Jodie Foster twierdzi, że kino superbohaterskie rujnuje kinematografię. James Gunn komentuje słowa aktorki

Filmy o superbohaterach niszczą sztukę filmową? Tak twierdzi aktorka Jodie Foster. Jej wypowiedź skomentował reżyser James Gunn.
Ogromne superprodukcje o ludziach z nadprzyrodzonymi mocami na stałe wpisały się w krajobraz Hollywood. Od ponad 10 lat dostajemy kilka filmów rocznie opartych na komiksowych przygodach herosów z DC i Marvel Comics. Trend na kino superbohaterskie wydaje się być ciągle silny i na razie nie widać, żeby coś w tej kwestii miało się zmienić. Już niedługo zobaczymy „Black Panther” - kolejną produkcję Marvel Studios, która będzie zapowiedzią filmu „Avengers: Infinity War”. Po piętach Disneyowi depcze Warner Bros. z własnym uniwersum pełnym superbohaterów. Maszynka do robienia pieniędzy martwi dawno niewidzianą aktorkę Jodie Foster, która ostatnio dała o sobie znać jako reżyser. Gwiazda „Milczenia owiec” jest odpowiedzialna za jeden z odcinków 4. sezonu serialu Netfliksa „Black Mirror”.
W rozmowie z Radio Times stwierdziła, że filmy o superbohaterach niszczą kinematografię.
Chodzenie do kina stało się podobne do wizyt w parkach rozrywki. Studia produkują kiepski content tylko po to, by zadowolić masy, a akcjonariusze są jak frakowanie - mają z tego bardzo duży zwrot, ale jednocześnie niszczą Ziemię. To rujnuje nawyki oglądania wśród populacji amerykańskiej i w konsekwencji reszty świata. Nie chcę tworzyć filmu z budżetem 200 milionów dolarów o superbohaterach.
Foster powiedziała, że podjęłaby się produkcji superbohaterskiej tylko, kiedy bohaterowie mieliby bardziej złożone podłoże psychologiczne. Trudno nie zgodzić się ze słowami aktorki. Disney i Warner Bros. zalewa kina na całym świecie filmami, które oprócz zjawiskowych efektów specjalnych nie niosą w sobie zbyt wartościowych treści. Fabularnie prawie zawsze dostajemy naiwną i prostą historię o walce dobra ze złem. Są oczywiście wyjątki w postaci takich produkcji jak kameralny „Logan: Wolverine”, czy żartujący z konwencji kina superbohaterskiego „Deadpool”.
Głos w sprawie postanowił zabrać reżyser odpowiedzialny za serię „Strażnicy Galaktyki”. James Gunn podzielił się swoimi przemyśleniami za pośrednictwem Twittera.
Myślę, że Foster patrzy na film w staroświecki sposób, kiedy produkcje nie mogły prowokować do myślenia. Tak jest często, ale nie zawsze. Jej system wartości jest całkiem powszechny i nie jest całkowicie bezpodstawny. Mówię tak, ponieważ marki wielkich studiów są w zasadzie bezduszne - i to jest prawdziwe zagrożenie dla przyszłości filmów. Ale istnieje również kilka wyjątków.
Żeby kino przetrwało, uważam, że filmowe widowiska POTRZEBUJĄ wizji i serca, czego tradycyjnie nie ma. Niektórzy z nas robią wszystko, co w naszej mocy, by podążać w tym kierunku. Tworzenie widowisk filmowych, które są innowacyjne, ludzkie i pełne przemyśleń jest dla mnie najbardziej ekscytujące w tej pracy.
Ale żeby być fair, przynajmniej z cytatu Foster wynika, że odbiera tworzenie filmów jako coś, co przede wszystkim dotyczy jej osobistego rozwoju. Dla mnie to może być część powodu, dla którego robię, to co robię, ale wydawanie wielu milionów dolarów na film, musi być czymś więcej niż tylko tym - komunikacją. Więc moje doświadczenie jest jedynie szprychą w tym kole. Szanuję Foster i to, co zrobiła dla filmów oraz doceniam jej inne spojrzenie na Hollywood.
Chociaż seria „Strażnicy Galaktyki” jest raczej komedią familijną, nie można jej odmówić znamion dobrego kina rozrywkowego, z którego Hollywood słynęło na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Widać, że Gunn idzie na kompromis z szefami Marvel Studios, ale wkłada wiele pracy w stworzenie interesującej historii, ciekawych bohaterów i spójności stworzonego świata. Niestety nie zawsze taka postawa jest obecna podczas tworzenia filmów o superbohaterach. Inną kwestią jest to, że Foster trochę umniejsza kinu rozrywkowemu, które rządzi się innymi prawami niż bardziej ambitne filmy.
Jak widać, oba komentarze filmowców wpisują się w odwieczny problem ludzi związanych z tworzeniem kinematografii. Jedni stawiają na ilość zarobionych pieniędzy, dla innych ważna jest merytoryczna wartość dzieła i warsztat filmowy. Po której stronie stoicie?
Oceń artykuł