George A. Romero z nowym filmem zombie

Legendarny autor najwybitniejszych horrorów zombie w historii – „Nocy żywych trupów oraz „Świtu żywych trupów” – przygotowuje nowy film w swoim ulubionym gatunku. Zobaczcie również galerię najsłynniejszych zombie reżysera.
Widocznie filmy o zombie nie wyczerpały wszystkich pomysłów na fabułę. Twórca współczesnego obrazu żywego trupa, amerykański reżyser George A. Romero tym razem wymyślił, że umarlaki będą prowadzić auta wyścigowe w Koloseum, by zabawiać bogatych mieszkańców wyspy. Brzmi zabawnie?
Obraz nosi tytuł „George A. Romero Presents: Road of the Dead”. Romero jest producentem, zaś jego wieloletni współpracownik Matt Birman zajmie się reżyserią. Za scenariusz odpowiedzialni są obaj panowie. Birman przybliżył, jak może wyglądać w praktyce ich nowy film:
„Mad Max 2 – Wojownik szos” spotyka „Rollerball” na wyścigu NASCAR, a nad wszystkim unosi się inspiracja „Ben-Hurem”.
George A. Romero jest słusznie uważany za pioniera gatunku filmów o zombie, które dzięki serialowi „The Walking Dead” (którego notabene fanem Romero nie jest) osiągnęły niespotykaną wcześniej popularność. Jednak przed 1968 rokiem i premierą „Nocy żywych trupów”, filmy o nieumarłych wyglądały znacząco inaczej. Bliższy były Haitańskim korzeniom, gdzie nieszczęśnik powracał do życia, aby służyć mistrzowi. Inną wariacją były dziwaczne filmy science fiction, w których w wyniku atomowego skażenia powstawały ghoule. Jednak w żadnym w tych przypadków nie było miejsca dla trupa żywiącego się ludzkim mięsem.
Pierwszy film Romero był także swoistą cezurą w historii kina grozy, bowiem pokazywał, że pod szokującą formą można przemycić sporo interesującej treści o wydźwięku społeczno-politycznym. W tym wypadku obraz mógł służyć jako odbicie swoich czasów, czyli krwawej i niepotrzebnej wojny w Wietnamie, politycznych zabójstw, rasizmu oraz rosnącego niezadowolenia młodych ludzi wobec rządu amerykańskiego. Film łamał także ówczesne tabu, obsadzając czarnoskórego aktora w roli głównej, co wtedy nie należało do częstych procederów. Co więcej, dziecko zabijało rodzica. Nikt wcześniej w kinie nie przepuścił tak bezpardonowego ataku na amerykańską rodzinę. Byliśmy już po „Psychozie” i „Podglądaczu”, ale Romero wyznaczył nowy kurs dla horroru.
Jeszcze lepszy okazał się drugi film zombie reżysera – „Świt żywych trupów” z 1978 roku. Była to niesamowicie zajadła satyra na rzecz konsumenckiego szału Amerykanów, którzy po wycofaniu się żołnierzy z Wietnamu w 1973 roku i rok późniejszej aferze Watergate, zmierzali ku hedonistycznym znieczuleniu. Ogromna galeria, w której bohaterzy postanowili się ukryć, w przewrotny sposób zderzała ludzi z zombie. Komediowe wyczucie reżysera w obrazowaniu samopoczucia kraju nigdy nie było lepsze.
Każdy kolejny film twórcy z żywymi trupami był już gorszy, ale „Dzień żywych trupów” z 1985 roku oraz „Ziemia żywych trupów” z 2005 roku zasługują na pochwałę. Z sześciu filmów podejmujących tę tematykę, tylko „Survival of the Dead” z 2009 jest niewypałem. Może z tego powodu Romero podjął decyzję, aby reżyserem nadchodzącego filmu był Birman. Nie znamy jeszcze daty „Road of the Dead”, ale jesteśmy bardzo ciekawi, co z tego wszystkiego wyniknie. Na koniec przypominamy wam najsłynniejsze zombie z filmów Romero:
Oceń artykuł