roku. Reżyserem filmu jest Craig Gillespie, natomiast scenariusz napisali Dana Fox i Tony McNamara. W rolach głównych wystąpili: Emma Stone, Emma Thompson, Joel Fry, Paul Walter Hauser, Mark Strong i Jon McCrea.
Oceń artykuł