Motorhead na Torwarze w Warszawie [GALERIA]
![Motorhead na Torwarze w Warszawie [GALERIA]](https://gfx.antyradio.pl/var/antyradio/storage/images/newsy/koncerty/motorhead-na-torwarze-w-warszawie-galeria-3407/420921-1-pol-PL/Motorhead-na-Torwarze-w-Warszawie-GALERIA_article.jpg)
Brytyjski zespół pojawił się w naszej stolicy 6 lipca 2015 roku w ramach trasy na 40-lecie istnienia grupy. Przeczytajcie naszą relację i zobaczcie galerię zdjęć z tego rockowego święta!
Koncertowi Motorhead, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, towarzyszyła gorąca atmosfera. Pomimo doskwierającego upału przed wejściem na warszawski Torwar zaroiło się od ludzi odzianych w czarne koszulki. Muzyka Lemmy'ego łączy pokolenia, gdyż dało się zaobserwować cały przekrój wiekowy fanów - od najmłodszych po osoby z bandaną na głowie i w skórzanych kurtkach, które z pewnością doskonale pamiętają dzień premiery pierwszego albumu Motorhead.
Podczas występu supportu, którym był warszawski heavymetalowy zespół Scream Maker, hala nie była jeszcze w pełni wypełniona. To jednak nie przeszkodziło dać grupie udany koncert. Nie było jednak wątpliwości co do tego, na kogo oczekują zgromadzeni.
Zobaczcie występ Motorhead na zdjęciach naszej galerii:
Zespół wkroczył na scenę punktualnie. Tradycją na występach grupy jest krótka introdukcja charakterystycznym chrapliwym głosem Lemmy'ego, który pamięta niejedną paczkę papierosów i niejedną butelkę whiskey. „Jesteśmy Motorhead i zagramy Wam trochę rock'n'rolla”. A słowo przerodziło się w ścianę bezkompromisowego rockowego uderzenia.
Po Lemmym widać, że ząb czasu, a zwłaszcza problemy zdrowotne, go nie oszczędzają. Została już tylko połowa z tego potężnego gościa, jednak wciąż bije od niego aura prawdziwego rockmana. To człowiek symbol, prawdziwa ikona, którego blasku nie są w stanie przyćmić żadne przeciwności losu.
Obok wokalisty w przeciwnym końcu sceny swoje riffy wygrywał Phil Campbell w stylowej koszulce z „Pulp Fiction”. Gitarzysta przemierzał estradę wzdłuż i wszerz, by móc zaprezentować się wszystkim słuchaczom. Muzyk zagrał również natchnione solo w świetle zielonych reflektorów na instrumencie z podświetlanymi tym samym kolorem progami. Niestety jego show zaburzyły problemy techniczne.
Zza ustawionego na podwyższeniu zestawu perkusyjnego z dwoma centralami widoczna była tylko jasnowłosa czupryna Mikkey'a Dee, jak i jego pałki wymierzające kolejne silne uderzenia w instrument. Bębniarz prawdziwy pokaz swoich umiejętności dał podczas utworu „Doctor Rock” wykonując kilkuminutową solówkę.
Koncert wypełniony był kultowymi numerami z repertuaru grupy. I tak jak rozpoczęły go słynne słowa Lemmy'ego, tak też zakończyło go inne typowe zachowanie, które jednocześnie scaliło całość spójną klamrą wpisując show w formę wielkiego, klasycznego występu. Frontman chwycił swój bas Rickenbackera, którym zaczął imitować strzelanie z karabinu. Faktycznie zostaliśmy powaleni, i by sparafrazować tytuł utworu Motorhead „Killed By Death”, zostaliśmy zabici przez zespół. Pozostaje czekać na kolejną okazję, by Lemmy i reszta mogli nam ponownie sprawić taki łomot, bo subtelniejsze określenie jest zupełnie nieadekwatne.
Setlista:
- We Are Motörhead
- Damage Case
- Stay Clean
- Metropolis
- Over the Top
- Guitar Solo
- The Chase Is Better Than the Catch
- Rosalie (Bob Seger cover)
- Rock It
- Lost Woman Blues
- Doctor Rock (z solo na perkusji)
- Just 'Cos You Got the Power
- Going to Brazil
- Ace of Spades
Bis:
15. Overkill
Oceń artykuł