Mrok, lęk i rock lat 80., czyli „Rojst” Jana Holoubka. Wywiad z twórcą serialu, jakiego w Polsce jeszcze nie było

Natalia Hluzow
16.08.2018 15:16
Jan Holoubek|undefined Fot. Jan Holoubek, materiały prasowe Showmax

W związku z nadchodzącą premierą „Rojstu”, mieliśmy okazję porozmawiać z Janem Holoubkiem - twórcą, scenarzystą i reżyserem serialu. W wywiadzie dla Antyradio.pl opowiedział, skąd wziął się pomysł na scenariusz, z czym kojarzą mu się lata 80., jaką funkcję pełni muzyka w jego serialu i dlaczego historia przedstawiona w „Rojście” ma wymiar uniwersalny.

„Witaj w polskim bagnie” głosi hasło promujące najnowszą produkcję oryginalną Showmax z Dawidem Ogrodnikiem i Andrzejem Sewerynem w rolach głównych. Twórca serialu „Rojst”,  Jan Holoubek, nie ukrywa, że widzów czeka trudna przeprawa przez mrok, brud i ciężką atmosferę lat 80. Zostanie ona jednak sowicie wynagrodzona, gdyż „Rojst” zapowiada się na najlepszą z dotychczasowych produkcji Showmax, a być może nawet jeden z najlepszych polskich seriali XXI wieku.

O swoich inspiracjach, skojarzeniach, uniwersalnym wymiarze serialu, zachwycających zdjęciach Bartka Kaczmarka i pojawiającej się w „Rojście” muzyce lat 80. Jan Holoubek opowiedział w wywiadzie dla portalu Antyradio.pl.

Rojst wywiad z reżyserem Fot. foto: materiały prasowe Showmax

W jednym z wywiadów na temat „Rojstu” powiedziałeś, że lata 80. to czasy Twojego dzieciństwa i zawsze chciałeś osadzić w nich swój serial. Dlaczego zatem jest to tak mroczny serial? Dlaczego opowiada historię morderstwa? Czy tak zapamiętałeś lata 80.?

Jan Holoubek: Właśnie te lata kojarzą mi się bardzo mocno z mrokiem. Po pierwsze dlatego, że byłem wtedy dzieckiem i choć przeżywałem szczęśliwe dzieciństwo, było ono naznaczone wieloma typowo dziecięcymi lękami. A z drugiej strony odczuwałem pewien lęk ogólny, społeczny, jaki wszyscy odczuwaliśmy w ten mroczny czas po stanie wojennym. Dla mnie lata 80. są fascynujące i jednocześnie najbardziej mroczne ze wszystkich, jakie ja przeżyłem. Dlatego wydało mi się idealnym rozwiązaniem osadzenie kryminału i w ogóle tak tajemniczej historii właśnie w tamtym czasie. Te lata były wręcz do tego stworzone.

Czy wobec tego, że lata 80. stanowiły idealne tło dla makabrycznych wydarzeń, musiałeś wymyślać fabułę „Rojstu” od początku do końca? Czy była to historia zasłyszana? Coś, co gdzieś kiedyś przeczytałeś? Czy zainspirowały Cię prawdziwe wydarzenia?

JH: Przede wszystkim należy zaznaczyć, że serial „Rojst” składa się z dwóch wątków, które się przenikają i spotykają na końcu. Jeden wątek dotyczy dzieciaków [młodych samobójców Justyny (Nel Kaczmarek) i Karola (Jan Cięciara) - przyp. red.], a drugi wątek to morderstwo prostytutki i przewodniczącego.

Rojst wywiad z reżyserem Fot. foto: materiały prasowe Showmax

Najpierw, dawno temu wymyśliłem wątek dzieciaków i początkowo miał to być samodzielny film. Natomiast potem dopisałem historię tego morderstwa i rozwinąłem postać młodego dziennikarza, bo pierwotnie był on tylko statystą. Głównym bohaterem był stary dziennikarz. Więc rozbudowałem tę drugą historię i nie będę ukrywał, że takie morderstwo, na bazie którego zbudowałem cały wątek młodego dziennikarza, miało miejsce w 2010 roku gdzieś pod Bydgoszczą. Znaleziono w lesie prostytutkę i stolarza, z tego co pamiętam. Okoliczności tego morderstwa były bardzo dziwne. Trafiłem na to w gazecie, więc pojechałem do Bydgoszczy, spotkałem się z tamtejszymi policjantami i oni wprowadzili mnie w kanwy tego morderstwa, które jest zresztą do dziś nierozwiązane.

