"Skóra i ćwieki na wieki". Dlaczego książka Jarka Szubrychta to lektura obowiązkowa każdego metala?

17.11.2022 18:39
Jarek Szubrycht Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia metalu Fot. materiały własne

"Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia metalu" wzrusza, bawi do łez, a przede wszystkim uczy. Nie tylko historii gatunku, ale też dystansu i szacunku - do tradycji i zmian, które również nam - metalowcom - są niezbędne, żeby świat stawał się coraz lepszym miejscem.

Żeby być wobec Was uczciwa, muszę na wstępie zaznaczyć, że wychowałam się na boysbandach i gapieniu na niemiecką VIVĘ. Kiedy przyszli metalowcy w moim wieku przeglądali winyle rodziców, nie mając pojęcia, że wkrótce znowu będą sporo warte, słuchali Purpli i Zeppelinów, a potem kupowali pierwsze glany, ja czekałam na "strzałkę" (przyp. red. - połączenie telefoniczne przerywane po usłyszeniu jednego sygnału w słuchawce) od kumpeli. Oznaczała, że w telewizji leci właśnie teledysk US5 lub Jessego McCartneya i trzeba włączyć pudło, żeby nie przegapić ulubionego teledysku.Tak było, nie zmyślam.

Do czasów gimnazjum (za moich czasów jeszcze istniała taka instytucja) najcięższą kapelą, jakiej zdarzało mi się słuchać, był Linkin Park. I to nie tak, że miałam jakąś ich płytę, po prostu hity z "Hybrid Theory" i "Meteory" wyskakiwały każdemu z lodówki. Może znałam "Nothing Else Matters", ale ręki sobie za to nie dam uciąć. Pewnie część trÓ metalowców właśnie skończyła czytać, załamała ręce i skreśliła mnie z listy osób godnych wypowiadać się na temat metalu. Nie pierwszy i nie ostatni raz – przyjmuję na klatę.

Nie wybrałam mojej historii, dlatego z wypiekami na twarzy czytam cudze. Wielbicieli, artystów, krytyków muzyki, którzy przeżyli czasy, o których ja nie mam pojęcia, widzieli na żywo kapele, których mnie nigdy nie będzie dane zobaczyć. Osób, które inaczej postrzegają muzykę, inaczej o niej piszą i inaczej ją czują. Wśród nich znajdziecie między innymi Jarka Szubrychta - metalowego bajarza idealnego, który całkiem niedawno wydał świetną książkę za pośrednictwem Wydawnictwa Czarne.

Jarek Szubrycht - Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia metalu [OPINIA]

"Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia metalu" jest przepełniona poczuciem humoru, ironią daleką od protekcjonalnego tonu, przybieranego tak często przez środowisko, o którym pisze autor. Czyta się ją jak powieść, a wiedzy czerpie garściami niczym z naukowych rozpraw.

Szubrycht w swojej narracji jest bezlitosny dla umiłowanego przez siebie od lat metalu. Obnaża go z niedorzeczności, idiotyzmów i wad, jednak robi to w sposób przepełniony szacunkiem, zrozumieniem i kurde - pasującą na pozór do tych agresywnych dźwięków, jak skarpeta do japonek - czułością.

To jest książka, z której każdy metal i metalówa (swoją drogą paskudny feminatyw) może wyciągnąć ważne lekcje. I nie mówię tu o poznaniu kapel, o których czytelnik nie miał pojęcia – a pozna takie lub zaznajomieniu ze zjawiskami, o których na bank nie słyszał – a zaznajomi się. Książka Szybrychta uczy nas, trzydziestolatków wychowanych w czasach, gdzie wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, pokory. Pokazuje nam, ile jeszcze nie wiemy i daje kuksańca, żeby te luki uzupełniać.

Młodszym nakreśla wagę i kaliber tego, po co sięgają często bez refleksji. Odkrywa powody, dla których może im się dostać za naruszanie zasad panujących wśród starej gwardii od długich dekad. Z kolei rocznikom bliskim swojego Szubrycht cierpliwie tłumaczy, że zmiany nie są złe, warto w wielu kwestiach odpuścić młodym, pogodzić się z upływem czasu i dać „dzieciakom” przeżywać muzykę po swojemu, a nie narażać się na śmieszność.

Dlaczego książka Jarka Szubrychta to lektura obowiązkowa każdego metala?

Przewracając kolejne kartki książki, raz czułam wielką ulgę, że urodziłam się później niż jej autor, żeby za chwilę tęsknić za pożyczonymi na chwile wspomnieniami, których nie mam sposobności z nim dzielić. Wzruszałam się do łez (a nie płakałam nawet na „Królu Lwie”!) czytając fragmenty o Romku Kostrzewskim, a za chwile śmiałam w głos.

Ze „Skóry i ćwieków” dowiecie się, że kiedyś to… nie było niczego i co trzeba było zrobić, żeby jednak z tego niczego powstało coś. Zostanie Wam przybliżona nie tylko historia rozwoju muzyki metalowej w Polsce i na świecie, nakreślone przemiany wyjątkowej subkultury i jej wagę dla osób mieszkających w naszym kraju u progu i tuż po wielkich zmianach ustrojowych. Poznacie tutaj tajniki dawnej produkcji i dystrybucji muzyki, którą dzisiaj każdy ma na wyciągnięcie smartfonu. Zaznajomicie się z historią rodzimych mediów muzycznych, wydawców i osób, bez których nasz muzyczny rynek nie wyglądałby dziś tak, jak wygląda.

Dowiecie się też, dlaczego cenzorzy woleli Szatana od „Solidarności”, jak kończą się żarty z wymyślania nowych gatunków muzycznych oraz jaki zespół dokonał na pozór niemożliwego i połączył black metal z hip hopem.

Obiło mi się o uszy, że autorowi udało się napisać bardzo osobisty reportaż. Zgoda, ale ja tę książkę traktuję bardziej, jak podręcznik. Podręcznik dla pokoleń metali, którzy chcą zrozumieć lepiej swoją ulubioną muzykę, ale też siebie nawzajem.

Bardzo potrzebna, szczególnie w czasach pełnych podziałów, lektura. 

Joanna Chojnacka
Joanna Chojnacka Redaktor antyradia
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.