Ville Valo dla Antyradio.pl: Brzmienie HIM i solowej płyty to dzieło mojego życia

27.01.2023 23:29
Ville Valo z grupy HIM Fot. materiały prasowe Universal Music Polska

Fiński pionier love metalu wydał swój solowy album ''Neon Noir'' 13 stycznia. Jak pracowało mu się w pojedynkę w studiu, dlaczego postanowił nie odcinać się od dorobku HIM i jak pandemia wpłynęła na przemysł muzyczny - o to wszystko zapytaliśmy Ville Valo.

Aleksandra Degórska: Oczywiście nasza rozmowa będzie się skupiać wokół twojej nowej, solowej płyty ''Neon Noir''. Pomyślałam jednak, że zacznę naszą rozmowę od nieco innej strony - mianowicie chciałabym ci pokazać mój fanart, który wykonałam z heartagramem w 2018 roku.

Ville Valo: Jest świetny, wygląda jak okładka płyty!

Dzięki! Tworzę kolaże, wycinam różne zdjęcia z gazet, łącze je ze sobą. Tutaj w heartagram wkomponowałam prawdziwe serce i farbami domalowałam resztę. Opowiedz mi, jak powstał heartagram i czy nadal czujesz więź z tym znakiem.

Oczywiście, że tak. Myślę, że to było w moje 20 lub 19 urodziny, chyba to było w 96 roku. Przyszli moi przyjaciele, miałem pomysł na heartagram i jeden ze znajomych zapytał, dlaczego nie nazwę tego znaku „lovergram”. Odpowiedziałem mu, że to fatalny pomysł, lepsza nazwa to heartagram. Zajęło to nam trochę czasu, miałem ten symbol, ale nie znałem nikogo, kto mógłby tę grafikę porządnie zrobić na komputerze. Na pierwszym albumie HIM użyliśmy znaku serca z 666, więc trochę czasu minęło, zanim zaczęliśmy używać znaku heartagramu. Jestem związany z tym symbolem, bo jest to jedna z najlepszych rzeczy, które stworzyłem, co jest trochę dziwne, bo jestem muzykiem. Symbol dotarł do tylu miejsc na całym świecie, ma różne znaczenia. Jest prosty, jak tatuaż, sprawdził się idealnie. Nadal używam tego symbolu, jest na moim solowym albumie, zmieniłem jedną linię - teraz mamy VV. Pomyślałem, że to fajny znak dla ludzi, że się nie odcinam od przeszłości, to wszystko to podróż, która nie wiem dokąd zmierza.

Czytając z Tobą ostatnie wywiady widziałam, że chętnie opowiadasz o nowej płycie, że to pewien „most” między HIM, a przyszłością. To ciekawe, bo większość artystów decydując się na solowe projekty chce się odciąć od nagrań swojego zespołu. 

Uważam, że to zły pomysł, gdy zaczynasz zastanawiać się, jaką powinieneś muzykę tworzyć. Najlepszy sposób to po prostu wzięcie gitary i komponowanie, wtedy ta muzyka pochodzi z serca. Ostatecznie większość piosenek dla HIM skomponowałem właśnie ja, pracowałem z chłopakami przy aranżacjach. Pomyślałem, że fajnie byłoby odnaleźć siebie w solowych piosenkach, bo to by oznaczało, że brzmienie HIM to jest właśnie moje brzmienie, nad którym zacząłem pracować w latach 90. To dzieło mojego życia, zatem te solowe piosenki to kontynuacja tego dzieła, więc nie ma sensu robić czegoś zupełnie innego. Myślę, że najlepiej słuchać swojego instynktu. Nadal nie lubię swojej muzyki – nie lubię, gdy jest za delikatna, melodyjna i nie lubię, gdy jest zbyt agresywna i mroczna. Nadal walczę, żeby znaleźć najlepszy balans dla mnie. Myślę, że to właśnie wyróżnia muzykę HIM i mój solowy materiał. Oczywiście inspirowaliśmy się takimi zespołami, jak Type O Negative, Paradise Lost, gdy zaczynaliśmy, ale znaleźliśmy własną drogę, własną tożsamość.

