Sylvester Stallone twierdzi, że otarł się o śmierć na planie "Rocky'ego IV"
Sylvester Stallone ma na koncie wiele popisów kaskaderskich. Aktor niedawno stwierdził, że najbliżej śmierci był jednak podczas treningów do "Rocky'ego".
Sylvester Stallone prawie umarł na planie Rocky'ego IV
Niedawno Sly Stallone zaprezentował światu swoją reżyserską wersję filmu "Rocky IV", której towarzyszyła również premiera dokumentu o kulisach powstawania produkcji. W nim pojawiło się sporo nowych informacji na temat ikonicznego filmu - jedną z nich jest fakt, że Sly faktycznie mógł umrzeć na planie produkcji.
Stallone przypomniał sobie, że w trakcie nagrywania pojedynku bokserskiego z Dolphem Lundgrenem dostał mocno w głowę i trafił do szpitala na 4 dni. Jak czytamy w transkrypcji IGN:
Pierwszą rzeczą, którą nagraliśmy były wejścia Dolpha, przedstawienia bokserów, a potem dostałem tak mocno w głowę, że musieli mnie przewieźć helikopterem z Kanady do Kalifornii.
Niedługo potem dodał:
Dolph mnie kompletnie znokautował. Nie czułem tego od razu - dopiero w nocy poczułem, że serce mi praktycznie wyskakuje z klatki piersiowej. Ciśnienie mi skoczyło do 260 i gadałem z aniołkami. Straciłem przytomność i przebudziłem się podczas lotu awaryjnego. Potem widzę oddział intensywnej terapii, otoczony pielęgniarkami i zakonnicami. Parę dni w szpitalu i musiałem wrócić na plan, dokończyć walkę.
Obecnie Stallone pracuje ciężko nad 4. odsłoną "Niezniszczalnych", w której powróci Jason Statham i Dolph Lundgren. Nowymi twarzami w serii będą m.in. Tony Jaa, Megan Fox oraz 50 Cent. Jeśli chodzi natomiast o serię "Rocky" - aktor pracuje nad serialem o młodości tytułowego boksera.
Sly podkreślił, że Robert "Rocky" Balboa prowadzi raczej "zwykłe i nieekscytujące życie w bardzo ekscytujących czasach". Stallone nie zdradził, kto jego zdaniem mógłby zagrać młodego Rocky'ego. Niewątpliwie będzie potrzebny młody aktor z dobrym filadelfijskim akcentem.
Oceń artykuł
