"Batman. Klątwa Białego Rycerza" - [RECENZJA]

"Batman. Klątwa Białego Rycerza" to komiks DC ze scenariuszem Seana Murphy'ego od wydawnictwa Egmont. Czy warto kupić tę pozycję? Przeczytaj recenzję na Antyradio.pl!
Kiedy jakaś postać istnieje od 80 lat, a jej przygody ukazują się regularnie od momentu debiutu, kolejni twórcy mogą zapędzić się w ślepą uliczkę. Prawdopodobnie z tego powodu wydawnictwo DC pozwoliło sobie na kilkukrotne restarty całego bogatego uniwersum. Jednak nawet one nie pozwalają na niektóre odważniejsze kroki w podejściu do dobrze znanych superbohaterów. Ale od czego mamy multiwersum i nieskończone alternatywne światy, w których dobrze znane historie można opowiadać od samego początku?
W 2018 roku szefowie DC podjęli decyzję o wygaszeniu imprintu Vertigo, którego nakładem ukazywał się poważniejsze i bardziej dojrzałe komiksy, często osadzone w świecie, w którym funkcjonują Batman i Superman. Na jego miejsce powołano do życia nową markę - DC Black Label, która wypełniła pustkę po poprzedniku. W jej ramach zadebiutowała seria Seana Murphy'ego pod tytułem "Batman – Biały Rycerz", w której scenarzysta ukazał zupełnie nowe alternatywne uniwersum DC. Główną osią fabularną tamtego komiksu była dramatyczna przemiana Jokera, który okazał się osoba cierpiącą na osobowość wieloraką. Książę Zbrodni był tylko jedynie złym obliczem Jacka Napiera - mężczyzny, który postanowił zaprowadzić ład w Gotham City.
W latach 2019-2020 Murphy i rysownik Matt Hollingsworth postanowili kontynuować poprzednią opowieść w komiksie "Batman. Klątwa Białego Rycerza", który rok po zakończeniu ukazał się w Polsce dzięki wydawnictwu Egmont. W zbiorczym wydaniu mamy osiem oryginalnych zeszytów, plus jeden numer dodatkowy, o którym będzie pod koniec. Tym razem Joker/Jack Napier pełni rolę drugoplanową, a o wiele ważniejszą postacią jest zdekonsturowany Bruce Wayne/Batman. Murphy postanowił rozłożyć Mrocznego Rycerza na czynniki pierwsze i zadać najbardziej podstawowe pytania na jego temat.
W komiksie "Batman. Klątwa Białego Rycerza" nie tylko spotkamy się reperkusjami działań Napiera, który jak na ironię przystało, doprowadził do początku renesansu Gotham, ale również z kolejnym szalonym planem Jokera, prowadzącym do upadku Batmana. Ważnym punktem koncepcji złoczyńcy jest nowy zamaskowany mściciel znany jako Azrael. Tajemniczy przeciwnik rozpoczyna krwawą krucjatę, która ma nie tylko doprowadzić do odkrycia sekretów miasta i rodu Wayne'ów, ale również zastąpienia Batmana następcą, który zniweczy wieloletnią pracę Wayne'a.
Murphy swoimi seriami powołał do życia zupełnie nowy świat DC znany jako Murphyverse. Jest to uniwersum jeszcze mroczniejsze i o wiele bardziej realistyczne niż kanoniczny świat, którego broni Liga Sprawiedliwości. Scenarzysta postanowił podjąć wiele wątków, pomijanych przez twórców głównego świata DC i skupił się na funkcjonowaniu Gotham oraz rzeczywistego wpływu Batmana na całe miasto. Oczywiście nadal pojawiają się sytuacje, które należy brać w nawias, bo w prawdziwym świecie nie miałyby racji bytu, ale na pewno uniknięto całej gamy absurdów typowej historii superbohaterskiej, a nawet poruszono naprawdę poważne tematy, takie jak lokalna polityka, fanatyzm religijny, podejście do weteranów wojennych, gentryfikacja, korupcja, czy problem samozwańczych stróżów prawa.
Oczywiście tego typu wątki pojawiają się od dawna nawet bardziej konwencjonalnych komiksach mainstreamowych, więc Murphy nie dokonuje tu żadnego przełomu, ale ta wariacja na temat uniwersum DC podchodzi do tematu z większą dawką realizmu. Fani adaptacji przygód Batmana w ujęciu Christophera Nolana będą zadowoleni.
Murphy, tak jak w "Białym Rycerzu" bawił się postacią Jokera, tak w "Klątwie Białego Rycerza" postanowił wziąć na tapet mit Gotham i jego obrońcy. Rozłożył go na czynniki pierwsze na bardzo wielu poziomach - zaczynając od genezy samego miasta, na zasadności funkcjonowania Batmana kończąc. W finale spotkamy się ze zmyślnie prowadzonym zwrotem akcji, który może nie powoduje efektu "Szóstego zmysłu", ale Agatha Christie byłaby dumna. Słynna pisarka nie została wywołana do tablicy bez powodu. W końcu "Klątwa Białego Rycerza" to komiks o największym detektywie świata, a więc wiele elementów wciągającego śledztwa się w nim pojawia.
Chociaż scenarzysta skupił się na naprawdę rozmaitych wątkach, nie poplątał się w nich i każdemu przeznaczył odpowiednią ilość czasu. Fabuła nie jest też zagmatwana i nie frustruje czytelnika chaosem. Wszystko zostało metodycznie ułożone w taki sposób, by krok po kroku odkrywać zagadki dotyczące Gotham, Batmana i Azraela, który jest tutaj jednym z głównych przeciwników. Nadal pełni jednak rolę drugoplanową i służy Murphy'emu jako narzędzie do odkrywania kolejnych tajemnic. Nie został więc w pełni rozwinięty, ale warto brać pod uwagę, że wynika to z natury całego komiksu, będącego alternatywną wizją świata DC.
