Netflix skrytykowany za obsadzenie Jareda Leto w filmie „Outsider”

Internauci prześcigają się w złośliwych komentarzach na temat udziału Jareda Leto w nowym filmie Netfliksa pt. „Outsider”. O co chodzi tym razem?
Choć fanki wokalisty 30 Seconds to Mars ucieszyły się na wieść o jego występie w nowej oryginalnej produkcji Netfliksa, nie wszyscy podzielają ich entuzjazm. Po tym jak serwis zaprezentował oficjalny zwiastun filmu „Outsider”, w sieci zawrzało od negatywnych komentarzy. Czym naraził się Jared Leto? Odpowiedź brzmi: kolorem skóry. Wiele osób twierdzi bowiem, że umieszczanie białego mężczyzny w szeregach Yakuzy, nawet w ramach ekranowej fikcji, jest zwykłą kpiną i przejawem ostrego whitewashingu.
Whitewashing w nowym filmie Netfliksa
To nie pierwsza taka sytuacja, kiedy duża amerykańska produkcja obrywa za wybielanie postaci, które oryginalnie cechował odmienny kolor skóry. W przypadku hollywoodzkiej wersji „Ghost in the Shell” wybielenie głównej bohaterki, która oryginalnie jest Azjatką, bardzo negatywnie wpłynęło na dochody ze sprzedaży biletów, zaś nadchodząca aktorska wersja „Alladyna” bezustannie zmaga się z oskarżeniami o whitewashing, choć film nie miał nawet jeszcze swojej premiery. W nowym filmie Netfliksa główny bohater jest wprawdzie od początku opisywany jako biały Amerykanin, który po uwolnieniu z japońskiego więzienia zostaje członkiem Yakuzy, jednak to nie dopasowanie aktora do pierwotnego opisu postaci stanowi w tym przypadku problem.
Sęk tkwi w tym, że postać tytułowego Outsidera w ogóle nie ma prawa istnieć. Nie ma i nigdy w historii nie było takiego przypadku, w którym biały Amerykanin zostałby zaakceptowany i wcielony w szeregi Yakuzy. Internauci i znane osobistości azjatyckiego pochodzenia nie mogą się więc nadziwić, skąd wziął się pomysł Netfliksa, by stworzyć tak absurdalną historię i umieszczać w totalnie azjatyckim otoczeniu tak bardzo nieazjatycką postać.
Pisarka i socjolożka zajmująca się nierównością rasową, Nancy Wang Yuen, skomentowała ten zabieg następująco:
Jared Leto jako maszyna do zabijania Yakuzy? Nie, dzięki za taki #whitewashing.
Istnieje dosłowny #whitewashing (Dr Strange, Ghost in the Shell) i metaforyczny #whitewashing, kiedy produkcja umiejscowiona w Azji skupia się na białym aktorze (Ostatni Samuraj, Wielki mur). Jeśli nie rozumiecie tych niuansów, nie oskarżajcie mnie o idiotyzm.
William Yu, twórca projektu #StarringJohnCho, wzywającego do zatrudniania większej ilości aktorów azjatyckiego pochodzenia w hollywoodzkich filmach, zareagował jeszcze ostrzej, pisząc na swoim Twitterze:
PRZESTAŃCIE. PISAĆ. O. NAS.
W powyższym tweecie chodziło zapewne o to, by nie pisać „o nas bez nas”. Podobnego zdania są też inni internauci. Jeden z nich, Paul Wu, napisał:
Hollywood, „biały facet jedzie do obcego kraju i pokazuje tubylcom, jak wykonywać ich lokalne czynności lepiej” już się przejadł. Nie czuję się nawet obrażony, tylko naprawdę znudzony. Dajcie mi więcej Black Panthera, więcej FRESH OFF THE BOAT, więcej JANE THE VIRGIN. To są ekscytujące i tętniące życiem historie!
„Black Panther”, najnowszy film studia Marvel, faktycznie zaskarbił sobie ogromną sympatię wielu widzów właśnie z powodu tego, że w blockbusterze w końcu postawiono na czarnoskórego superbohatera, co zauważyła i pochwaliła nawet sama Michelle Obama. „Jane the Virgin” to z kolei skupiający się na bohaterce o wenezuelskich korzeniach serial autorstwa Jennie Urman, która tworząc swój następny serial, nową wersję „Czarodziejek”, postanowiła odwrócić sytuację i nieco przyciemnić kolor skóry oryginalnie białych głównych bohaterek.
„Black Panthera” wciąż możecie oglądać w polskich kinach, nowe „Czarodziejki” zadebiutują prawdopodobnie jeszcze w 2018 roku, zaś opowiadający fikcyjną historię o Yakuzie „Outsider” z Jaredem Leto w roli głównej będzie dostępny na Netfliksie już od 9 marca 2018 roku.
Oceń artykuł