Wrestlerzy sparodiowali „Miasteczko Twin Peaks”. David Lynch może czuć się zagrożony?

Niektórzy twierdzą, że stylu Davida Lyncha nie da się podrobić. Jak widać, zapaśnikom z federacji WWE Smackdown wyszło to całkiem nieźle.
Gratka dla fanów wrestlingu i „Miasteczka Twin Peaks”, o ile takie połączenia idą ze sobą w parze. Walki poprzebieranych niczym superbohaterowie zapaśników o kuriozalnych ksywkach to bardzo popularna rozrywka w Stanach Zjednoczonych. Chociaż u nas też znalazłoby się paru amatorów tego sportu, to jednak wrestling jest dla przeciętnego Polaka zjawiskiem trochę egzotycznym. Ale nawet przeciętny Kowalski wie, że dobry wrestler powinien mieć umiejętności aktorskie. Wystarczy zresztą zerknąć w kierunku Hollywood, by przekonać się o tym, że z ringu można trafić do Hollywood. Przykładem może być Dwayne „The Rock” Johnson, który zagrał w wielu filmach, czy John Cena, który wystąpi w spin-offie serii „Transformers”.
Zapaśnicy federacji WWE Smackdown postanowili sparodiować jedną ze scen kultowego „Miasteczka Twin Peaks”. Serial Davida Lyncha i Marka Frosta przeżywa obecnie mały renesans. Po 26 latach wrócił na antenę w kontynuacji stworzonej przez Showtime. Wrestlerzy wybrali jednak scenę z pierwszego sezonu, w której po raz pierwszy pojawiła się Czarna Chata.
W umieszczonym na Twitterze nagraniu widzimy Tylera Breeze'a, który jako agent Dale Cooper szuka zaginionego partnera z ringu o pseudonimie Fandango.
Oczywiście nie mogło zabraknąć zabawnych odniesień zarówno do serialu, jak i zapaśników WWE. Breeze ma na sobie charakterystyczny dla Coopera czarny garnitur. Na stole leżą pączki, a wrestler trzyma w ręce kubek kawy. Na korkowej tablicy oprócz zaginionego Fandango widzimy inne gwiazdy wrestlingu, których pseudonimy nawiązują do produkcji Lyncha. Są Bella Twin Peaks, Blue Velvet McIntyre, Kane Ogniu krocz za mną i Sting jako Głowa do wycierania.
Scena powtarza sen serialowego agenta. Nagle w pokoju pojawia się Fandango ubrany jak Człowiek z innego miejsca, mówi wspak, charakterystycznie tańcząc. Po chwili dołączają do niego dwaj inni zapaśnicy. Jeden z pieńkiem, który zostaje polany syropem klonowym, a drugi z czerwoną różą. Ich diaboliczne śmiechy przerywają krzyki Breeze'a: „Dość tych metafor!”. Na końcu okazuje się, że był to tylko sen.
Całość jest dokładnie taka jak pierwsze dwie serie „Miasteczka Twin Peaks” - trochę śmieszna, ale zdecydowanie bardziej niepokojąca. Zapaśnicy, chociaż nagrywali w warunkach domowych, uzyskali zamierzony efekt. Bez dwóch zdań David Lynch powinien się obawiać o swoją przyszłość, bo dostał srogi łomot od filmowców amatorów.
Oceń artykuł