"Co w duszy gra", reż. Pete Docter [RECENZJA]

"Co w duszy gra" to najnowszy film studia Pixar reżysera odpowiedzialnego za animację "W głowie się nie mieści". Czy warto wybrać się do kina na tę produkcję?
Studio Pixar to marka sama w sobie i zadawanie pytania o to, czy warto wybrać się na kolejną animację twórców "Toy Story", nie ma większego sensu. Zresztą nie bez powodu "Co w duszy gra" zostało nagrodzone Złotymi Globami w kategoriach Najlepsza animacja i Najlepsza ścieżka dźwiękowa. Ta recenzja mogłaby się więc na tym skończyć, ale tego typu teksty nie zawsze powstają po to, żeby kogoś zachęcić lub zniechęcić do seansu. Często zawierają elementy analizy, która odziera recenzowany utwór do jej esencji, zadając pytania o zasadność jego istnienia w otaczającym nas świecie. Podobny cel ma film "Co w duszy gra".
Od samego początku nowa propozycja Pixara była porównywana do "W głowie się nie mieści" z 2015 roku. Nie chodzi jedynie o fakt, że za obie produkcje odpowiada ta sama osoba - reżyser Pete Docter. Tytuły są do siebie bardzo podobne jeśli chodzi o ideę stojącą za ich powstaniem. W obu przypadkach Docter stara się zrekonstruować nasze wyobrażenia na temat tego, kim jesteśmy. We "W głowie się nie mieści" głównym motywem były ludzkie emocje. "Co w duszy gra" twórcy chodzi z kolei o rozłożenie na czynniki pierwsze koncepcji duszy, o czym mówi nam zarówno polski jak i oryginalny tytuł filmu.
Na początku należy zaznaczyć, że film nie wchodzi w sferę wiary. Koncept duszy według Doctera opiera się na uniwersalnym pojmowaniu niematerialnej części człowieka, obecnej w kulturach całego świata. Mimo że film rozgrywa się w USA, będzie więc zrozumiały przez widzów każdego zakątka naszej planety. Historia na pozór wydaje się prosta. Głównym bohaterem jest Joe Gardner - nauczyciel muzyki, który całe życie marzył, by zostać jazzowym wirtuozem pianina. Kiedy los podaje mu na tacy życiową szansę, protagonista trafia do świata poza życiem i śmiercią, gdzie poznaje duszę o numerze 22. Istota za nic w świecie nie chce zasiedlić ziemskiego ciała.
Para szybko buduje skomplikowaną relację, która jest jednocześnie zabawna, pouczająca i wzruszająca. W wyniku różnych perypetii główni bohaterowie znajdują się w końcu na Ziemi i starają się zrobić wszystko, by Joe zagrał wymarzony koncert. Finał jest jednak zaskakujący nie tylko dla widzów, ale również dla samych bohaterów.
"Co w duszy gra" nie jest filmem, w którym fabuła odgrywa dużą rolę. Mimo to scenariusz jest bardzo ważny, bo twórcom udało się wypełnić prostą historię emocjami, które tak naprawdę budują ten film. Docter po raz kolejny udowodnił, że na emocjach zna się bardzo dobrze, bo cały seans to idealna mieszanka skrajnych doznań - od łez wzruszenia do szerokiego uśmiechu, chociaż trzeba mieć na uwadze, że"Co w duszy gra" nie jest typową komedią familijną. Zabawnych sytuacji doświadczymy na każdym kroku, ale salw śmiechu na sali raczej nie będzie. Nie jest to jednak żaden zarzut w kierunku twórców, bo w zamierzeniu produkcja nie miała jedynie rozśmieszać odbiorcy.
Po raz kolejny filmowcy ze studia Pixar stworzyli ciekawy fikcyjny świat, bazujący na schematach dobrze znanych z otaczającej nas rzeczywistości. W dość niekonwencjonalny sposób "wytłumaczono" skąd się biorą dusze, jak zyskują osobowość i co sprawia, że w człowieku pojawia się iskra życia. Oczywiście wszystko jest jedynie metaforą, z której płynie lekcja na temat życia - zarówno dla najmłodszych jak i dla nieco starszych widzów.
