Zientara. Kobieta, w której żyłach płynie benzyna [WYWIAD]

20.02.2023 15:41
Joanna Zientarska Fot. Antyradio

W ekskluzywnym wywiadzie dla Antyradia, Joanna "Zientara" Zientarska opowiedziała o swojej miłości do motoryzacji, pracy i relacji z ojcem. Czy bycie córką legendy pomogło jej w życiu?

Ewa Lankiewicz: Motoryzacja to w Twoim przypadku chyba wejście do rodzinnego biznesu

To dość śmieszna historia. Pamiętam, że byłam jeszcze w podstawówce, jak zorientowałam się, że nie wszyscy ludzie kochają samochody. U nas w rodzinie to było tak naturalne jak oddychanie. Oczywiste dla mnie było, że samochody i motocykle to obiekty do kochania. Tymczasem okazało się, że nie tylko moje koleżanki w klasie mają inaczej, ale i koledzy. Nie mogłam uwierzyć, że świat nie składa się wyłącznie z wielkich fanów motoryzacji.

Weszłaś w świat, w którym Twój ojciec był już legendą. To utrudnienie czy ułatwienie?

To nie było i nie jest łatwe. Większości ludzi wydaje się, że bycie córką sławnego ojca otwiera drzwi, a to tak nie działa. Uprawianie tego zawodu jako kobieta to już jest obciążenie. Jest niestety ogromna rzesza złośliwców, nie tylko z branży, którzy wiem, że robią po cichu aluzje o "córeczce tatusia". Staram się nie zwracać na to uwagi, bo prawda jest taka, że hejt występuje wszędzie i to nie tylko wtedy, gdy jest się córką znanej osoby czy kobietą. To po prostu jakiś potworny znak naszych czasów.Natomiast poza tymi obciążeniami czy komentarzami ludzi, to posiadanie ojca legendy ma też swoje plusy. Tata nauczył mnie telewizji i radia, a nauczycielem był bezwzględnym, za co dzisiaj jestem mu wdzięczna. Pokazywał mi wszystkie moje błędy, poprawiał, mówił na co powinnam zwrócić uwagę. Na początku zdarzało mi się nawet mieć łzy w oczach, a potem okazało się, że to była najlepsza szkoła. Miałam od kogo czerpać wiedzę zawodową, a dziś mam z kim dzielić pasję.

Kobiety generalnie nie mają łatwo, ale w przypadku Twojej działki jest to szczególnie trudne

I dlatego jest nas pewnie tak mało. Myślę, że stereotyp "kobiety na kierownicą" wciąż jest żywy. Zastanawia mnie jednak, kiedy to się zaczęło. W latach 20-30 tych ubiegłego wieku motoryzacja zaczęła się rozwijać i pojawiły się pierwsze wyścigi, w których brało udział bardzo dużo kobiet. Helene Delangle ścigała się Bugatti, nazywano ją nawet królową Bugatti i jakoś wtedy nikt się nie dziwił, ze kobieta jest rajdowcem. To przyszło później. W Polsce to może miało związek z czasami PRL-u, kiedy w rodzinie był tylko jeden samochód i faceci po prostu położyli na nim łapę. Nie rozumiem dlaczego.

Faceci boją się rozmawiać z Tobą o motoryzacji lub prowadzić samochód w Twojej obecności?

Oni się mnie w ogóle boją (śmiech). Z jednej strony mają przyjemność obcowania ze mną, a z drugiej strony jest w nich strach. O co chodzi? O to, że może się okazać, że wiem więcej na jakiś temat? Ale im więcej jest tego typu lęków, tym bardziej my kobiety mamy problem. Stąd mały apel do panów: nie bójcie się, ja naprawdę nie gryzę!

Gdy jesteś pasażerem zdarza Ci się zwracać uwagę kierowcy?

Nie, chyba, że ktoś jedzie w sposób niebezpieczny. Zdarzyło mi się wtedy nawet wysiąść z samochodu, bo zwyczajnie się bałam. I do tego też namawiam innych, bo życie jest najważniejsze. Poza tym - jako pasażer - nigdy się nie wtrącam.

Kłócicie się w rodzinie o samochody?

My się w ogóle kłócimy. Ilość awantur w rodzinie Zientarskich jest niezliczona, bo jesteśmy jak włoska familia. Jesteśmy impulsywni, potrafimy na siebie krzyczeć i mówić sobie wiele rzeczy wprost, ale nigdy nie ma między nami cichych dni. Uważam, że wszystkie sprawy trzeba wyjaśniać na bieżąco, bo cisza jest pewnym rodzajem przemocy. Natomiast nigdy nie kłócimy się o samochody.

Istnieje jakiś samochód, którego jeszcze nie prowadziłaś?

Jest kilka. Ominęło mnie między innymi Ferrari i Lamborghini i choć ten drugi uważam za grubo ciosany, cienki placek, którego w dodatku ktoś okroił nożem i kompletnie nie leży mi ten design. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to auto niezwykłe technologicznie i chciałabym sprawdzić jego możliwości.Teslą też nigdy nie jeździłam, ale gdy pierwszy raz miałam kontakt z samochodem elektrycznym, to zrodził się we mnie jakiś taki bunt, że to nie jest auto, a żelazko. Szybko zweryfikowałam swoją opinię, bo samochody elektryczne dają niezwykłe możliwości, jak choćby zerojedynkowe przyspieszenie. Jednak wciąż brakuje mi w nich ryku silnika.

Przeglądałam komentarze na Twój temat w internecie. Jesteś ciekawa?

Dawaj, dawaj!

"Dziewczyna maszyna", "Z nią pojechałbym wszędzie", "Rock'n'roll w sukience"

Podoba mi się! Ja w ogóle bardzo lubię naszych słuchaczy. To dzięki nim Antyradio jest jedyne w swoim rodzaju. Po drugiej stronie siedzą po prostu super ludzie i mam wrażenie, że to jest niezwykłe zjawisko, którym nie wszystkie stacje radiowe mogą się pochwalić. To ciepli, pogodni i myślący słuchacze, którzy stali się pewnego rodzaju rodziną. Jeśli więc ten komentarz jest od antyradiowego słuchacza, to tak - zapraszam na wyprawę na koniec świata.

Stacje Eurozetu wystawiły na aukcje WOŚP wiele atrakcji, ale to kolacja z Tobą i Małgosią Wierzejewską została wylicytowana za największą kwotę

I to już drugi raz! To też potwierdzenie, że jesteśmy w Antyradiu naprawdę blisko z naszymi słuchaczami. Jak mówię na antenie, to wiem do kogo, choć przecież nie znam osobiście wszystkich naszych fanów. Stąd też nasze aukcje osiągają świetne wyniki, bo słuchacze Antyradia chcą je z nami współtworzyć, chcą być razem z nami. I za to kocham Antyradio najbardziej.

Ewa Lankiewicz
Ewa Lankiewicz Redaktor antyradia
CZYTAJ TAKŻE
Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.