Oczywiście to posłużyło mi tylko jako podstawa, żeby zbudować całą historię tego miasteczka i sekretarza, który tam ginie.

Rojst wywiad z reżyserem Fot. foto: materiały prasowe Showmax

„Chciałbym, żeby to miasto było lustrem, w którym możemy przejrzeć się jako kraj.”

Bardzo konkretnie określiłeś czas akcji „Rojstu” i jego znaczenie dla historii. A jak wygląda kwestia miejsca akcji?

JH: To się dzieje na zachodzie Polski, ale miejsce nie jest nazwane. Dbaliśmy nawet o to, żeby rejestracje w samochodach były zmyślone, nieodnoszące się do żadnego województwa. Chciałbym, żeby to miasto było metaforą, żeby było lustrem, w którym możemy się przejrzeć jako kraj. Dlatego nie chciałem tego lokalizować konkretnie. Ważne jest to, że to się dzieje na ziemiach odzyskanych. I to jest ważny element dla widzów, którzy będą oglądać serial, bo to ma swój finał, swoją puentę.

Rojst wywiad z reżyserem Fot. foto: materiały prasowe Showmax

Rozumiem więc, że - by w pełni móc odczytać „Rojst” - przyda się też wiedza historyczna? Że nie jest to jedynie uniwersalna historia?

JH: Ona przede wszystkim jest uniwersalna. Jest dla nas, Polaków, uniwersalna. Ponieważ immamentnym sposobem załatwiania wstydliwych spraw, który do dziś się nie zmienił, jest zamiatanie ich pod dywan. A to, że to akurat dotyczy tamtego czasu i jakiegoś miasta, nie zmienia faktu, że można to przełożyć na każdą inną historię.

Wracając do wątku nastolatków. Oglądając zaprezentowane dziś materiały ukazujące atak młodych dziewcząt na mniej popularną koleżankę podczas szkolnej dyskoteki, miałam wrażenie, że jest on bardzo współczesny. Czy masz też takie poczucie, że jest to komentarz do tego, co się dzieje obecnie wśród młodzieży? Do przemocy, która jest w szkołach?

JH: Na pewno nie było moim celem tworzenie wątku, który miałby wychowawczy czy moralizatorski ton. Chciałem po prostu opowiedzieć historię pierwszej miłości dwójki bardzo młodych ludzi, w którą brutalnie wkracza rzeczywistość - w tym przypadku szkolna. Marek Hłasko napisał kiedyś takie opowiadanie o parze zakochanych w sobie ludzi, którzy nagle zostają pobici przez jakichś huliganów. Tak więc to się nie zmienia po prostu. To cały czas się dzieje. Dlatego myślę, że wątek dzieciaków również jest uniwersalny. Zmieniły się tylko technologie. Dzisiaj nakręciliby to telefonem.

Rojst wywiad z reżyserem Fot. foto: materiały prasowe Showmax

„Karol to chłopak, który w tamtych czasach słuchałby takiej muzyki.”

Odbiegając od tematu samej historii - chciałabym zapytać Cię też o muzykę z serialu „Rojst”. Na ścieżce dźwiękowej znalazło się wiele rockowych utworów z lat 80., m.in. Kory czy Rezerwatu. Czy użyliście tych piosenek jedynie jako ilustracji muzycznej? Czy miała ona służyć jako dodatkowy nośnik znaczeń?

JH: Myślę, że tak. Na przykład utworem, który jest klamrą całego serialu jest utwór „Wymyśliłem Ciebie” Andrzeja Zauchy. Od niego serial się zaczyna i na nim się kończy. I to nie jest przypadek. Zanim jeszcze napisałem cały ten serial, wiedziałem, że ten utwór musi tam być.

A co poza Andrzejem Zauchą?