Na "Co w duszy gra" mogą się więc wybrać przedszkolaki oraz ich rodzice, a nawet dziadkowie. Każda grupa wiekowa powinna znaleźć w tej niezwykle ciepłej produkcji coś dla siebie. Oprócz humoru, w filmie pojawia się również mądrość na temat świata, może trochę wyidealizowana, ale "Co w duszy gra" to w końcu produkcja familijna. Twórcy, opowiadając historię o ludzkiej duszy i jej namiętnościach, zwrócili również uwagę na to, jak ważną rolę w życiu każdego człowieka pełni edukacja. I nie chodzi jedynie o wiedzę szkolną, ale również odpowiednie wychowanie, a nawet mentorowanie drugiego człowieka. Istotne są też wątki związane z grupą etniczną, z której wywodzi się główny bohater. W "Co w duszy gra" pojawia się wiele elementów typowych dla kultury czarnoskórych mieszkańców Nowego Jorku. Jest to więc kolejna w ostatnich latach produkcja, która wychodzi poza oklepane wzorce kulturowe.
Z tym ostatnim elementem jest również związana ścieżka dźwiękowa filmu, który w polskim tytule dosłownie odnosi się do jednego z bohaterów animacji - muzyki. Stanowi ona bardzo ważny element życia głównego bohatera, ale również idealnie współgra z emocjami, które wyświetlane są na kinowym ekranie. Przy ścieżce dźwiękowej pracował Trent Reznor z grupy Nine Inch Nails, który ostatnimi czasy dał się poznać jako utalentowany twórca muzyki do filmów i seriali. Oczywiście znaczną część soundtracku stanowi jazz, czyli ulubiony gatunek muzyczny Joe, ale nie brakuje też innych odmian muzyki.
"Co w duszy gra" odwołuje się też do muzyki na bardziej metafizycznym poziomie, ponieważ filmowe dusze są trochę skonstruowane jak ta jedyna w swoim rodzaju dziedzina sztuki. W produkcji studia Pixar mieszają się konstrukty czysto racjonalne z tym, co nieuchwytne, instynktowne, napędzane "iskrą", której szukają główni bohaterowie. Chociaż nie zostało to powiedziane wprost, miłośnicy muzyki zapewne dostrzegą ten aspekt w najnowszej animacji Pixara.
Sfera wizualna to zupełnie inne zagadnienie, ale każdy, kto widział poprzednie dzieła studia, wie, że będzie miał do czynienia z animacją na najwyższym światowym poziomie. W końcu to Pixar prawie 30 lat temu wyznaczył kierunek, w którym poszli inni twórcy. We "Co w duszy gra" widzimy więc połączenie realizmu z typowo kreskówkowym ukazaniem postaci, które są niezwykle przyjemne dla oka. Nie ma się co skupiać na poziomie technologii Pixara, bo o wiele ważniejsze jest to, że twórcy postanowili wyjść poza jeden styl i nawiązać do historii sztuki, by ukazać niektóre koncepcje trudne do uchwycenia. Widać to przede wszystkim w przedstawieniu istot ze sfer pozamaterialnych, które odwołują się nie tylko do uproszonego kubizmu Pablo Picasso, ale również zabawnych rysunków Osvaldo Cavandoliego. Zaświaty, przedświaty i między światy zostały zaprojektowane w taki sposób, by budzić w widzu automatycznie emocje pożądane przez twórców, przy jednoczesnej dywersyfikacji środków formalnych użytych do ich przedstawienia.
W oryginalnej obsadzie pojawili się między innymi Jamie Foxx, Tina Fey, Graham Norton, Rachel House, Alice Braga, Richard Ayoade, Phylicia Rashad, Donnell Rawlings, Questlove i Angela Bassett. Głosu postaciom użyczyło więc wielu artystów czarnoskórych. Niestety ta cecha "Co w duszy gra" została z oczywistych względów zatracona w polskim dubbingu. Polski oddział Disneya zadbał jednak o to, by rodzima obsada głosowa budowała szersze znaczenia zrozumiałe dla polskich odbiorców. Tak więc usłyszymy między innymi Tomasza Kota (który przez dużą część filmu dubbinguje... kota), genialną w roli 22 Joannę Koroniewską, Pawła Domagałę, Jacka Fedorowicza, a także gościnnie Krzysztofa Zalewskiego, Wojciecha Manna, Hirka Wronę, Marka Niedźwieckiego, Piotra Kędzierskiego i Krzysztofa Jankowskiego. Jedną z głównych piosenek do filmu wykonał natomiast Igor Herbut - wokalista zespołu LemON.
W skrócie "Co w duszy gra" to film obowiązkowy dla miłośników produkcji Pixara. Na pewno spełni wszystkie ich oczekiwania. Produkcja opowiada mądrą i poruszającą lekcję dla widza w każdym wieku. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą chusteczek do nosa - wzruszenie (jak to w filmach Pixara) gwarantowane.
Ocena: 8/10
Oceń artykuł