„Deadpool 2” reż. David Leitch [RECENZJA]

„Deadpool 2” to kontynuacja przygód wygadanego najemnika. Czy twórcy ponownie włożyli w film maksymalny wysiłek i produkcja trzyma poziom pierwszej części?
Miliony fanów na całym świecie oczekiwały filmu „Avengers: Infinity War”. Twórcy „Deadpoola 2” postanowili jednak zaryzykować i zaprezentowali opowieść o kontrowersyjnym, czasem denerwującym, ale przede wszystkim zabójczo śmiesznym i śmiertelnie skutecznym najemniku z supermocami kilka tygodni po premierze jednego z najbardziej kasowych filmów superbohaterskich. Nie oszukujmy się jednak. Szefowie 20th Century Fox doskonale zdają sobie sprawę, że „Deadpool” przyciąga do kin inną klientelę, niż kolejna pompatyczna i cukierkowa produkcja Marvel Studios.
Pierwsza część „Deadpoola” była jak strzał z liścia w twarz widzów i filmowców. Produkcja o dość małym jak na tego typu filmy budżecie okazała się hitem, a Ryan Reynolds wreszcie postawił na swoim, biorąc udział przy przyzwoitej adaptacji przygód komiksowego najemnika. „Deadpool” nie był dziełem pod względem warsztatu filmowego, ale wniósł powiew świeżości do gatunku superbohaterskiego, dość wiernie oddając postać głównego bohatera. Fani zastanawiali się, czy kontynuacja da radę, szczególnie że David Leitch zastąpił Tima Millera na krzesełku reżysera.
Filmowi towarzyszyło wiele zabawnych i utrzymanych w klimacie poczucia humoru Deadpoola akcji, co tylko podsycało apetyt fanów Wade'a Wilsona. Zwiastuny nie zdradzały zbyt wiele na temat fabuły sequela, podobnie jak oficjalne opisy dystrybutora filmu (Po przeżyciu groźnego wypadku podczas serfowania, Wade Wilson stara się spełnić swoje marzenia o sławie jako hodowca buldoga francuskiego, jednocześnie żyjąc w otwartym związku z ukochaną kobietą. Próbuje odzyskać swoją pasję do życia, toczy walki z wojownikami ninja i człowiekiem z metalu. Podróżuje po całym świecie, by odkrywać znaczenie rodziny, przyjaźni i by ubogacić swoje życie seksualne).
Osią fabularną jest młody mutant Russel (Julian Dennison), który staje się celem wysłannika z przyszłości znanego jako Cable (Josh Brolin). Deadpool (Ryan Reynolds) werbuje drużynę X-Force, by ochronić chłopaka. Wkrótce dociera do niego, że nie wszystko jest czarno-białe, jak zazwyczaj bywa w kinie superbohaterskim. W przeciwieństwie do części pierwszej, w sequelu nie ma klasycznego czarnego charakteru, co wychodzi filmowi zdecydowanie na plus.
Po raz kolejny Deadpool zabiera widza na szaloną wycieczkę pełną niewybrednych dowcipów, brutalnych, ale niezwykle pomysłowych walk i pozwala spotkać dość ciekawe, jak na komediowy film akcji z elementami science fiction postacie. Powracają dobrze znani bohaterowie, ale nie braknie całkiem nowych protagonistów i antagonistów. „Deadpool 2” to kolejna laurka złożona popkulturze. Oczywiście w produkcji jest masa nawiązań do komiksów, (nie tylko Marvela, bo Wade drwi sobie też z DC Comics), filmów - zarówno klasyki kina, jak i całkiem świeżych hitów oraz muzyki. Wszyscy fani przygód X-Men będą na pewno zachwyceni, bo znowu spotkają się z kilkoma podopiecznymi profesora Xaviera, z którego Deadpool kilkukrotnie robi sobie po prostu jaja. Poza tym główny bohater ponownie łamie czwartą ścianę, co jest dodatkowym atutem postaci.
Twórcy postanowili postawić na sprawdzone sposoby i w filmie pojawia się wiele powtórzonych żartów z części pierwszej albo ich kontynuacja. Czasem czuć swąd odgrzewanego kotleta, ale większość humorystycznych scen wypada bardzo dobrze. Ale w końcu czego można się spodziewać po filmie o kolesiu, który mógłby zabijać samymi tekstami?
Przygody Deadpoola to ponownie dobre kino rozrywkowe, czego świadomi są twórcy, co jakiś czas żartujący z samych siebie (głównie scenarzystów). Oczywiście znowu pojawiły się uniwersalne treści, ale jak na „Deadpoola” przystało, przyprawione odpowiednimi żarcikami. Na uwagę zasługuje jednak dość spora przemiana głównego bohatera. Okazuje się, że nawet taki socjopata jak Wade Wilson, może się zmienić pod wpływem prawdziwej miłości. Tak, pojawia się wątek romantyczny, ale podobnie jak w pierwszej części filmu, twórcy nie przesłodzili go. Chociaż po zwiastunach mogłoby się wydawać, że produkcja to nieustająca walka, na szczęście tak nie jest. Pojawiają się chwile oddechu, a na końcu jest nawet morał.
Twórcy powinni zadedykować „Deadpoola 2” Jamesowi Cameronowi, który w jednym z wywiadów stwierdził, że filmy superbohaterskie nie opowiadają o rodzinie. To już kolejna produkcja, w której występują wątki głębokiej relacji między bohaterami. W pewien pokrętny sposób „Deadpool 2” jest w zasadzie kinem familijnym, o czym na początku i końcu przekonuje sam główny bohater.
Czy twórcom udało się dorównać pierwszej części? I tak i nie. Z jednej strony konsekwentnie kontynuują to, co zaczęli w roku 2016. Dzięki temu postać, którą kochali głównie fani komiksów w końcu przeszła do mainstreamu i stanęła obok innych popularnych zamaskowanych herosów. Nadal bawi, czasem nawet wzrusza, znowu bawi, rozrywa (widzów w przenośni, wrogów Deadpoola dosłownie) i przede wszystkim dostarcza rozrywki. Jednak jest to broń obosieczna, bo nowy „Deadpool” nie oferuje zbyt wiele nowości, które za sprawą pierwszej części wprowadziły do gatunku świeżość. „Deadpool 2” to naprawdę bardzo solidna produkcja, ale wciąż jedynie kontynuacja sprawdzonego pomysłu. Co nie zmienia faktu, że fani Deadpoola raczej powinni być zachwyceni.
Ocena:
7/10
Oceń artykuł