Jak brzmi „Predator” z dźwiękami z gry „Contra”?

W sieci pojawił się kolejny mashup. Tym razem internetowi twórcy postanowili połączyć dwa wytwory popkultury końcówki lat 80. - film „Predator” i grę wideo „Contra”. Co z tego wyszło?
Rok 1987. 12 czerwca na ekranach amerykańskich kin wchodzi film, który odmieni oblicze horroru i science fiction na długie lata. Dzięki tej produkcji kosmiczny bestiariusz wzbogacił się o jednego z najgroźniejszych kosmitów z filmów. Mowa oczywiście o „Predatorze” z niezapomnianym Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Trochę wcześniej, bo 20 lutego na rynku pojawiła się gra wideo, która do dziś jest wzorem dla dwuwymiarowych strzelanek z elementami platformówki. Chodzi o „Contrę”. Produkt Konami najpierw zdominował automaty, a rok później konsolę Nintendo Entertainment (oraz popularne u nas Pegasusy).
Te dwa tytuły pochodzące z różnych światów rozrywki przeszły do historii popkultury, stając się ikonami. Wspaniałe wspomnienia dla ludzi pamiętających czasy przełomu ostatnich dekad XX wieku i może nie do końca zrozumiałe, ale szanowane zjawiska dla młodszych pokoleń. Po latach od premiery „Predatora” i „Contry” ktoś wreszcie wpadł na pomysł, żeby połączyć te dwa kultowe wytwory popkultury w całość. Tym kimś byli twórcy kanału YouTube retroSFX.com, którzy specjalizują się w podkładaniu dźwięków z oldschoolowych gier pod nie zawsze stare, ale uznane filmy. Oto co wyszło z jednego z miksów retroSFX.com.
Może i proste dźwięki 8-bitowych konsol trochę odbierają dramaturgię filmu Johna McTiernana, ale trzeba przyznać, że całkiem pasują do fragmentów „Predatora”. Wybuchy, strzelaniny, ryk Predatora, jęki majora Alana „Dutcha” Schaeffera, a nawet strzały z łuku, czy skok do wody, nadają obrazowi nowego wymiaru i przywołują wspomnienia ze starych dobrych czasów. Swoją drogą „Predatora” i „Contrę” sporo łączy. Fabuła rozgrywa się w dżungli, w filmie przeciwnikiem jest kosmita, obcy pojawiają się również jako wrogowie w grze, jest dużo strzelania, a główny bohater to żołnierz. Dziwne, że nikt wcześniej nie wpadł na ten pomysł...
Oceń artykuł