Robienie selfie oznaką zaburzeń psychicznych

Naukowcy przyjrzeli się ponad 200 osobom robiącym selfie i zdiagnozowali wśród nich nową chorobę, nazwaną „selfitis”. Może występować w trzech stadiach, różniących się zjadliwością.
Badania przeprowadzana były wspólnie przez angielski Nottingham Trent University oraz indyjską Thiagarajar School of Management. Przyglądano się dwóm grupom osób.
Dr Mark Griffiths z Nottingham Trent University, który kierował pracami, nie ma najmniejszych wątpliwości – udało się odkryć nową chorobę:
To badanie potwierdza istnienie selfitis i dostarcza innym badaczom danych, dzięki którym można będzie lepiej przyjrzeć się idei oraz sprawdzić, jak wygląda w innych warunkach.
Selfitis charakteryzuje się obsesyjnym robieniem sobie zdjęć i wystawianiem ich na ocenę w internecie. Według naukowców świadczy to o niskim poczuciu wartości, które ma być podniesione dzięki reakcjom znajomych (a czasem nawet nieznajomych) na upubliczniane obrazy.
Robiący selfie chcą także poczuć się członkami dużych grup społecznych, a to właśnie daje im świadomość, że ich zdjęcia są oglądane przez setki, tysiące, a czasem nawet miliony osób na całym świecie.
Badacze stworzyli skalę do oceny intensywności selfitis – wyodrębniono trzy przypadki wskazujące na to, jak daleko posunęła się dana choroba.
Najmniej groźna jest stadium graniczne (borderline) – polega ona na robieniu selfie (co najmniej 3 dziennie), które jednak trafiają „do szuflady”, czyli nie są nigdzie publikowane.
Sprawy zaczynają być poważne w przypadku schorzenia określanego jako ostre (acute) – w tym przypadku mamy do czynienia z postawieniem kropki nad i, czyli wrzucaniem do sieci tych trzech robionych dziennie selfie.
Stadium przewlekłe, najpoważniejsze z zaobserwowanych, charakteryzuje się odczuwaniem głębokim potrzeby dzielenia się swoimi autoportretami z internautami, 6 razy dziennie lub nawet częściej.
Oceń artykuł