Gdyby filmy Pixara kończyły się w smutnych momentach...

Animacje z założenia kierowane są do młodszych widzów, więc możemy się po nich spodziewać happy endów. A co by było, gdyby były ich jednak pozbawione?
Wytwórnia Pixar jest jedną z najlepszych w branży, jeśli chodzi o dostarczenie nam wszystkim trochę emocji w kinie. Silne przeżycia zostają jednak rozładowane przez zakończenie danego dzieła. Ono oczywiście tez przejmuje, ale wcześniejszy moment zawieszenia zostaje zneutralizowany, a chusteczki do wycierania łez można w końcu odłożyć na bok.
Ktoś postanowił jednak zniszczyć animowane chwile katharsis i pokazać nam filmy Pixara ze smutnymi zakończeniami. Potrzebne będą tabletki uspokajające i krople do oczu, gdyż co bardziej wrażliwe osoby mogą za chwilę rozpłakać się na dobre.
Na początek idzie film „Potwory i spółka”. To prawdziwy szok. Sullivan wychodzi z pokoju Boo, a dziewczynka szybko rzuca się za swoim włochatym przyjacielem. Po otworzeniu drzwi szafy jednak go nie widzi, czym jest wyraźnie rozczarowana. Cięcie i widzimy, jak przejście do świata dziewczynki zostaje raz na zawsze zniszczone uniemożliwiając potworom ponownie zjawienie się w pokoju małej. Wchodzą napisy końcowe, a obraz 2001 roku może już pretendować do miana najbardziej depresyjnej animacji. Na otuchę zostaje tylko wesoła muzyka.
Otrzyjcie łzy, bo to jeszcze nie koniec. Przyszła kolej na fragment z „Toy Story 2” - Jessie zostaje porzucona zupełnie sama w pudełku obok ciężarówki. Pozostanie tu bez przyjaciół, a świat o niej zapomni. Następnie wchodzi utwór „Masz we mnie przyjaciela”. Czy to jakiś okrutny żart? Tak też można potraktować urywek z „Gdzie jest Nemo?” - żona Marlina umiera nim jeszcze zdążył urodzić się Nemo. Na dobitkę jeszcze scena z „W głowie się nie mieści”, które w tej wersji kończy się w momencie poświęcenia się przez Bing Bonga.
Pamiętajcie, łzy to żaden powód do wstydu:
Na rozweselenie możemy Wam zaproponować zapoznanie się ze zwiastunem „Gdzie jest Dory”, kontynuacji hitu z 2003 roku o Nemo. Obraz wszedł już na ekrany kin i co być może też Was rozbawi, albo zaszokuje, niektórzy doszukują się w tej produkcji ukazania postaci transgenderowej.
Jest jeszcze wiele animacji, które można by było zakończyć w smutny sposób i to nie tylko od Pixara. „Król Lew” zwieńczony śmiercią Mufasy, „Bambi” zakończony odejściem mamy tytułowego jelonka. Jest przecież tyle pięknych miłości do zniszczenia w momencie zanim uczucie rozgrzeje na dobre. Niech Wasza sadystyczna wyobraźnia podziała sama.
Który smutne zakończenie sprawiło, że płakaliście najbardziej?
Oceń artykuł