Zamiast walkmana Star-Lord miał mieć… zabawkę Dartha Vadera

Prezes Marvela podzielił się niezwykłą ciekawostką związaną z kosmiczną sagą George’a Lucasa.
Film „Strażnicy galaktyki” Jamesa Gunna z 2014 roku mógł wyglądać zupełnie inaczej, gdyby jego producenci pozostali przy pierwotnej idei. Podczas konferencji prasowej związanej z nadchodzącym rebootem „Spider-Man: Homecoming”, Kevin Feige, szef Marvela, wyznał, że niewiele brakowało, a mielibyśmy namacalne połączenie między kinowym uniwersum Marvela i franczyzą „Gwiezdnych wojen” w 1. części przygód Star-Loda i jego kompanów. Żeby podkreślić ziemskie pochodzenie Petera Quilla (Chris Pratt), w filmie miała pojawić się scena, w której istota pozaziemska znajduje figurkę Dartha Vadera. Jednak za sprawą sugestii Jamesa Gunna, porzucono tego Easter Egga na rzecz znacznie lepszego:
Chcieliśmy w pewnym momencie wyjaśnić, że Peter Quill pochodzi z Ziemi. I bardzo długo uważałem, że będzie to najlepsza rzecz na świecie pokazać go w statku kosmicznym, gdzie rozmawia z obcymi i gdy przewraca swój worek, wypada z niego figurka Dartha Vadera, na którą jedna z istot pozaziemskich reaguje w stylu „Co to jest?”. Jednak James Gunn zasugerował nam pomysł z walkmanem, który był sto razy lepszy od mojego, bo zredefiniował cały film.
Ciężko dziś wyobrazić sobie serię „Strażników galaktyki” bez walkmana i tej niezwykłej ścieżki dźwiękowej, pełnej hitów z lat 60. i 70. jak „Ain’t No Mountain High Enough” Marvina Gaye’a i Tammi Terrell, czy „Moonage Daydream” Davida Bowiego. 2. część Marvelowskiej sagi kosmicznej zarobiła do tej pory 852 miliony dolarów, przebijając wynik swojej poprzedniczki, która pomimo mniej znanych superbohaterów, okazała się większym hitem niż „Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz”.
Obecnie James Gunn ciężko pracuje nad trzecim filmem, który zamknie trylogię latem 2020 roku. Niedawno pisaliśmy o jego zapowiedzi nowej postaci w uniwersum Marvela, czyli Adamie Warlocku. Jak zawsze wygadany reżyser wspomniał ostatnio w jednym z wywiadów, że przy kręceniu „Strażników galaktyki vol. 2” inspirował się kinem z Hong Kongu, a mówiąc precyzyjniej, takimi mistrzami filmowej sensacji jak Johnem Woo oraz Johnnie To. Miłość do azjatyckiego kina miała też wpływ na większe zaangażowanie Gunna w pomoc przy tłumaczeniu napisów do chińskiej premiery swojego ostatniego filmu.
Oceń artykuł