Aleksandra Degórska
29.05.2019 16:10
Aleksandra Degórska
29.05.2019 16:10

Idąc na film "Rocketman" ciężko pozbyć się myśli, czy obraz stanie się takim hitem, jak "Bohemian Rhapsody". Można odnieść wrażenie, że to właśnie sukces filmu o Queen sprawił, że świat filmu zainteresował się biografami o wybitnych muzykach - na Netfliksie pojawił się film o Motley Crue "The Dirt", zapowiedziano produkcję o Davidzie Bowiem. 7 czerwca 2019 polscy widzowie będą mogli zobaczyć "Rocketman", ale nie ma co się spodziewać, że będzie to podobny film do "Bohemian Rhapsody". Reżyser Dexter Fletcher pracował również przy "Bohemian Rhapsody", ale film o Eltonie Johnie to zjawiskowy musical z ogromną ilością brokatu.

"Rocketman", reż. Dexter Fletcher [RECENZJA MUZYCZNA]

Historia w "Rocketman" zaczyna się od fajerwerków - Elton John w bardzo wymyślnym stroju wchodzi do budynku, idzie pewnym krokiem po korytarzu i... okazuje się, że jest w ośrodku odwykowym. Na dzień dobry muzyk wymienia swoje uzależnienia, a trochę tego się zebrało przez wiele lat rock'n'rollowego życia. Już chociażby przez tę scenę wiadomo, że nie będzie to cukierkowa i "przypudrowana" historia kariery Eltona Johna, chociaż cekinów w niej nie zabraknie.

foto: materiały prasowe Fot. foto: materiały prasowe

Podczas terapii muzyk opowiada o swoim życiu - widzimy małego Eltona, którego nie kochają rodzice, jego pierwsze zetknięcie z pianinem, jak również spotkanie z Berniem Taupinem, który pisze dla niego teksty piosenek. Twórcom udało się pokazać ponad 30 lat życia muzyka, a kolejne etapy życia przebiegają bardzo płynnie za sprawą piosenek. Konkretna scena jest niejako "podsumowana" przez utwór Eltona Johna. Zabieg ten przypomina podobne zagranie w filmie "Mamma Mia". W "Rocketman" numery artysty brzmią w zmienionych aranżacjach, a fakt, że bohaterzy śpiewają je w konkretnych momentach filmu sprawia, że nabierają głębszego znaczenia.

foto: materiały prasowe Fot. foto: materiały prasowe

W momencie, gdy pokazano zwiastun filmu "Rocketman", wiele osób zachwyciło się odtwórcą głównej roli - nie dość, że Taron Egerton mocno przypomina Eltona Johna, to również dobrze śpiewa. Egerton ma bardzo przyjemny głos i potrafi świetnie naśladować manierę śpiewu Eltona Johna. Również dobrze odwzorował ruchy artysty. Niektórzy jednak uważają, że Taron Egerton nie powinien grać Eltona Johna, bo nie jest homoseksualistą. Aktor odpowiedział krytykom, że podszedł do tej roli z sercem na dłoni i rzeczywiście dobrze przygotował się do głównej roli.

Oglądając "Rocketman" nie mogłam powstrzymać się przed porównywaniem tej produkcji do "Bohemian Rhapsody" - w obu przypadkach fabuła wygląda dosyć podobnie - brak zrozumienia ze strony rodziców, trudne początki młodych zespołów, pierwsze sukcesy, trasa po USA i niekończące się imprezy, które w konsekwencji powodują samotność. Zarówno Freddie Mercury jak i Elton John czuli się samotni, chociaż otaczało ich wiele osób. W obu przypadkach pokazano, że tak naprawdę każdy z nas musi mieć dom, do którego może wrócić i gdzie może poczuć się kochany i potrzebny.

"Bohemian Rhapsody" i "Rocketman" mają szczęśliwe zakończenie - Queen triumfuje na koncercie Live Aid (oczywiście z tyłu głowy wiemy, że Freddie ma AIDS i nie zostało mu wiele czasu), zaś Elton John kończy z nałogami i nagrywa przebój "I'm Still Standing". Wprawione oko może zauważyć w jednej ze scen w "Rocketman" kolekcję winyli Eltona, w której znajduje się krążek Queen "A Day at the Races". W filmie pojawia się oczywiście postać menedżera Eltona Johna, John Reid, który swoją drogą zajmował się również Queen i pojawił się w filmie "Bohemian Rhapsody". John Reid jest kochankiem Eltona Johna, który niejako sprowadza muzyka na złą drogę (czy fanom "Bohemian Rhapsody" nie przypomina to historię Freddiego z menedżerem Paulem Prenterem?).

foto: materiały prasowe Fot. foto: materiały prasowe

"Rocketman" to musical fantasy, który ogląda się jednym tchem. Elton John, gdy chce się utopić widzi na dnie basenu siebie, jako małego rudzielca. Elementy fantasy powodowały, że opadała mi szczęka, bo nie spodziewałam się, że Elton może wystrzelić ze sceny niczym rakieta, niemniej takie groteskowe sceny powodowały, że płynnie przechodziliśmy do kolejnego wątku, nie mówiąc już o urozmaiceniu filmu. Dodajcie do tego wszystkiego hipisowskie imprezy i kokainowe orgie oraz wystrzałowe kostiumy muzyka, które pozazdrościłaby mu niejedna diwa i macie muzyczną bajkę o legendzie, która stworzyła ogromną liczbę przepięknych melodii i przeżyła naprawdę sporo w swoim życiu. 

Elton John jest zjawiskowym showmanem. W filmie pokazano jednak jego drugie oblicze, jako Reginalda Kennetha Dwighta, bo tak naprawdę się nazywa. Bardzo nieśmiały i uczuciowy artysta podbił serca ludzi, bo po prostu szczerze śpiewał o tym, co dotyczy nas wszystkich. Bo kto nie ma problemów z zaakceptowaniem siebie, kto nie chce kochać i być kochanym? Brzmi banalnie? "Rocketman" pokazuje, że brak akceptacji oraz miłości jest destrukcyjną siłą. Elton John pokonał swoje lęki, zaakceptował siebie i teraz jest uzależniony... jedynie od zakupów.

Ocena: 9,5/10

Aleksandra Degórska Redaktor antyradia
Polub Antyradio na Facebooku
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.