Polscy buntownicy, bulgot metalu, mroczne ballady i punkowa surówka, czyli najlepsze płyty stycznia 2021

07.02.2021 19:24
Podsłuchane w Antyradiu Fot. Antyradio.pl

Nowy rok, nowe płyty. Jakie krążki warte szczególnej uwagi ukazały się w styczniu 2021 roku? Sprawdźcie, być może przeoczyliście jakąś perełkę.

Nowy rok, stara ja. Ale za to płyty całkiem nowe! Znowu przychodzę do Was z krążkami, które zrobiły na mnie największe wrażenie w minionym miesiącu i znowu liczę, że przynajmniej część z Was poczuje się zachęcona do poznawania ze mną nowych dźwięków. Ach, no i dobra (dobra?) wiadomość - dzisiaj będzie krócej niż zwykle, cztery albumy i możecie wrócić do swoich zajęć.

Podsłuchane w Antyradiu: Najlepsze płyty stycznia 2021

Nawet nie wiecie, jak niezwykle się cieszę, że nowa płyta ROME "Parlez-Vous Hate?" ukazała się 29 stycznia. Bo gdyby pojawiła się wcześniej, mogłabym mieć problem z dosłuchaniem reszty premier. Od przeszło tygodnia ROME gra mi w głośnikach codziennie. CO-DZIEN-NIE. Nie miałam wobec tego materiału żadnych oczekiwań. Poprzedni longplay Jérôme Reutera był świetny, jednak bardzo bezkompromisowy i przytłaczający.

Rome - Parlez-Vous Hate?

Utwory na "Parlez-Vous Hate?" wydają mi się bardziej przebojowe, melodyjne i wpadające w ucho. Jest tu znacznie mniej ponuro, melancholijnie, a żal nie wylewa się z głośników potokami, a jedynie wąską, symboliczną strużką. Przez krótkie 40 minut z nowym materiałem ROME lawirujemy między akustyczną intymnością, mroczną psychodelią i popowymi wręcz melodiami. W "Born in the E.U." muzyk zaskakuje swoim nawiązaniem do Bruce'a Springsteena, chwilę później serwuje nam skoczny 'Death from Above", który mógłby stać się radiowym hitem po to, żeby moment później wytoczyć swoje najcięższe działo. Mowa tu o niepokojącym i mrocznym do szpiku kości "Panzerschokolade".
Jérôme Reuter nagrywa album za albumem i każdym z nich udowadnia swoją niezwykłą wrażliwość, która jest nie mniejsza niż ta płynąca z przebojów Nicka Cave'a czy Toma Waitsa. Ode mnie 11/10.

shame - Drunk Tank Pink

Pierwsza płyta w tym roku, która trafiła do mojej playlisty na Spotify o wiele wyjaśniającej nazwie "Best of 2021" to "Drunk Tank Pink". Bardzo doceniam muzykę, w której każdy dźwięk jest dopieszczony, jak dania Roberta Makłowicza, ale mam słabość również do surowych produkcji, pełnych tępych riffów i pozornie niekontrolowanego hałasu. Ten zestaw otrzymujemy od nowego wydawnictwa shame.

Polecamy

Na nowej płyie kapeli znajdziemy mniej melodii, więcej rytmicznych kombinacji. Gdyby komuś chciało się rozebrać kompozycje shame na czynniki pierwsze, zamiast jednej płyty, mógłby nagrać trzy. Zmiany tempa i dźwiękowe mozaiki mogą zmęczyć, mnie jednak intrygują. Kiedy ostatni raz włączyliście kawałek, który zaczynał się jak przeboje Maanam, a po sekundzie zamieniał się w kultowy "Wild Thing"? To właśnie ten dziwny miszmasz słyszę w "Water in the Well". Jeśli jesteście fanami IDLES, nowej fali, a może nawet Sex Pistols, jest szansa, że Wam się spodoba.

Asphyx - Necroceros

Na co dzień nie słucham zbyt regularnie deathmetalu. W muzyce ekstremalnej zdecydowanie stoję po stronie blackmetalowców, jednak w minionym miesiącu żaden reprezentant gatunku nie zrobił na mnie wrażenia takiego jak Asphyx. "Necroceros" to płyta raczej bezpieczna, utrzymana w znanym fanom zespołu klimacie, tylko jakaś taka bardziej niż zwykle... przystępna? Melodyjna? Jednak nie zrozumcie mnie źle. Włączając "Necroceros" nadal musicie być przygotowani na zejście do bagnistych piekieł.

Muzyka na płycie jest ociężała, błotnista, wręcz lepka. Doomowe elementy świetnie grają tutaj z wściekłością, wyścigiem instrumentów, metalową agresją i bulgoczącymi rykami wokalu. Może nie będziecie nucić numerów Asphyx pod prysznicem, ale trudno przejść obok nich obojętnie.

Dezerter - Kłamstwo to nowa prawda

Na deser zostawiłam polski akcent. Dezerter to niezwykle ważna grupa w moim życiu. To ten zespół uczył mnie tolerancji, buntu i sprzeciwu wobec systemu, kiedy miałam naście lat i rysowałam sobie pierwsze symbole anarchii na trampkach. Tak było, nie zmyślam. Dzisiaj wspominam to z uśmiechem, a świat nie jest już dla mnie tak czarno-biały jak wtedy, jednak jeśli miałabym wybrać polską formację, która najlepiej opisywała przez lata rzeczywistość panującą w naszym kraju, byłby nią właśnie Dezerter.

"Kłamstwo to nowa prawda" to powrót do lat 80., ponieważ niestety znów mamy przeciw czemu się buntować, krzyczeć i mówić "nie". Lub milczeć. Co zgodnie ze słuszną teorią Dezertera, dzisiaj jest zbrodnią. Z muzyką i tekstami, które zaproponował zespół po 40 latach kariery, nadal można biec na barykady. To nie jest płyta pełna skarg i zażaleń. To niecałe 30 minut palącej serce wściekłości i hymnów rewolucji.

Polecamy
Joanna Chojnacka
Joanna Chojnacka Redaktor antyradia
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.