Reżyserka filmu „50 twarzy Greya” żałuje, że go nakręciła

Sam Taylor-Johnson nie jest z siebie szczególnie dumna. To swoim nazwiskiem podpisała jeden z najgorszych filmów tej dekady.
Niby nie było tak źle. Wyreżyserowany przez nią film na podstawie szalenie popularnej książki E.L. James w 2015 roku zarobił aż 571 milionów dolarów na budżecie wynoszącym 40 mln. Recenzje były straszne, ale tego się wszyscy spodziewali, bo już pierwowzór jest powszechnie uznawany za antyliteraturę. Nominacje do złotych malin też nie były dla nikogo zaskoczeniem. Jednak Sam Taylor-Johnson wyznała, że to, co ją pierwotnie przywiodło do projektu, szybko zmieniło się w niemały koszmar z powodu bardzo trudnej relacji z autorką E.L. James.
Lubię wszystkich, stąd jest to dla mnie kłopotliwe, gdy ktoś nie przepada za mną. A tak było z E.L. James. Nie było między nami żadnej synergii.
Nie jest tajemnicą, że reżyserka ścierała się z autorką o kontrolę nad filmem i dochodziło do wielu żarliwych kłótni na planie, co zapewne uczyniło atmosferę niezwykle nerwową. Doświadczenie dla Taylor-Johnson było tak nieprzyjemne, że totalnie oderwała się od uczestniczenia w dalszych częściach:
Nigdy nie obejrzę sequeli. Zupełnie mnie nie interesują. Nie mogę powiedzieć, że żałowałam, bo to by był gwóźdź do trumny dla mojej kariery. Jednak patrząc z perspektywy czasu, nie zrobiłabym tego ponownie.
„50 twarzy Greya” można zaliczyć do filmów, które doprowadziły do tragicznych wydarzeń. Pewna para na Filipinach postanowiła odtworzyć scenę seksu z filmu, ale zamiast przyjemności i zabawy, wszystko skończyło się śmiercią 14-letniej dziewczyny. Sequel filmu, „Ciemniejsza strona Greya” (premiera 10 lutego 2017 roku) również przyczynił się do nietypowego zdarzenia, ale na szczęście tym razem bez przykrego finału. Obraz nie był tak wielkim hitem jak jego poprzednik, ale na siebie zarobił. Za to dokonał rzeczy niemożliwej – okazał się gorszym filmem.
Oceń artykuł