Kiedy wraca „Gra o Tron”? Mamy smutne wieści dla fanów

Okazuje się, że fani bohaterów z Westeros będą musieli poczekać na spotkanie ze swoimi ulubieńcami trochę dłużej, niż się spodziewali…
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. W sieci pojawia się coraz więcej doniesień, które jednoznacznie wskazują na to, że nie doczekamy się premiery 8. sezonu „Gry o Tron” w 2018 roku. Teraz, kiedy Liam Cunningham – odtwórca roli Ser Davosa Seawortha – w wywiadzie dla TV Guide potwierdził, że zdjęcia do ostatniego sezonu potrwają aż do lata 2018, nie mamy już złudzeń. Finał jednego z najbardziej epickich seriali wszech czasów zobaczymy dopiero w 2019 roku.
HBO nie wydało jeszcze oficjalnego oświadczenia w tej sprawie, ale fakty mówią same za siebie. Ostatni sezon „Gry o Tron” będzie krótszy niż każdy wcześniejszy (tylko 6 odcinków w miejsce 10), a do tego pojawi się po najdłuższej, dwuletniej przerwie między sezonami.
Pewnego rodzaju pocieszenie można znaleźć w wypowiedzi Cunninghama, który podobnie jak John Bradley, przekonuje, że naprawdę jest na co czekać:
[Odcinki 8. sezonu] będą zdecydowanie lepsze i dłuższe niż dotychczas. Będziemy kręcić aż do lata. Przy poprzednich sezonach mieliśmy sześć miesięcy, by zrealizować aż dziesięć odcinków, a teraz mamy o wiele więcej czasu na zrobienie sześciu epizodów. Oczywiste więc wydaje się, że przełoży się to na długość odcinków w 8. sezonie.
Pojawiają się spekulacje, że ów wydłużony czas trwania epizodów może sięgać nawet 90 minut, co oznacza, że każdy z odcinków będzie miał długość przeciętnego pełnometrażowego filmu kinowego.
Pozytyw, w tej trudnej dla fanów sytuacji, można dostrzec także w tym, że późniejsza premiera 8. sezonu „Gry o Tron” oznacza, że producenci z HBO postanowili dać twórcom tyle czasu, ile tylko potrzebują, by zakończyć swoje dzieło najlepiej, jak potrafią. Jak mawiają, na dobre rzeczy warto poczekać... Prawda?
Oceń artykuł