George R. R. Martin nie ma czasu na oglądanie „Gry o tron”

„Grę o tron” oglądają prawie wszyscy. Wyjątkiem jest autor książek, na których opiera się serial. George R. R. Martin jest zbyt zajęty, by śledzić losy telewizyjnego hitu HBO. Co robi w tym czasie? Pisze kolejną część sagi, dziejącej się w Westeros.
George R. R. Martin to nazwisko, które zna każdy fan powieści fantasy. A dzięki serialowi HBO „Gra o tron” również osoby, które będąc w księgarniach, nawet nie zerkają w kierunku książek ze smokami, elfami i czarodziejami na okładkach. Produkcja najczęściej hakowanej stacji telewizyjnej w roku 2017 jest obecnie jednym z tematów, który nie schodzi z ust większości osób. Nieuchronnie zbliża się ostatni odcinek 7. sezonu serialu, w którym naprawdę będzie się działo. Okazuje się jednak, że pisarz nie ma czasu na oglądanie „Gry o tron”. Jak sam wyznał w rozmowie z amerykańską gazetą „Merto”, jest pochłonięty pracą.
Kiedy Martin sprzedał prawa do serii „Gra o tron”, jednak na tym nie skończyła się jego współpraca z HBO. Przez cztery pierwsze sezony serialu zdarzyło mu się napisać scenariusze do kilku odcinków. Już tego nie robi. Z resztą, trudno się mu dziwić, skoro 6. sezon wyprzedził losy bohaterów książek. Oczywiście autor nadzoruje prace twórców serialu, jednak to nie on jest odpowiedzialny za dwie ostatnie serie i zbliżający się za kilkanaście miesięcy finał serialu. Tym parają się (oczywiście na podstawie rozmów z Martinem) shworunnerzy David Benioff and D.B. Weiss. Czym Martin jest tak pochłonięty?
Dobra wiadomość, dla czytelników pisarza. Martin nie porzucił pracy nad długo wyczekiwaną 6. częścią sagi „Pieśni lodu i ognia”, zatytułowaną „Wichry zimy”. W wywiadzie nie zdradził daty premiery nowej książki, ale wyznał, jak kolejna pozycja osadzona w Westeros będzie korelować z serialem.
Ksiązki i adaptacja telewizyjna idą swoimi własnymi drogami. Na ekranie postacie giną na prawo i lewo. Zmarło już około dwudziestu bohaterów, którzy u mnie wciąż żyją i pojawią się w nowej książce.
Te słowa nie zaskakują, ponieważ na przestrzeni lat nie raz pewne wątki były poprowadzone inaczej niż w papierowym pierwowzorze. Fani powieści oczywiście cieszą się, że mogą oglądać telewizyjną wersję przygód ulubionych postaci z Westeros, ale coraz bardziej niecierpliwią się w oczekiwaniu na kolejną część „Pieśni lodu i ognia”. Pozostaje jednak zostawić mistrza w spokoju i dać mu przygotować jak najlepszą powieść. A może Martin nie ogląda serialu, bo nie chce się zasugerować podczas pisania?
Oceń artykuł