Aleksandra Degórska
04.06.2019 11:27
Aleksandra Degórska
04.06.2019 11:27

Wybierając się na koncert Die Antwoord wiadomo, że będzie to nietypowy występ. W końcu właśnie za to fani kochają kapelę - obłędny rap-rave i dziwny image muzyków powoduje, że nie sposób przejść obojętnie obok Die Antwoord. Nic zatem dziwnego, że na koncercie w Warszawie zebrał się dziki tłum fanów, wśród których można było zauważyć wymyślnie przebrane osoby żywcem wyjęte z Harajuku w Tokio - jaki zespół, tacy fani.

Die Antwoord wystąpił w Warszawie [RELACJA]

Chociaż koncert miał się zacząć o 21:00, to Die Antwoord kazał czekać swoim fanom z 15 minut, by w końcu na scenie pojawił się DJ god. Mimo tego nadal musieliśmy zaczekać, aż widzom ukażą się wszyscy artyści. Jestem osobą niecierpliwą i coraz dłuższe czekanie na rozpoczęcie koncertu tylko mnie irytowało, zamiast podsycać dreszczyk spowodowany nadchodzącym show.

Gdy w końcu Die Antwoord w całej okazałości pojawił się na scenie, widownia dosłownie oszalała. To był niesamowity widok, gdy ludzie stojący na płycie skakali w rytm muzyki. Wkrótce również osoby siedzące na trybunach nie wytrzymały i wstały ze swoich miejsc, by również dać się ponieść muzyce. Co było w sumie do przewidzenia, prawdziwy ogień zarówno na scenie, jak i pod nią rozpoczynał się w momencie, gdy grupa wykonywała swoje największe hity m.in. "Baby's on Fire", "Banana Brain" czy "I Fink U Freeky". Na scenie stał podest, na którym królował DJ i wyświetlały się przeróżne animacje. Podczas kawałka "Banana Brain" wyświetlono animowane postacie z ogromnymi penisami tryskającymi spermą... no cóż, w końcu to Die Antwoord.

Muzycy Die Antwoord byli wspierani przez dwóch raperów oraz tancerkę, która (dosłownie) miała nogi do nieba. Chociaż osoby te miały urozmaicać show, w końcu na scenie nie pojawiają się żadni instrumentaliści, to jednak ich chaotyczny taniec wprowadzał spore zamieszanie, zamiast uatrakcyjniać koncert. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie więcej konkretnych układów tanecznych. Na scenie pojawiła się również Moonchild Sanelly, która wystąpiła przed kapelą w roli supportu.

Pod względem muzycznym słychać było, że wokal Yolandi Visser był wspierany przez wcześniej nagrane ścieżki. Ninja natomiast nadal skacze jak młodzieniec i nawet rzucając się w tłum bez przerwy rapował. O mały włos jego wybryk nie skończył się straceniem spodni. Gdy już wrócił na scenę sam chętnie pokazał widzom gołe pośladki.

Fani byli oczarowani Die Antwoord i chętnie wymachiwali rękoma, gdy tylko tego zażądał zespół. Wystarczyło popatrzeć na kilka tysięcy ludzi razem skaczących w rytm zwariowanej muzyki, by zrozumieć, że fanom naprawdę się podobało. Pisk ludzi domagających się bisu wiercił dziurę w głowie. Ponad godzinne show spowodowało, że sporo osób porządnie się spociło i nieźle uśmiało widząc kiczowate animacje.

Aleksandra Degórska Redaktor antyradia
Polub Antyradio na Facebooku
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.