Kluczowa postać z "Gry o tron" początkowo miała przeżyć do samego końca. O kogo chodzi?

"Gra o tron" słynie z uśmiercania głównych bohaterów. Okazuje się jednak, że początkowo twórcy byli łaskawi dla jednej z postaci. Czemu zmienili swoje zdanie?
Kto widział chociaż jeden odcinek "Gry o tron", ten wie, że większość postaci nie mogła się czuć pewnie w niebezpiecznym świecie Westeros. Na każdym kroku czyhało niebezpieczeństwo. Jak nie ze strony wrogiego rodu, to z powodu grasujących smoków. Protagoniści znikali z sezonu na sezon i w finale pozostało tylko kilku głównych bohaterów. Ci, którzy dotarli do 8. sezonu serialu, mogli czuć się szczęśliwcami. Nie każdy jednak przeżył do ostatniego odcinka. Okazuje się, że jedna z postaci ściśle związana z Daenerys, początkowo miała pojawić się w 6. epizodzie finałowego sezonu "Gry o tron". O kim mowa?
"Gra o tron" sezon 8 - Jorah Mormont miał dotrwać do zakończenia serialu
Produkcja dobiegła końca, zakończenie "Gry o tron" zostało wyemitowane, więc twórcy i aktorzy mogą już swobodnie odpowiadać na pytania dociekliwych dziennikarzy. Scenarzysta Dave Hill udzielił wywiadu Entertainment Weekly. Zdradził, że w pierwszej wersji scenariusza Ser Jorah Mormont (Iain Glen), wcale nie ginął w bitwie o Winterfell.
Przez długi czas chcieliśmy, żeby Ser Jorah Mormont na samym końcu serialu trafił na Mur. Trójka, która wyszła z tunelu składała się z Jona, Jorrah i Tormunda. Ale z powodów logicznych rozwiązań, byliśmy zmuszeni zabrać go z Muru i zostawić u boku Dany tuż przed wydarzeniami z finału. Nie dało rady zrobić tego w bardziej beztroski sposób. A Jorah powinien skończyć cnotliwą śmiercią, broniąc kobiety, którą kocha.
Mormont poświęcił własne życie, by uchronić Daenerys przed śmiercią. To właśnie on niemalże od samego początku wspierał potomkinię Szalonego Króla w podążaniu drogą, którą wybrała. Zakochany w o wiele młodszej władczyni był przy niej do samego końca.
Hill wspomniał o logice, która przyświecała scenarzystom przy tworzeniu zakończenia "Gry o tron". I chociaż w przypadku Mormonta decyzja twórców jak najbardziej ma sens, fani serialu mogliby się nie zgodzić, co do pozostałych wątków. Tak czy inaczej "Gra o tron" nie skończyła się happy endem dla szlachetnego rycerza z Północy.
Aktor, który wcielał się w Mormonta, skomentował finał serialu, w którym Daenerys popadła w szaleństwo i zapragnęła podbić cały fantastyczny świat.
Jest w tym pewna doza słodyczy, ponieważ Jorah nigdy się nie dowiedział, co ona zrobiła. I to chyba jest najlepsze. Śmierć była dla niego błogosławieństwem, ponieważ nie dowiedział się, co się z nią stało. Z pragmatycznego punktu widzenia pisania historii, jego śmierć służyła wyższemu celowi. Gdzie indziej niby Jorah miałby się znaleźć? Za ch*ja nie wiem.
Dzięki śmierci z rąk Innych Mormont nigdy nie zobaczył szaleństwa Dany, ani tego, jak zabija ją Jon Snow. Zginął, wierząc, że Matka Smoków rzeczywiście uratuje Westeros, tak jak zrobiła to z Essos.
Zobacz też: "Gra o tron": ile postaci zginęło w serialu? Kto okazał się najskuteczniejszym zabójcą?
Oceń artykuł