Nie pomogli uwięzionemu w bankomacie - myśleli, że to żart

Są wydarzenia, których nie sposób brać na poważnie. Przekonał się o tym mężczyzna, który zatrzasnął się w magazynku za bankomatem i próbował uzyskać pomoc w wydostaniu się. Wszyscy uważali, że to żart.
Mężczyzna został wynajęty do wymienienia zamku w pomieszczeniu znajdującym się za bankomatem. Zlecenie zostało wykonane profesjonalnie, pojawił się tylko jeden mały problem – pracownik zatrzasnął się wewnątrz.
Nie był w stanie otworzyć drzwi, a telefon komórkowy został w samochodzie. Jego jedynym oknem na świat stała się szczelina, przez która bankomat wydaje potwierdzenia wypłaty środków.
Mężczyzna postanowił poprosić o pomoc korzystając z karteczek, na których wyjaśnił swoją sytuację i wnosił o powiadomienie o niej swojego szefa. Widząc taki apel wysuwający się z bankomatu korzystający z niego ludzie uznali, że padają właśnie ofiarami żartu i pospiesznie oddalali się nie zastanawiając się, czy sytuacja nie jest przypadkiem prawdziwa.
Informacja o podejrzanym działaniu bankomatu dotarła w końcu do policji. Funkcjonariusze po dokonaniu wizji lokalnej stwierdzili, że rzeczywiście słyszą dobiegający z wnętrza cichy głos. Dla nich to mogło oznaczać tylko jedno:
Od razu pomyśleliśmy, że to żart. To musiał być żart.
Policja stanęła w końcu na wysokości zadania i wyłamała zamek w drzwiach, uwalniając mężczyznę. Na zapleczu bankomatu spędził łącznie około dwóch godzin – z naszej perspektywy może to się wydawać tylko chwilą, jednak percepcja czasu bardzo zmieniła się u uwięzionego mężczyzny.
Moda na różnego rodzaju „pranki” sprawia, że ludzie stają się podejrzliwi w sytuacjach, które odbiegają od normy. Życie nieostrożnego pracownika na szczęście nie było zagrożone, można jednak wyobrazić sobie sytuację, w której przez nieufność mogłoby dojść do tragedii.
Oceń artykuł