Mark Hamill zamierza trollować fanów „Star Wars” aż do premiery filmu „Ostatni Jedi”

Fani odliczają dni do pierwszego seansu filmu „Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi”, a Mark Hamill ze smutkiem zauważył, że ma już coraz mniej czasu na trollowanie miłośników „Star Wars”.
Mark Hamill słynie z tego, że lubi śmieszkować. Niedawno udawał ojca Sebastiana Stana, ale wraz ze zbliżającą się premierą VIII epizodu „Gwiezdnych Wojen” postanowił zadrwić z fanów świata stworzonego przez George'a Lucasa. Na Twitterze aktora od jakiegoś czasu pojawiają się wpisy, które dotyczą filmu „Ostatni Jedi”. To tylko niektóre przykłady radosnej twórczości Hamilla:
Zapowiedź? Fałszywy trop? Lalaka manekina? Głowa Hamilla? 54 dni na trollowanie, zanim „Ostatni Jedi” odpowie na wszystkie wasze pytania (i może spowoduje, że pojawią się nowe).
Kiedy zdajesz sobie sprawę, że Luke znajduje się również na plakacie z Ciemną stroną Mocy.
(Cytat z piosenki Jonie Mitchell „Both Sides Now”)
Hader [nazwisko autora wywiadu] rymuje się z Vader. Przypadek, czy... kolejna wskazówka dla was?
Aktor postanowił też podsumować swoją karierę żartownisia. Oczywiście żartując.
Moje życie jest wypełnione trollowaniem, nic dziwnego, że Guilermo del Toro obsadził mnie w „Trollhunters”. Bierzcie mnie na serio na własną odpowiedzialność.
Jednak najbardziej interesujący jest ostatni post Hamilla, przedstawiający głowę Porga wklejoną na słynny obraz Edwarda Muncha „Krzyk”.
Kiedy zdajesz sobie sprawę, że zostały tylko 33 dni trollowania do premiery „Ostatnich Jedi”.
Większość tweetów aktora dotyczy spekulacji fanów, czy Luke Skywalker po latach nieobecności na kinowym ekranie przeszedł na Ciemną stronę Mocy. Chociaż sam aktor w jednym z wywiadów wyznał, że tak się nie stanie, fani nie do końca wiedzą, w co mają wierzyć. Swoją drogą, przed kilkudziesięciu laty udało mu się nie zaspoilerować „Imperium kontratakuje”, więc tym razem do wpisów na Twitterze należy podchodzić z dystansem. Jednak już wiemy dlaczego Hamill tak doskonale odnajduje się w roli Jokera.
Jednak gwiazdorowi nie zawsze było do śmiechu. W wywiadzie dla UK Independent wyznał, że bardzo bał się powrotu do sagi „Star Wars”.
Byłem naprawdę przerażony. Zastanawiałem się, po co z tym igrać. Pomysł na dwukrotne złapanie błyskawicy do butelki wydawał mi się kompletnie absurdalny. Nikt nie chce oglądać 50, 60, 70-letnich wersji naszych postaci. biegających w koło i walących głowami w Gwiazdę Śmierci.
Chociaż Hamill początkowo nie chciał zagrać w „Przebudzeniu Mocy”, wiedział, że raczej nie ma wyjścia. Tym bardziej, że na występ zgodziły się inne gwiazdy oryginalnej trylogii - Carrie Fisher i Harrison Ford.
Wyobrażasz sobie, że byłbym jedyną osobą, która odmówiła? Stalbym się najbardziej znienawidzonym człowiekiem w środowisku nerdów.
W „Przebudzeniu Mocy” Hamill pojawia się na chwilę. Na szczęście w VIII epizodzie zobaczymy go w większej roli. Będzie bowiem nauczycielem Rey. Premiera najnowszej części „Star Wars” już 14 grudnia 2017 roku.
Oceń artykuł