"Sala samobójców" to film, który lata temu odbił się szerokim echem zarówno na polskim, jak i zagranicznym rynku filmowym. Mroczna historia Dominika i jego "przygody" z tytułowym serwisem wzbudziła silne emocje i wywołała żywą dyskusję, a odtwórcy głównej roli otworzyła drzwi do kariery. Mimo sukcesu komercyjnego, film polskiego reżysera spotkał się z dość chłodnym przyjęciem przez krytyków. Nic zatem dziwnego, że do jego kontynuacji podchodzono z lekkim dystansem. Czy słusznie?
Na wstępie zaznaczę, że osobiście nie jestem fanką pierwszej odsłony. Do "Hejtera" podchodziłam zatem z ostrożnością, ale i ciekawością. Nutką nadziei, że człowiek, który dał światu fenomenalne "Boże Ciało", jednak mnie zaskoczy. I udało się. "Sala samobójców. Hejter" to kino dojrzalsze, głębsze i bardziej samoświadome od swojego poprzednika. Zacznijmy jednak od początku. Głównym bohaterem filmu jest Tomek - młody chłopak z małego miasteczka, który próbuje swoich sił w tętniącej życiem Warszawie. Pomaga mu w tym zaprzyjaźnione małżeństwo, które poznał będąc małym chłopcem. Gdy chłopak zostaje przyłapany na plagiacie i wydalony z uczelni, a do miasta wraca córka państwa Krasuckich, problemy chłopaka zaczynają się piętrzyć, a życie wymykać spod kontroli.
Gdy Tomek zatrudnia się w agencji marketingowej, poznaje świat mediów od ich najpodlejszej strony. Wkracza w świat elit, polityki, nacjonalistów, influencerów i ogólnie pojętego internetowego hejtu. Więcej z fabuły zdradzać nie będę, by nie psuć wam seansu. A ten naprawdę wciąga i chwyta za gardło. Jan Komasa stawia przed Polakami lustro, a to, co w nim ujrzą ani trochę im się nie spodoba. Kłamstwa, szyderstwo, zepsucie, hipokryzja i wszechobecna nienawiść i uprzedzenia to coś, co dosłownie wylewa się z ekranu, by ostatecznie powodować wręcz mdłości. Mdłości jak najbardziej potrzebne i w pewnym sensie... oczyszczające.
Jan Komasa nie obiera żadnej ze stron. Każdy z bohaterów, niezależnie od strony barykady, po której stoi, prezentuje cały wachlarz wad i zalet. Mamy ludzi niosących pomoc, lecz naśmiewających się z potrzebujących. Mamy egoistów żerujących na uczuciach innych. Mamy agresorów wyznających zasadę, że "niektórzy stworzeni zostali do bicia". Mamy podłych polityków, kłamliwe media oraz naiwne, zaślepione i podatne na wpływy społeczeństwo pełne ignorancji. Warszawa, jaką obrazuje Jan Komasa, to miasto pełne możliwości i technologicznie rozwinięte, a jednak mentalnie zacofane. "Miasto przyszłości" żyjące w mentalnym średniowieczu.
- Jesteś zdolny, bystry bezczelny, szybki. Mógłbyś robić tyle innych rzeczy.
- Mógłbym. Ale po co?
Powyższy dialog, który słyszymy w trakcie filmu, jest doskonałym komentarzem tytułowego hejtu. Można bowiem odnieść wrażenie, że w obecnych czasach ludzie wolą skupiać się na porażkach innych, zamiast na własnych sukcesach. Zamiast dbać o własne szczęście, wolą doprowadzić do nieszczęścia innych. Tyle czasu poświęcamy na krytykowanie i gnojenie innych, że z czasem staje się to naszym sposobem na życie. Życie, w którym jesteśmy oczywiście bohaterami, nie antagonistami.
W pierwszej "Sali Samobójców" reżyser skupił się głównie na zobrazowaniu reakcji danej jednostki na hejt i odtrącenie przez społeczeństwo. W "Hejterze" idzie o pięć kroków dalej, przedstawiając nam wachlarz konsekwencji, jakie te zjawiska za sobą pociągają. "Hejter" przywodzi na myśl powszechnie wychwalanego "Jokera", jest jednak dziełem dojrzalszym, bardziej autentycznym i wielowymiarowym. Postacie funkcjonujące w świecie wykreowanym przez Jana Komasę nie mają w sobie ani grama fałszu ani przesady.
Mówi się, że Jan Komasa "ma oko" do młodych talentów i ciężko się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Maciej Musiałowski i Vanessa Aleksander to debiutujący aktorzy, którzy robią na ekranie podobne wrażenie, co przed dziewięcioma laty Jakub Gierszał. Lśni zwłaszcza Musiałowski, który w głównej - i doprawdy wymagającej - roli sprawdził się wyśmienicie. Jeśli zatem wciąż zastanawiacie się, czy warto wybrać się do kina - przestańcie i kupujcie bilety. "Sala samobójców. Hejter" to, choć przydługi, angażujący i zmuszający do refleksji seans, o którym będzie w naszym kraju bardzo głośno. I powinno.
Ocena: 8/10
Oceń artykuł