JH: Jest Kora i „Boskie buenos”. Jest Brygada Kryzys, która jest muzyką tego młodego chłopaka [Karola - przyp. red.]. To jest chłopak, który w tamtych czasach słuchałby takiej muzyki, bo to jest typ młodego buntownika. Jest Halina Frąckowiak. Jest Zbigniew Wodecki z super kawałkiem „Panny mojego dziadka” z jego debiutanckiej płyty. Jest Izabela Trojanowska z utworem „Wszystko, czego dziś chcę”, który Brodka przerobiła. Jest nawet Franek Kimono podłożony zresztą pod Piotra Fronczewskiego, który jest dyrektorem hotelu i jakimś cudem w jego piekiełku leci Franek Kimono. To jest super. (śmiech)

Rojst wywiad z reżyserem Fot. foto: materiały prasowe Showmax

Czyli smaczki też są...

JH: Dokładnie. Tak więc niektóre kawałki miały głębszy sens, a niektóre po prostu dobrze ilustrowały to, co dzieje się na ekranie. I myślę, że udało nam się stworzyć naprawdę topową playlistę z tamtych lat.

A dlaczego „Wszystko, czego dziś chcę” zostało wybrane jako utwór promujący serial?

JH: To już nie była moja decyzja, tylko działu promocji Showmax. I jak widać była to decyzja słuszna. Ale tylko dlatego, że Monika Brodka zrobiła z tego taką petardę. Gdyby śpiewała tak samo jak oryginał, nie miałoby w ogóle sensu robienie tego.

Brodka Rojst wywiad z reżyserem Fot. foto: materiały prasowe Showmax

„Od początku naszym myśleniem było, że my nie robimy serialu. Robimy film.”

Z pewnością miałoby to też inny wydźwięk. A jeśli chodzi o zdjęcia? Czy jako operator z wykształcenia czuwałeś trochę nad tym, czy oddałeś jednak wolną rękę autorowi zdjęć, Bartkowi Kaczmarkowi?

JH: Przede wszystkim trzeba ustalić, kim w danym projekcie jest autor zdjęć. Czasami jest tak, że reżyserzy nie wiedzą do końca, jak kręcić sceny, gdzie postawić kamerę, wtedy operator pomaga tworzyć inscenizację. Ale przede wszystkim oświetla te sceny. Ja osobiście uważam, że reżyser to jest człowiek, który musi wiedzieć, gdzie będzie stała kamera. Musi mieć to przemyślane od początku do końca. A autor zdjęć jest człowiekiem, który to oświetla.

Czyli Bartek bardziej wypełniał twoją wizję w kwestii kadrowania, ustawienia kamery...?

JH: To była współpraca. W niektórych tematach się oczywiście sprzeczaliśmy (choć niezbyt często), natomiast jeśli chodzi o oświetlenie, postanowiłem się w to nie wtrącać. Po to zaproponowałem współpracę Bartkowi Kaczmarkowi, którego bardzo cenię, żeby nie wchodzić mu na głowę. Chciałem zostać zaskoczony jego talentem. I tak się też stało.

Rojst wywiad z reżyserem Fot. foto: materiały prasowe Showmax

Pytam o to, ponieważ zdjęcia bardzo się tutaj wyróżniają. To są zdjęcia filmowe. Rzadko nawet w wysokiej jakości serialach zdarzają się właśnie takie zdjęcia.

JH: To też dlatego, że robiliśmy ten serial na jedną kamerę. Właśnie po to, żeby myśleć, a nie strzelać tymi kamerami w każdą stronę. Od początku naszym myśleniem było, że my nie robimy serialu. Robimy film. Po prostu podzielony na 5 części. Ta historia idealnie zamykała się w pięciu odcinkach.

Ale słyszałam, że planujecie już drugi sezon?

JH: Na pewno jest potencjał na dalsze rozwinięcie tej opowieści, może to być bardzo ciekawa historia. Ale na razie trzymajmy kciuki za pierwszy sezon.

Super! W takim razie życzę powodzenia. Dzięki za rozmowę.

Premiera serialu „Rojst” już 19 sierpnia 2019. Tylko w Showmax.

Natalia Hluzow Redaktor antyradia
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.