Jeśli już przy tym jesteśmy, warto zauważyć, że w "Klątwie Białego Rycerza" pojawia się wiele bardzo odważnych posunięć twórców, na które raczej nie pozwolono by w kanonicznym uniwersum. Murphy tworząc swój własny mit Batmana, może w zasadzie robić, co mu się podoba, tym samym rzucając nowe światło na dobrze znaną postać. Oczywiście jak to zazwyczaj w tego typu historiach bywa, pojawia się wiele odniesień do klasyki komiksu. Czasem widać je w niuansach, a czasami są wręcz nachalne. Podobnie jest z postaciami. Wśród obsady "Klątwy Białego Rycerza" spotkamy Dicka Graysona, Jima Gordona i jego córkę Barbarę, Harley Quinn, Etrigana, a nawet tak niszowe postacie jak Harvey Bullock czy Renee Montoya. Są też gościnne występy kolorowej listy przeciwników Batmana. Miłośnicy klasycznych historii będą więc zachwyceni wyłapywaniem różnego rodzaju nawiązań.
Nie tylko oni, bo pojawia się też bardzo dużo odniesień do Batmana spoza komiksowego świata, a konkretnie filmów i seriali o Mrocznym Rycerzu. Wiele scen, pojazdów czy zachowań postaci jest wręcz wyjętych z kinowych i telewizyjnych produkcji, co dodatkowo ucieszy miłośników popkultury. Zresztą Murphy w swojej historii sięga również do tropów kulturowych z innych, poza superbohaterskich źródeł, nie robiąc na szczęście ze swojej fabuły wyświechtanej kliszy. Oczywiście nie wszystkie decyzje, czy pomysły są nowatorskie. Niektóre rozwiązania pojawiły się już w przeszłości, ale biorąc pod uwagę liczbę nawiązań, można traktować ten komiks jako dialog z historią opowieści o Mrocznym Rycerzu.
Rysunkowo też pozwolono sobie na coś więcej niż w typowych superbohaterskich komiksach. Hollingsworth posiada charakterystyczną kreskę, która wychodzi poza bardziej konwencjonalnych rysowników. Dzięki temu komiks nabiera dodatkowo interesującej atmosfery, stojącej jedną nogą w bardziej artystycznym podejściu do tej formy sztuki i jej mainstreamowej odmiany. To tylko podkreśla pewien znamienny dla komiksu sposób podbicia opowiadanej fabuły - im bardziej nierealistyczna historia, tym bardziej realistyczne rysunki. Tutaj mamy do czynienia z balansem realności i powagi z superbohaterską opowieścią pozwalającą na pewne wymykające się prawom funkcjonowania prawdziwego świata sytuacje. Zastrzeżenia może budzić nowy design kostiumu Batmana, a konkretnie jego przypominająca płaszcz peleryna. Poza tym projekty kostiumów, szczególnie Azraela i jego świty, są naprawdę świetne. Zresztą rysunki dodatkowo podkreślają metatekstulaność "Klątwy Białego Rycerza", bo Hollingsworth w sferze wizualnej też bardzo często odnosi się do dawniejszych komiksów, czy historii popkultury.
Na osobny akapit zasługuje też swego rodzaju dodatek, który finalnie nie wszedł do serii "Batman. Klątwa Białego Rycerza" i ukazał się osobno jako one-shot zatytułowany "Batman: White Knight Presents Von Freeze". Nie ma się co dziwić, że polski wydawca dorzucił tę historię, ponieważ sami twórcy zalecają jej przeczytanie pomiędzy 7. i 8. zeszytem "Klątwy Białego Rycerza". To nietuzinkowa historia Victora Friesa, znanego w kanonicznym świecie jako Mr. Freeze. W Murphyverse jego historia potoczyła się inaczej i dotyka naprawdę poważnego tematu, jakim jest II wojna światowa i Holocaust. Fabuła komiksu powstała dzięki rozmowom Murphy'ego z kolorystą, który brał udział w pracy nad "Klątwą Białego Rycerza" - Klausem Jansonem. Prawdę mówiąc, "Batman: White Knight Presents Von Freeze" trochę przyćmiewa główną serię, bo jest komiksem, który raczej nie mieści się w ramach tradycyjnego superhero i z powodzeniem mógłby konkurować z artystycznymi komiksami zarówno pod względem fabuły, jak i kreski. Poza tym wśród dodatków standardowo pojawiają się alternatywne okładki oraz szkice Hollingswortha, pozwalające zobaczyć proces twórczy rysownika.
"Batman. Klątwa Białego Rycerza" nie jest żadnym przełomem, ale nie ma się co dziwić, że Murphyverse zdobyło popularność wśród fanów DC. Jeśli kochacie wszytko, w czym pojawia się Batman, pewnie nie trzeba Was przekonywać po sięgnięcie po ten liczący prawie 300 stron tomik. Jest to również gratka dla miłośników DC, bo oprócz całkiem sprytnie napisanej i narysowanej historii, pojawia się wiele odniesień do klasycznych uniwersów. Osoby, które nie przepadają za alternatywnymi światami, powinny sobie odpuścić, bo "Klątwa Białego Rycerza" nie jest aż tak wybitna, by dostała naklejkę "Must-Have".
P.S. Osoby, które nie czytały "Białego Rycerza", powinny nadrobić poprzednią serię, bo chociaż ten komiks da się czytać, bez znajomości historii o Jacku Napierze, początkowo czytelnik może czuć się bardzo zagubiony.
Ocena: 8/10
Oceń artykuł