Sergiusz Kurczuk
05.03.2019 14:45
Sergiusz Kurczuk
05.03.2019 14:45

Kino historyczne, a szczególnie wojenne jest dość trudnym tematem do podjęcia, ponieważ najczęściej uderza w patriotyczne tony i niestety z tego powodu blisko mu do narodowego zadęcia. To zjawisko występuje szczególnie w polskiej kinematografii, gdzie do tej pory osoby biorące czynny udział w II wojnie światowej uznaje się za ludzi niemalże świętych. Kiedy pojawiły się zapowiedzi "Kuriera", wynikało z nich, że film inspirowany wojenną misją Jana Nowaka-Jeziorańskiego będzie odpowiedzią na hollywoodzkie produkcje szpiegowskie, a więc gatunek, gdzie raczej dominuje aspekt rozrywkowy. Czy rzeczywiście tak jest?

Reżyserem "Kuriera" jest Władysław Pasikowski - synonim polskiego kina akcji, który w ostatnim czasie przywrócił dobre imię "Pitbullowi" zarżniętemu przez samego twórcę tej serii. Pasikowski ma w swoim dorobku produkcje dotykające tematyki wojennej, nie tylko II wojny światowej. Wystarczy wymienić, chociażby "Operację Samum", "Jacka Stronga" czy "Pokłosie". Te wszystkie elementy napawały optymizmem miłośników kina i historii szpiegowskich.

Kurier Fot. foto: materiał promocyjny

"Kurier" opowiada o tajnej i niebezpiecznej misji Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który wbrew przeciwnościom losu musi opuścić Londyn i powrócić do okupowanej Warszawy, żeby przekazać tajne plany w ręce generała Tadeusza Bora-Komorowskiego. Niestety nie może liczyć na pomoc Aliantów, ponieważ nie chcą się mieszać w działania militarne na terenie przypisanym Sowietom. Z tego powodu w pojedynkę wyrusza na samobójczą misję, by wyzwolić ojczyznę. 

Film zaczyna się dramatyczną sceną, ukazującą potworność nazistów. Otwarcie rozmywa się nagle w scenie rodem z romansu. Pozorna sielanka jednak szybko się kończy, kiedy główny bohater dostaje misję od Stanisława Mikołajczyka. Jeżeli spodziewacie się wartkiej akcji rodem z filmów o Jamesie Bondzie, będziecie rozczarowani. W filmie Pasikowskiego pojawiają się elementy wielu gatunków filmowych, ale tradycyjnego filmu sensacyjnego trzymającego do samego końca w napięciu jest jak na lekarstwo. Oczywiście występują strzelaniny, intrygi, (przewidywalne) zwroty akcji, pościgi, wybuchy i zdrady, ale pełnią raczej formę dodatku do trochę szerszej opowieści. 

Sam Nowak nie jest typem szpiega z kart powieści Iana Fleminga. Nie morduje swoich wrogów, często wpada w kłopoty, kiepsko mu idzie z kobietami, nie ma gadżetów i bardzo często musi improwizować. Nie jest to jednak wadą postaci. Chociaż protagonista został ukazany w nadzwyczaj pozytywny, wręcz kryształowy sposób, jego porażki nadają mu dozy prawdziwości i urealniają całą historię, kierującą się niekiedy w niebezpiecznym kierunku przekombinowanej fikcji. Nie jest to jednak minus "Kuriera". Należy jednak pamiętać, że hasło z plakatu mówiące o wyścigu z czasem, jest użyte trochę na wyrost. Filmowi Pasikowskiego brak bowiem dynamiki, którą zapowiadano w materiałach promocyjnych. Oczywiście bohater często powtarza, że natychmiast musi się udać do Warszawy, ale na każdym kroku fabuła wytraca dynamizm walki z uciekającymi minutami. Wydarzenia obserwujemy z trzech punktów widzenia - głównego, należącego do Nowaka oraz dwóch pobocznych - konspirujących żołnierzy AK czekających na wieści z Londynu oraz nazistów, którzy spodziewają się rychłej klęski i za wszelką cenę, chcą powstrzymać kuriera. 