Posłuchaj podcastu

Myślę, że każdy muzyk ma swój własny styl – to tak jak w malarstwie, każdy artysta ma swój rozpoznawalną stylistykę. Podobnie w muzyce, pewnie byłoby to wręcz dziwne, gdyby nagle Vile Vallo zaczął np. tworzyć muzykę elektryczną – chociaż oczywiście byłoby to niezwykle ciekawe (śmiech)

Trudno powiedzieć, bo nigdy nie stworzyłem płyty z muzyką elektroniczną (śmiech). Mimo wszystko zrobiłem kilka rzeczy na tej płycie, które nie są w stylu HIM, np. „Loveletting” jest dosyć folkowy, „słodki”, taki w klimacie 60. Jednocześnie taki utwór, jak „Heart full of ghosts” zapewne HIM nigdy by w ogóle nie nagrał i nie chodzi o to, że nie daliby radę, ale o to, że HIM zawsze bardziej inspirował się muzyką metalową. Mimo tego, że kocham taką muzykę to uwielbiam melodie, nastrojową muzykę. Solowy album też różni się od HIM z tego powodu, że nagrałem go w całości w pojedynkę, zagrałem na wszystkich instrumentach. Nie musiałem nikomu nic wyjaśniać, prosić o pozwolenie, po prostu robiłem to co chciałem i to było bardzo wyjątkowe. Czuć na płycie moją fascynację latami 80., klawiszami, muzyką Depeche Mode, Sisters of Mercy, The Cure – to nie były ulubione kapele reszty zespołu.

Jakie jest największe wyzwanie, gdy pracujesz sam nad własnym albumem? Nie masz deadlinów, więc praca nad płytą może trwać wieczność.

Zawsze tworzę prowizoryczne deadliny, muszę mieć jakiś plan chociażby w głowie, bo inaczej niczego nie skończę. To, czego mi brakowało, to brak towarzystwa, tej przyjaźni między członkami zespołu. Brakowało mi też tej burzy mózgów, gdy się śmiejesz, pijesz kawę – tego nie robiłem, byłem bardziej skupiony na muzyce. To była główna różnica. Też nie musiałem werbalnie opisywać tego, co szukałem, bo byłem sam – jeśli np. chciałem, żeby coś konkretnie tak brzmiało to nie musiałem o tym nikomu opowiadać, po prostu sam szukałem rozwiązania aż do skutku. Fajnie, że miałem na to czas. Cały proces był ciekawym doświadczeniem, bo nie jestem inżynierem dźwięku, ani producentem, poznałem dużo nowych rzeczy, dlatego też praca nad albumem tyle trwała. Był to też czas pandemii, nie było możliwości, by wydać album i pojechać w trasę, nikt nie wiedział, jak się potoczy cała sytuacja, ale na razie wydaje się, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Wielu artystów, z którymi teraz rozmawiam opowiada mi, że w związku z lockdownem i nadmiarem wolnego czasu zaczęli tworzyć nowy materiał. Czy też pandemia wpłynęła na to, że zdecydowałeś się na pracę nad solowym albumem?

Zacząłem tworzyć materiał przed pandemią, jesienią 2019. Nagrałem wtedy 3 piosenki m.in. „Run Away From the Sun”, które zostały wydany jako EP-ka wiosną 2020. Wtedy zaczęła się pandemia i wszystko diabli wzięli. Tworzenie tego albumu to był całkiem naturalna kolej rzeczy. Większość osób miała trudny czas w czasie pandemii, było dużo czarnych chmur nad głowami ludzi i zawsze, gdy przeżywam trudny okres zaczynam o tym śpiewać, piszę o tym piosenki. Myślę, że album byłby inny, gdyby nie pandemia, ale jak bardzo by się różnił – trudno powiedzieć.

Zauważasz, że pandemia zmieniła przemysł muzyczny i fanów? Ludzie są spragnieni towarzystwa, koncertów, gdy chodzę na występy widzę, jak ludzie bawią się na całego, więc zapewne i na twoich koncertach fani będą szaleć do upadłego.

To się okaże podczas naszych koncertów w tym roku. Jednak myślę, że ludzie są spragnieni normalności, nie chcą myśleć o COVID – tak samo też i ja się czuję. Myślę, że przemysł muzyczny mocno się nie zmienił, ludzie po prostu cały czas się bali, szczególnie w rockowej społeczności. Teraz nikt praktycznie nie kupuje albumów, więc jak mieliśmy zarabiać na trasach, gdy przez pandemię koncerty były odwołane. Wówczas wydawanie nowych albumów nie ma sensu, a nie tworząc nowych piosenek nie jesteś muzykiem. To dla wielu było kryzysem egzystencjalnym - nawet nie chodzi o pieniądze, chociaż oczywiście ludzie muszą za coś kupować jedzenie i mieć dach nad głową.  Wielu moich znajomych miało spore problemy.

Ville Valo wystąpi w Polsce dwukrotnie - 14 lutego 2023 w Warszawie oraz 15 lutego w Krakowie. Oba koncerty są wyprzedane.

Aleksandra Degórska
Aleksandra Degórska Redaktor antyradia
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.