Perkusista Red Hot Chili Peppers lubi sikać na innych?

Chad Smith sika na Taylora Hawkinsa z Foo Fighters, Travis Barker pije własny mocz... Co jest nie tak z tymi perkusistami?
Historia rock and rolla zna wiele niesamowitych historii związanych z wypróżnianiem się jej bohaterów. Jednym z ich najbardziej spektakularnych przykładów jest Mike Patton, nie bez powodu nazywany samozwańczym „gównianym terrorystą”. Z nieco innej strony „uroków uryny” doświadczył Dave Grohl, który w najmroczniejszym okresie swego życia musiał notorycznie zmagać się z sikającym na niego psem.
Wokalista Foo Fighters nie miał jednak chyba wcale tak najgorzej. Jak opowiedział Travis Barker, perkusista Blink-182, jeszcze nieprzyjemniejsza sytuacja spotkała Taylora Hawkinsa - jego kolegę po fachu z kapeli Grohla. Okazuje się, że gdy zespoły koncertowały w Australii, Chad Smith z Red Hot Chili Peppers nasikał na wiatrak, wiejący w stronę Hawkinsa...
To był najgorszy rodzaj psikusa, o jakim słyszałem, ale tak właśnie było. Nie wydaje mi się, żeby Chad docenił, gdybym nasikał na jego wiatrak, ale jeśli tylko uda mi się dostać na scenę, będę próbował. To było wtedy takie zabawne, choć tak niewłaściwe zarazem.
Jaki związek ma gra na perkusji z wchodzeniem w dziwne interakcje z moczem? Wciąż brakuje nam szerszego materiału czy też wyników badań mitycznych amerykańskich naukowców, by udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi, jak jednak pokazują wszystkie te historie: coś ewidentnie jest na rzeczy. Szczególnie, że i sam muzyk Blink-182 zdobył się ostatecznie na cokolwiek osobliwe wyznanie...
Uryna jest dziwna. Zdarzyło mi się wypić swoje własne siki i to kilka razy. To się po prostu wydarzyło. Pomyliłem je z energetykiem, to było najgorsze. Byłem wtedy na naprawdę niezłym haju.
Pomylić własny mocz z energetykiem - to chyba możliwe tylko w świecie twórców „Enema of the State”. Skoro już jednak jesteśmy w tych rejonach fizjologicznych, ciekawą historią podzielił się kolega Chada Smitha z zespołu, Flea. Tym razem rzecz się tyczy znanego z The Mars Volta i niezliczonych projektów solowych Omara Rodrigueza-Lopeza...
Pracowaliśmy swego czasu z gościem, który grywał w At the Drive-In. Pewnego razu jechał busem, a za nim pojawił się Omar. Czuł, że gość już jest z tyłu, więc odwrócił się, a tam Omar z wywalonym ku*asem na jego ramieniu. On oczywiście od razu w krzyk: „Spie*dalaj!”. To musiało być zabawne: siedzisz sobie spokojnie, a tu ni stąd, ni zowąd wyrasta ci czyjaś pyta na ramieniu.
...a jak dodał Chad, Omar Rodriguez-Lopez miał się czym pochwalić, co tylko potęguje urokliwy charakter całej sytuacji. Należy jednak pamiętać, aby byś ostrożnym z wszelkiej maści penisowymi wybrykami: niezależnie od tego, czy chcemy się oprzeć o czyjeś ramię, czy też oddać mocz nie tam, gdzie trzeba. Przekonał się o tym Ozzy Osbourne, który za podobny czyn zapłacił 10 tysięcy dolarów.
A jakie było najdziwniejsze miejsce, do którego Wam zdarzyło się nasikać?
Oceń artykuł