Największa zagadka „Gry o tron” rozwiązana

Po roku czekania poznaliśmy dalsze losy Jona Snowa, jednej z kluczowych postaci serialu „Gra o tron”. Jeśli jeszcze nie widzieliście 2. odcinka 6. sezonu, zastanówcie się, czy chcecie czytać dalej!
Bob Dylan śpiewał niegdyś, abyśmy pamiętali, że śmierć to wcale nie koniec. Być może fanom serialu HBO bardziej znany był ten utwór w wykonaniu Nicka Cave'a (z gościnnym udziałem m.in. Kylie Minogue i PJ Harvey), na pewno jednak mieli przez ostatnie miesiące w pamięci jego główne przesłanie. Jeszcze raz podkreślamy: jeśli nie chcecie mieć styczności z dość poważnymi spoilerami dotyczącymi końcówki 5. i początku 6. sezonu, zakończcie lekturę w tym miejscu.
Mamy oczywiście na myśli efektowne zwieńczenie poprzedniej serii, gdzie Jon Snow niespodziewanie zginął zasztyletowany przez licznych członków Nocnej Straży, którzy nie popierali realizowanej przez niego polityki na stanowisku Lorda Dowódcy. Gdy tylko fani otrząsnęli się z szoku, błyskawicznie zaczęli układać teorie spiskowe i możliwe wersje dalszych wydarzeń. Popkultura nie widziała czegoś takiego od czasu morderstwa Laury Palmer, a jedyne, z czym nie mogli się pogodzić widzowie, to że Jon Snow zginął z całą nieodwracalnością tego stwierdzenia.
Teraz już wszyscy wiemy, że mieli rację.
Fani liczyli, że rozwiązanie tej zagadki poznają już w pierwszym odcinku nowego sezonu - w nim jednak obserwowaliśmy tylko ponownie zwłoki Jona Snowa, a przy okazji ujawniono nam pewien sekret Melisandre. Dopiero drugi epizod ukazał to, co przewidziało wielu fanów: próbę wskrzeszenia bękarta Starka przez kapłankę Czerwonego Boga. Choć początkowo wydawała się nieudana, ostatnia scena nie pozostawiła wątpliwości: Jon Snow przebudził się z - jak dotąd się zdawało - wiecznego snu.
Tym samym słusznie nie wszyscy wierzyli słowom samego Kita Haringtona, który unikał tematu jak to tylko możliwe i dopiero przyparty do - nomen omen - muru wyjawił, że owszem, dalej będzie grał w serialu, ale jako zwłoki. Teraz aktor poprosił wszystkich o wybaczenie.
Chciałbym bardzo przeprosić wszystkich za moje kłamstwa. Cieszę się, że ludzie byli tak zdenerwowani śmiercią mojej postaci. To, czego chyba najbardziej się obawiałem, to że nikogo to nie będzie obchodzić. Albo że zareagują w stylu: „A, dobra, Jon Snow nie żyje”. Ale wydaje mi się, że widzowie przeżywali podobną żałobę, co po odcinku z Krwawymi Godami. A to potwierdza, że zrobiłem to - albo cały serial to zrobił - w należyty sposób.
Oczywiście los postaci Kita Haringtona wciąż nie jest do końca jasny. Sądząc po obecności wilkora Jona, Ducha, i jego przebudzeniu dokładnie w tym samym momencie, w którym ożył jego pan, Jon Snow mógł cały czas żyć w jego ciele. Wskazywałoby na to również ostatnie słowo, jakie wypowiedział dziewięćset dziewięćdziesiąty ósmy Lord Dowódca Nocnej Straży przed swoją śmiercią: właśnie „Duch”.
Jak „śmierć” wpłynie na postać Jona Snowa i czy będzie on wciąż ulubieńcem widzów? Czy już do końca życia będzie nosił blizny po zasztyletowaniu? Czy z pomocą Dzikich wyrwie zamek Winterfell Boltonom? Części odpowiedzi na te pytania możemy się już domyślać po zwiastunach, a dalsze odcinki z pewnością przyniosą nam pozostałe.
Cieszycie się, że Jon Snow wrócił?
Oceń artykuł