Wściekły Phil Rudd zaatakował kamerzystę

Phil Rudd, niegdyś bębniarz AC/DC, ma od jakiegoś czasu ciągle na pieńku z wymiarem sprawiedliwości. Frustracja rośnie w muzyku i szuka ujścia w rękoczynach na anonimowym kamerzyście, jak i ochroniarzu artysty.
Muzyk został ponownie aresztowany podczas odbywania ośmiomiesięcznej kary aresztu domowego w swojej posiadłości w Tauranga w Nowej Zelandii. Do zatrzymania doszło w noc 18 lipca 2015 roku, a gdy policja dotarła na miejsce zastała artystę w towarzystwie prostytutek. Phil Rudd, w poniedziałek 20 lipca 2015, stanął przed sądem i został zwolniony z aresztu po wpłaceniu kaucji.
Musi jednak ponownie tam się zjawić wraz z datą 3 sierpnia 2015, aby odpowiedzieć na nowopostawione mu zarzuty posiadania i spożywania alkoholu. Za pogwałcenie wcześniej wydanego wyroku Ruddowi groziło osadzenie w więzieniu na siedem lat, jednak zmierzy się on z groźbą spędzenia za kratkami roku i koniecznością zapłaty grzywny w wysokości 2 tys. nowozelandzkich dolarów.
Co tu dużo ukrywać? Można się nieźle wkurzyć. Zwłaszcza, jeśli na dodatek przed domem spotyka się jeszcze natrętnego kamerzystę, który w obliczu takiej sytuacji zadaje nam niewygodne pytania. Nic tylko ze złości zacząć kopać w drzwi ogrodzenia i chcieć wymierzyć delikwentowi cios między oczy.
W morzu ocenzurowanych słów ciężko wyłapać co dokładni mówił perkusista, jednak łatwo się domyślić, że nie było to nic pochlebnego. Gdyby nie ochroniarz artysty, z którym i tak się przepychał, wszystko mogłoby się zakończyć kolejną sprawą - tym razem o pobicie.
Kara, którą do tej pory odbywał Phil Rudd dotyczyła zarzutów postawionych jeszcze w 2014 roku. W mieszkaniu muzyka znaleziono 0,71 g metamfetaminy oraz 130 g marihuany, groził także śmiercią swojemu kontrahentowi i jego 10-letniej córce. Według Angusa Younga, gitarzysty AC/DC, Rudd nie jest tym samym człowiekiem, co kiedyś i chyba nie jest to pozbawione racji stwierdzenie.
Oceń artykuł