Kurier Fot. foto: materiał promocyjny

Film jest więc raczej opowieścią, przybliżającą surrealistyczny charakter czasu wojny, niż superprodukcją zapierającą dech w piersiach. Pod względem aktorskim jest przyzwoicie. Philippe Tłokiński dość dobrze wypadł w roli trochę naiwnego, upartego młodego mężczyzny, podążającego za romantyczną ideą wyzwolenia Polski. Chociaż w obsadzie pojawiło się wiele znakomitych nazwisk, między innymi Adam WoronowiczZbigniew ZamachowskiMirosław BakaRafał KrólikowskiGrzegorz Małecki, Cezary Pazura, Sławomir Orzechowski, Mariusz Bonaszewski i Jan Frycz, film należy do młodszych i zagranicznych aktorów - Tłokińskiego, Patrycji Volny, Julie Engelbrecht, Tomasza Schuchardta, Martina Butzke czy Nico Rognera. To właśnie oni najczęściej pojawiają się na ekranie, a tuzy polskiego kina grają jedynie role epizodyczne. 

Kurier Fot. foto: materiał promocyjny

W filmie historycznym liczą się również kostiumy i scenografia. O ile do tych aspektów z grubsza nie można się przyczepić, to próby postarzenia Warszawy są średnio udane. Stolicę z czasów wojny gra dosłownie kilka ulic, a niekiedy nowoczesność zabudowy razi widza w oczy. Oczywiście wynika to z wielu czynników historycznych i trudno wyobrazić sobie, żeby polska produkcja dysponowała hollywoodzkim budżetem na scenografię, jednak w niektórych momentach trudno uwierzyć, że akcja rzeczywiście dzieje się w 1944 roku. 

Kurier Fot. foto: materiał promocyjny

"Kurier" wpada niestety niekiedy w pompatyczne tony, w czym pomaga mu muzyka. Na szczęście w całym filmie nie dominuje jednostronna narracja. Przewijają się dylematy, które dotyczą wielu Polaków również dziś - zasadność powstania warszawskiego, brak pomocy Aliantów czy wątpliwy ratunek wojsk radzieckich. Te aspekty pozostają jednak w formie otwartych pytań, na które widz musi odpowiedzieć sobie sam. Nowy film Pasikowskiego jest niestety nierówny. Zdarzają się naprawdę poruszające sceny, ale nie brakuje też takich fragmentów, w których bije z ekranu tandetnym symbolizmem. Scenariusz autorstwa reżysera i Sylwii Wilkos sprawia wrażenie chaotycznego. Niektóre wątki nagle się urywają, a wiele elementów jest kompletnie zbędnych.

Mimo tych słów krytyki trudno nazwać "Kuriera" filmem złym. To dość porządnie zrobione kino, które nie ma znamion propagandowych. Zwraca uwagę na następstwa II wojny światowej, które dotykają Polaków do dziś. Chociaż pojawiają się wątki sensacyjne, trudno nazwać "Kuriera" polską odpowiedzią na produkcje o Jamesie Bondzie, co sugerowały potencjalnemu odbiorcy plakaty filmu. Nie jest to jednak wadą, o ile widz nie nastawia się na wartką akcję. Cieszy też, że w polskim kinie w końcu ktoś wziął się za stworzenie fabularnej produkcji kinowej na podstawie życiorysu Jana Nowaka-Jeziorańskiego - postaci ważnej dla polskiej historii, ale niestety przez niektórych już nieco zapomnianej. Szczególnie w czasach, kiedy za wzór do naśladowania stawia się wątpliwych moralnie "żołnierzy wyklętych"

Ocena: 6,5/10

Sergiusz Kurczuk Redaktor antyradia
Polub Antyradio na Facebooku
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.