Statki z „Gwiezdnych wojen” przyczyną smogu

Nad Warszawą zaobserwowano maszyny, których załoga nie przejmuje się przekroczonymi limitami smogu w powietrzu. Być może poniższe dowody sprawią, że władze podejmą odpowiednie kroki przeciwko trucicielom środowiska.
Już od dłuższego czasu jesteśmy zewsząd informowani o fatalnej jakości powietrza nad Polską. Mieszkańcy co większych miast zakładają na twarze maski, aby nie musieć się truć zanieczyszczeniami. Naszym obowiązkiem jest hamowanie samych siebie, aby nie generować jeszcze większej emisji niepożądanych spalin i podobnych.
Od początku 2017 roku minęło zaledwie półtora miesiąca, a już 16 polskich miast przekroczyło dopuszczalny, roczny limit dni ze smogiem. Najgorzej jest w Krakowie, Nowym Targu i Wodzisławie Śląskim. Źle jest też w Warszawie, gdzie normy są przekroczone o kilkaset procent. Powodem jest wytwarzanie codziennych zanieczyszczeń, jak wspomniane spaliny, czy też te z kotłów węglowych. Innym czynnik jest wyżowa, bezwietrzna pogoda. Pyły nie rozprzestrzeniają się wtedy do góry, tylko poziomo. Znaczy to dokładnie tyle, że stoją w miejscu.
Jest jednak kolejny czynnik, który uwiecznił na poniższych wideo jedne z mieszkańców Warszawy. Statki z „Gwiezdnych wojen”. Wyliczaliśmy już ile kosztowałoby stworzenie pojazdu AT-AT, a także Sokoła Millenium. Przy okazji zaznaczyliśmy, że maszyny te pochłaniają ogromne ilości paliwa. A to, jak wiadomo, generuje spaliny.
Nic dziwnego, że reakcja troszczącego się o środowisko i swoje zdrowie obywatela była, delikatnie mówiąc, ostra. No bo, ku*wa, człowiek nie ma czym oddychać, a ci latają tymi statkami i nas trują. Na rowery by się lepiej przesiedli.
I jak tu się dziwić przekroczonym normom, skoro jeszcze w 2015 roku po ulicach Stolicy z gazem do dechy śmigały ścigacze z „Gwiezdnych wojen”? I jeszcze powodowały niebezpieczeństwo w ruchu drogowym:
Trzeba coś z tym zrobić. Cytując posła PO: „Albo się opowiadamy po jasnej, albo po niejasnej stronie mocy”.
Oceń artykuł