Zobacz, co by było, gdyby David Lynch reżyserował „Powrót Jedi”
David Lynch jako reżyser „Gwiezdnych Wojen”? Czemu nie! Przygotujcie się jednak na ostrą jazdę, która może namieszać w głowie bardziej niż podszepty Ciemnej Strony Mocy.
Każdy, kto widział chociaż jeden film Davida Lyncha, wie, że reżyser potrafi stworzyć specyficzny, surrealistyczny i oniryczny klimat. Niektórzy kochają jego dzieła, inni ich nie rozumieją, boją się ich lub nienawidzą, uważając za pseudosztukę. Lynch wsławił się jednak takimi filmami jak „Mulholland Drive”, „Człowiek słoń”, „Blue Velvet”, czy serialem „Miasteczko Twin Peaks”, który niedawno powrócił na antenę telewizji. Chociaż zdania o jego dokonaniach są podzielone, na pewno zapisze się w historii kinetografii. Co do jednego zgodzić się mogą wszyscy. Kolokwialnie mówiąc, filmy Lyncha ryją banię.
Przeciwieństwem artystycznych eksperymentów Lyncha, są komercyjne megahity, takie jak saga „Star Wars”. Chociaż kiedy powstawały pierwsze trzy części, Hollywood podchodziło do kina gatunków zupełnie inaczej niż teraz. Filmowiec Samuel C. Spitale oraz twórca efektów specjalnych Tyler Ham postanowili sprawdzić, co by było, gdyby to Lynch wziął się za pracę nad ostatnią częścią oryginalnej trylogii. Pytanie nie jest wzięte z kosmosu, bo George Lucas oferował Lynchowi reżyserowanie „Powrotu Jedi”. Lynch jednak odmówił i finalnie pieczę nad VI epizodem sprawował Richard Marquand. Spitale i Ham stworzyli krótki film, składający się w głównej mierze z fragmentów „Powrotu Jedi”. Całość zmontowana jest w trochę przerysowanej, manierze Lyncha. Oto efekt ich pracy:
Oczywiście w filmie Spitale i Hama pojawia się mnóstwo odniesień do filmów Lyncha. Jest między innymi „Miasteczko Twin Peaks”, „Zagubiona autostrada”, „Człowiek słoń” oraz „Diuna”. To nie pierwsza tego typu przeróbka. Pisaliśmy również o „Dirty Dancing” w wersji Lyncha. Jak Wam się podoba ta wersja „Powrotu Jedi”?
Oceń artykuł
