Corey Taylor: Być może odejdę ze Slipknota

Czemu wokalista grupy myśli o odejściu ze swojej najpopularniejszej kapeli? Sprawdźcie, co zdradził o planach na przyszłość.
Corey Taylor gra w jednym z najpopularniejszych zespołów metalowych na świecie. Jest jedną z najbardziej charyzmatycznych i wygadanych postaci w dzisiejszym świecie mocniejszych brzmień - media muzyczne publikują każdą jego wypowiedź: niezależnie od tego, czy mówi o hip-hopie, broni metalu czy też krytykuje Grammy. Czemu nagle chciałby zrezygnować z piastowanej pozycji?
Okazuje się, że jeszcze do niedawna lider Stone Sour w ogóle nie brał pod uwagę emerytury. Od jakiegoś czasu myśli jednak o tym, jak postąpi, gdy poczuje się już zmęczony koncertowaniem.
Szczerze, gdyby ktoś mnie o to spytał jeszcze rok temu, zdecydowanie bym zaprzeczył. Ale w obecnej chwili... Zaczynam po prostu... Mam 42 lata, nie jestem już taki młody. I niezależnie od tego jak bardzo bym chciał to dalej ciągnąć, jestem już zmęczony. Na litość boską, licząc w slipknotowych latach, mógłbym być już po 60.
W podejściu wokalisty najważniejsze jednak wydaje się dobro jego zespołu. Zamiast egoistycznie myśleć tylko o swojej karierze, wyżej stawia formę całego Slipknota. Dlatego nie myśli o całkowitym zrezygnowaniu z muzyki - zawsze zostanie mu przecież jeszcze Stone Sour i niezliczone występy gościnne - a po prostu odejściu z najbardziej znanego projektu.
Nie wiem, czy przejdę na emeryturę. Być może w którymś momencie odejdę ze Slipknota tylko ze względu na muzykę i związaną z nią energię. Nie wiem, czy będę miał jeszcze siłę dalej to robić po 50. A nigdy nie chciałbym, aby zespół miał wrażenie, że ściągam go w dół tylko dlatego, że nie wyrabiam fizycznie.
Na szczęście do 50. urodzin Coreya Taylora zostało trochę czasu, więc raczej zdążymy się jeszcze nacieszyć jego obecnością w szeregach zespołu. A może przez ten czas zmieni zdanie? Na razie wokalista skupia się na obmyślaniu z Clownem dalszej drogi ewolucji Slipknota.
Dotąd ewoluowaliśmy z każdym albumem - w którymś momencie będzie musiało to znaczyć coś więcej niż dalsze pieprzone szaleństwo. Wciąż jesteśmy na tyle młodzi, by dać radę. Myślę, że to będzie ciekawe, bo w przyszłości będziemy musieli zrezygnować z niepokoju i szaleństw, a skupić na kreatywności. Mamy w tym zespole tylu kreatywnych ludzi, że ku*wa, moglibyśmy nagrać 12 albumów zwariowanego, sękatego gówna, które nie będzie ciągłą walką.
Czy to znaczy, że możemy spodziewać się poważnych stylistycznych zmian w twórczości Slipknota? Zespół najwyraźniej się nad tym zastanawia, na efekty przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać. Jim Root zdradził, że grupa już powoli zbiera pomysły, może więc następcy „.5: The Gray Chapter” doczekamy się prędzej niż za sześć lat.
A według Was Slipknot bez Coreya Taylora miałby jeszcze sens?
Oceń artykuł