David Bowie miał zagrać w „Strażnikach Galaktyki vol. 2”

James Gunn, reżyser filmu „Strażnicy Galaktyki vol. 2”, wyznał, że planował zaangażować do produkcji Davida Bowiego. Niestety muzyk był już w tym czasie ciężko chory i nie mógł wystąpić w sequelu hitu Marvela.
Czy jest ktoś, kto bardziej nadaje się do zwariowanego filmu, dziejącego się w kosmosie, pełnego odniesień (również muzycznych) do lat 70. i 80. XX wieku, niż Dawid Bowie? Wydaje się, że nie. W końcu Bowie przez jakiś czas wcielał się w przybysza z gwiazd Ziggy'ego Stardusta, a wijego repertuarze możemy znaleźć takie piosenki jak, „Space Oddity”, „Star Man” czy „Heroes”. Jego charakterystyczne przebrania też idealnie pasowałyby do konwencji filmu o kosmitach. Nic dziwnego, że James Gunn miał w planach zaangażować do sequela do „Strażników Galaktyki vol. 2” tego legendarnego muzyka. Filmowiec wyjawił tę informację podczas facebookowego Q&A z fanami.
Chciałem, żeby David Bowie zagrał członka oryginalnej załogi Yondu.
Bowie miał wystąpić obok innej gwiazdy ostatnich dekad ubiegłego wieku - Sylvestra Stallone. Odtwórca Rocky'ego wystąpił jako Stakar, przywódca kosmicznej grupy The Ravagers. Yondu został z niej wyrzucony po tym, jak porwał z Ziemi chłopca - głównego bohatera filmu - Petera Quilla. Bowie miał się wcielać w jednego z kosmitów wraz ze Stallonem, Michelle Yeoh, Michaelem Rosenbaumem, Vingiem Rhamesem i Miley Cyrus. Niestety w czasie kiedy kręcono drugą część „Strażników Galaktyki”, muzyk był już w kiepskim stanie zdrowotnym i nie mógł wziąć udziału w filmie. Wkrótce zmarł po przegranej walce z nowotworem.
Bowie miał już na swoim koncie występy aktorskie. Jego pierwszą kreacją była rola w filmie „Człowiek, który spadł na ziemię”. Pojawił się też w takich produkcjach jak: „Wesołych świąt, pułkowniku Lawrence” czy „Ostatnie kuszenie Chrystusa”. Ale jego role to nie tylko poważne kino. Wystąpił również w filmie fantasy „Labirynt”, jako Król Goblinów, wcielił się w postać Nikoli Tesli w „Prestiżu”, został agentem FBI w „Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną” oraz użyczył głosu Maltazarowi w animacji „Artur i Minimki”.
Szkoda, że nie udało się zobaczyć Davida Bowiego w filmie Gunna. „Strażnicy Galaktyki vol. 2” są naszpikowani odniesieniami popkulturowymi i legendarny muzyk idealnie odnalazłby się w świecie wykreowanym przez reżysera. Kto wie, może przebiłby nawet cameo Davida Hasselhoffa? To nie jedyny film, w którym Bowie nie zdążył wystąpić. Muzyk miał również zagrać w sequelu „Blade Runnera”.
Oceń artykuł